Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
19 listopada ub.r. przed bramą każdego polskiego kościoła stali ludzie z kajetami i zaznaczali w nich każdą osobę przybyłą na Mszę. Gromadzili materiał do corocznych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego nad uczestnictwem katolików w niedzielnej Eucharystii. Okazało się, że kościół odwiedziło 45,8 proc. wiernych, a 16,3 proc. przystąpiło do Komunii św.
- Wskaźnik tzw. dominicantes to odsetek wiernych uczestniczących w niedzielnej Mszy św. w odniesieniu do ogólnej liczby parafian do tego zobowiązanych - tłumaczy ks. prof. Witold Zdaniewicz, dyrektor Instytutu. Badacze przyjęli, że "zobowiązani" to 82 proc. katolików (pozostałe 18 proc. to dzieci do lat 7, ludzie chorzy i starsi).
Ks. Zdaniewicz optymistycznie patrzy na wykresy. - W żadnej z diecezji nie widać znaczącego obniżenia wskaźników, a gdzieniegdzie są one nawet wyższe niż w zeszłym roku.
Najwyraźniej postawy polskich wiernych nie są w stanie zmienić głośne wydarzenia medialne, jak odejścia z kapłaństwa znanych księży czy skandale lustracyjne - komentuje ks. Zdaniewicz. - Ludzie swoje myślą, ale wierzą.
W latach 80. socjologowie spodziewali się, że wraz z nastaniem wolności i demokracji Kościół przestanie być Polakom tak potrzebny. - Uważano, że polska religijność jest spleciona z tożsamością narodową, a Kościół rekompensuje ból związany ze zniewoleniem - tłumaczy socjolog religii prof. Krzysztof Koseła. Tymczasem organizowane od 28 lat liczenie dominicantes i badania CBOS z ostatniego siedemnastolecia (prowadzone metodą ankietową) wskazują, że przełom polityczny 1989 r. nie miał wpływu na uczestnictwo Polaków w praktykach religijnych. - Nasza religijność nie jest oparta wyłącznie na tożsamości narodowej i krzywdzie narodu - podkreśla prof. Koseła.
Nieznaczny, dwuprocentowy wzrost uczestnictwa we Mszy kościelni statystycy zaobserwowali w roku 2005. - To na razie tylko hipoteza, ale być może ten efekt jest związany ze śmiercią Jana Pawła II - zastanawia się ks. Zdaniewicz. - Co więcej, ta nadwyżka utrzymała się w obecnym badaniu. Ci, którzy zaczęli wówczas chodzić do kościoła, nie zrezygnowali z tego.
Ostrożniejszy w stwierdzaniu prawidłowości jest prof. Koseła. - 2 proc. to za mało, żeby ważyć. Trzeba porównać te wyniki z niezależnymi badaniami CBOS oraz przyjrzeć się statystykom powołań kapłańskich i zakonnych: dopiero w aktach oddania głębokiej natury szukałbym efektu śmierci Papieża.
Jeśli wyniki badań przeniesiemy na mapę Polski, okaże się, że najwięcej osób uczestniczy w Mszach św. na południu i wschodzie kraju (Tarnów - 72,5 proc., Przemyśl - 64,8 proc., Siedlce - 53,3 proc.), najmniej zaś na północy i zachodzie (Szczecin - 31 proc., Elbląg - 35,3 proc.). - Niektórzy historycy widzą w tym podziale... obraz zaborów - mówi ks. Zdaniewicz. Według prof. Koseły różnice wynikają z powojennych przesiedleń. - Na południu i wschodzie społeczności są zasiedziałe, a z tym wiąże się m.in. silna kontrola społeczna. Tereny północne i zachodnie, szczególnie Ziemie Odzyskane, zamieszkują natomiast ludzie wykorzenieni z rodzinnych Kresów. Wędrówki niekorzystnie wpłynęły na ich religijność.
Na tle innych państw poziom uczestnictwa w życiu religijnym jest w Polsce wysoki. Prof. Koseła wskazuje na Grecję, która jest dla prawosławia tak charakterystyczna, jak Polska dla katolicyzmu, a w nabożeństwach uczestniczy tam 10-12 proc. wiernych. Wbrew rozmaitym złowrogim przestrogom na religijność Polaków nie wpłynęło wcale wejście do Unii Europejskiej (tak jak stało się np. w Irlandii). - Organizacja World Values Survey prowadzi co dekadę ogólnoświatowe badanie religijności - mówi prof. Koseła. - W USA coraz większa grupa ludzi przyznaje, że religia pełni w ich życiu ważną rolę. A drugim wyróżniającym się pod tym względem krajem jest Polska. Można powiedzieć, że na tle laicyzującej się Europy nasz kraj jest osobliwością.