Świat z dystansu

Czy powinno się tutaj pisać o książce, którą ułożono z tekstów drukowanych wcześniej w „Tygodniku”?

07.05.2018

Czyta się kilka minut

W tym przypadku na pewno, bo czytane w całości „Kroniki beskidzkie i światowe” odsłaniają wewnętrzną spoistość, stają się ciągłą opowieścią, której rozdziały oświetlają się nawzajem, tworząc, by tak rzec, wartość dodaną. Równocześnie każdy z nich ma mocne wejście („Wszyscy piszą, pomyślałem, to i ja napiszę. Co mi szkodzi”; „Całą noc śniła mi się kultura”; „Podobał mi się ten kraj od pierwszego wejrzenia. Na lotnisku śmierdziało”; ech, cytowałoby się dalej...) i puentę. Beskidzki dom i owcze pastwisko są tutaj punktem centralnym, z którego wyrusza się w rozmaite strony, częściej na Wschód (kazachskie stepy i Astana, Pamir, Ałtaj, Mongolia), czasem też na Zachód (ten cytat z lotniskiem nie dotyczy żadnego z krajów post­sowieckich, tylko Ameryki), najchętniej w pozbawioną planu wędrówkę po Polsce. I obserwuje się bieżące wydarzenia z pozycji outsidera, ironicznie celebrowanej („Kraj w ogniu, a ja zamiast gasić albo do ognia dokładać, z boku siedzę”).

Do tego nieco lektur, np. „Kronos” Gombrowicza albo „Ziemia! Ziemia!...” Máraiego. Nieco spotkań z bliźnimi – na przykład z potężną postacią w szerokich spodniach w niebieską kratkę, która zajeżdża przed dom w Wołowcu zielonym autem i okazuje się być Jackiem Kleyffem. Korespondencja z Redaktorem, który nie tylko tematy podsuwa, ale i tytuł cyklu wymyśli. Raz nawet Szatan w osobie własnej się pojawi, bo rozmaite formy kuszenia nie są przecież autorowi obce, a życie – nawet takie na uboczu – przynosi sporo dylematów. Ostateczną instancją w ich rozwiązywaniu okazuje się owieczka (w dodatku czarna) imieniem Mania; dialogi z nią to mój ulubiony fragment „Kronik...”. Świadoma ograniczeń swojego gatunku, ze stoickim spokojem stara się uśmierzyć niepokoje człowieczego rozmówcy, by wreszcie, składając mu życzenia świąteczne, sięgnąć po argument najmocniejszy:

„ – A ja ci życzę, żebyś tak się tym wszystkim nie przejmował.

– To znaczy czym? – zapytałem.

Przekręciła łepek i jakby wzruszyła swoimi owczymi ramionami.

– No tym, że jesteś człowiekiem. – Postąpiła krok w stronę żłobu i zanim zajęła się sianem, dodała: – To przecież minie”. ©℗

Andrzej Stasiuk KRONIKI BESKIDZKIE I ŚWIATOWE, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, ss. 334.


FELIETONY ANDRZEJA STASIUKA >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2018