Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powiat leżący w granicach administracyjnych Osetii (czyli według Kremla w jej granicach państwowych) jest miejscem, gdzie w zwartym skupisku mieszkają Gruzini. Od rozpadu ZSRR do sierpnia tego roku, podobnie jak kilka innych powiatów Osetii, zamieszkanych przez ludność mieszaną, był pod kontrolą Gruzji. Tutejsi mieszkańcy nie uciekli - liczyli, że zgodnie z porozumieniem Sarkozy’ego wojska rosyjskie wrócą na pozycje sprzed wojny. Ale Rosjanie nie odeszli, a Osetyjczycy wprowadzają swoje porządki. Korespondent "TP" Andrzej Meller, który rozmawiał z mieszkańcami Ahalgori, pisze, że są zastraszani: że albo przyjmą obywatelstwo osetyjskie (faktycznie rosyjskie), albo będą musieli opuścić domy. A świat przyjął już do wiadomości, że kilka tysięcy ludzi zostanie przymusowo obywatelami Rosji.
Słychać dziś w Polsce komentarze, że prezydent Kaczyński "przeszarżował". Pamięć ludzka jest krótka. Gdyby w 1963 r. prezydent Kennedy posłuchał podobnych opinii, nie poleciałby do Berlina Zachodniego - wtedy miejsca o spornym statusie prawnym; teoretycznie o zgodę na pobyt Kennedy powinien prosić Sowietów - i nie padłyby słowa "Ja też jestem berlińczykiem". W Ahalgori i innych miejscach, których nazwy politycy europejscy już zapomnieli, Lech Kaczyński postrzegany jest jako jeden z nielicznych, którzy ratują honor Europy.