Świecki ogon

02.04.2021

Czyta się kilka minut

To wszystko pokazuje, że to jest pic na wodę, fotomontaż – wzdycha na wieść o niby-karach nałożonych na byłego arcybiskupa Gdańska. – Bo jeśli diabli mieliby kogoś porwać, to właśnie Głódzia. A tu nic!”. Szkoda, że Watykan raczej nie zmartwi się ostateczną utratą wiary w diabły przez jednego polskiego ateistę. Diabły, anioły, dziwni święci i ich relikwie – cała menażeria tego, co w przekonaniu niewierzącego zajmuje wierzących, to nic w porównaniu z tym, czym Kościół ostatnimi czasy jawi się w rzeczywistości. Gdybym chciała wyliczyć jednym tchem, to mi go nie starczy. Jak już zdystansuję się lekko od dominikanów, choć samo to przenicowuje sposób widzenia rzeczywistości, to torpedą z boku trafia Watykan i nakłada na biskupów śmieszne kary w poważnych sprawach. Można by to sobie jeszcze tłumaczyć nieudolną wewnątrzkościelną polityką, ale czy oni w centrali robią z nas sobie żarty? I nawet gdy z rozpaczy korespondujemy z nimi poprzez ogłoszenia wykupywane we włoskich gazetach, to wciąż grają nam na nosie?

Jakby było mało, to obok torpedy wyskakuje biskup przewodniczący innym polskim biskupom i podczas ingresu nowego ordynariusza udręczonej diecezji cytuje obszernie klasyczne teksty kościelne, bez żenady mówiąc (dziś! w Gdańsku!): „Nie wypada, abyś Ty, biskup, który jesteś głową, na czyjąś zgubę słuchał ogona, czyli zbuntowanego człowieka świeckiego. Skoro ty masz słuchać tylko Boga. Winieneś rządzić podwładnymi, a nie podlegać ich władzy. Wszak zgodnie z porządkiem urodzenia syn nie rządzi ojcem ani uczeń nauczycielem, żołnierz królem ani świecki biskupem. Nie znaczy to, że biskup może lekceważyć ludzi świeckich. Wprost przeciwnie. Konstytucje mówią – niech biskup kocha świeckich, jak swoje dzieci; niech ich pielęgnuje i ogrzewa w gorącej miłości, jak kwoka jaja, aby się wykluły z nich pisklęta”. Czytał z kartki, więc mu się spontanicznie nie wyrwało. Ciary idą po plecach na myśl o biskupiej miłości, w której przypadła nam rola jaj. Biskupie przewodniczący, jesteśmy zdeptani, popękani i porozbijani… „Ostrożniej!” – mam ochotę zawołać.

Łapiesz oddech, chcesz wyłączyć wszystko, udawać, że tego nie ma. I wtedy się okazuje, że katolicki uniwersytet uważa kwestię porywania przez Żydów dzieci na macę za wciąż nierozstrzygniętą. Real shit. W tym czasie gdzieś tam katolickie bojówki, hodowane pod hasłem modlitwy różańcowej i duszpasterstwa mężczyzn, szykują się, by uwolnić Wielkanoc.

Wtedy pęka tama wyobraźni. Z kanapy snujemy już nie wizje diabłów porywających biskupów, ale apokaliptycznej bitwy jak z obrazu, na którym w kłębowisku postaci dzieje się wszystko. Bo czyż i rzeczywistość nie wygląda, jakby się wszyscy poprzebierali z fantazją i udawali coś, czego nie powinno być? W tej fantazji gdzieś w głębi jest reduta biskupia, a w niej purpuraci, pozornie buńczuczni, ale w istocie zlęknieni wszystkiego. Cieszy ich szczęk bitwy, rzucają pokrzykiwania i zachęty. W ciszy i pokoju niewiele mieliby do powiedzenia, więc chronią się w zgiełku.

Na froncie ochotnicy. Mają skłonność do sztandarów, rycerskich przebieranek, bitewnego nazewnictwa i zapał do walki z neobolszewią. Wciąż kogo innego obsadzają w tej roli, co nie znaczy, że wśród ich wydumanych przeciwników nie ma bardzo realnych ofiar. Są tu zatem chorągwie, które trzeba dumnie nosić, płaszcze, moro, różańce w zaciśniętych pięściach. Doświadczenie wskazuje, że na tych ubraniach i sztandarach mogą być symbole propagujące treści faszystowskie. Ups, no bywa, duszpasterz nie słuchał na lekcjach historii, a teraz nie odbiera telefonów.

Nieco w głębi korowody, wpatrzone w charyzmatycznych duszpasterzy, idą za nimi w ogień. Tuż obok ambona dla księdza profesora, którego w tej scenie można obsadzić w podwójnej roli: zabobonnie nie wierzy w COVID-19 i maseczki lub leje antysemicki jad.

Na moment ratuje mnie wizja, w której zbuntowany świecki ogon jak macka morskiego potwora wyłania się spod tego kłębowiska i zmienia reguły gry.

Z kim ta bitwa? Kto ją wygra? Moja wyobraźnia zaczyna tracić rezon, trudno całkowicie puścić wodze fantazji. Zbyt jest realistyczna ta scena i przestaje być śmiesznie. Poza tym, skoro bitwa, to są też stosy trupów i rannych. Kogo obsadzisz w tych rolach? Kto zbolały uchodzi, kto właśnie pada? To wszystko zbyt prawdziwe.

Tu zresztą zdania na naszej kanapie są podzielone. Niewierzące 50 procent uważa, że Kościół zawsze taki był, tylko w końcu jaskrawo to widać. Wierzące (choć na bezdechu) 50 procent – że zatraca się w nowym, nieznanym dotąd szaleństwie. Kto ma rację? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2021