Świadectwa ofiar seksualnego wykorzystania zamiast mszy

Wierni w Dolnej Frankonii zaprotestowali wobec skandali pedofilskich w Kościele.

21.03.2022

Czyta się kilka minut

Akcja solidarnościowa z ofiarami nadużyć seksualnych  w Kościele katolickim, parafia Narodzenia NMP w Aschaffenburg, 13 lutego 2022 r. / NICOLAS ARMER / DPA / AFP / EAST NEWS
Akcja solidarnościowa z ofiarami nadużyć seksualnych w Kościele katolickim, parafia Narodzenia NMP w Aschaffenburg, 13 lutego 2022 r. / NICOLAS ARMER / DPA / AFP / EAST NEWS

Ludzie siedzą na krzesłach ustawionych w kręgu, pośrodku stolik z zapalonymi świecami. Ktoś odczytuje fragmenty raportu na temat przemocy seksualnej duchownych wobec dzieci w archidiecezji Monachium i Fryzyngi w latach 1945-2019. Potem długo medytują w ciszy. Jedna z osób skrzywdzonych decyduje się zabrać głos – jej świadectwo wybrzmiewa echem w kościelnym wnętrzu.

Przez trzy niedziele z rzędu (jedną styczniową i dwie lutowe) w parafii Narodzenia NMP w Aschaffenburgu w Dolnej Frankonii zamiast mszy w kościele odbywały się spotkania parafian z osobami skrzywdzonymi przez duchownych. Powód? Zdaniem proboszcza ks. Markusa Krautha monachijski raport jasno wykazał, że z nadużyciami wiąże się nie tylko skandal związany z ich tuszowaniem przez hierarchię, ale również fakt, że władze diecezji robią zbyt mało, aby pomóc ofiarom.

– To zdrada sakramentów i Ewangelii – mówi duchowny. – W te trzy niedziele podjęliśmy właśnie takie działania, aby okazać solidarność ofiarom. Nie chcemy tylko głosić miłości bliźniego, chcemy nią żyć.

Milczenie w obecności Boga

Wszystko zaczęło się od rozmowy – po publikacji raportu przed drzwiami kościoła zebrała się po mszy grupa wiernych i żywo dyskutowała. Jak to możliwe, że nadal zaprzecza się winie sprawców i nie wierzy ofiarom? – Nie mogliśmy znieść, że osoby odpowiedzialne w Kościele, którego głównym przesłaniem i misją jest miłość bliźniego, tuszowały czyny i kryły sprawców, aby zachować pozory i dobre imię instytucji – opowiada przewodnicząca rady parafialnej Christine Brumhard. – Było to przecież szczególnie bolesne i ponownie traumatyzujące dla osób skrzywdzonych, które od lat, często bezskutecznie czekają na uznanie swojego cierpienia, poważne przeprosiny i skruchę lub odpowiednią rekompensatę finansową.

Co jeszcze musi się wydarzyć, aby zbrodnie zostały rozliczone bez względu na urząd i godność sprawców? Parafianie w Aschaffenburgu zadawali sobie jeszcze inne pytania: jaką rolę oni i inni katolicy w Niemczech odegrali w opóźnianiu procesu rozliczania owych zbrodni przez dotychczasowe milczenie? Czy przypadkiem nie pozwalali na to, by sprawy toczyły się starymi koleinami? Pytali też: co oni, mała parafia na południowym skraju Aschaffenburga, mogą zrobić?

Postanowili działać. Napisali list otwarty do biskupa diecezji Würzburga Franza Junga. Czytamy w nim między innymi: „Jako wiernych Kościoła szokuje nas nie tylko niewypowiedziane cierpienie, którego tak wielu ludzi musiało doświadczyć z rąk księży, biskupów i wikariuszy generalnych, ale także zdrada wobec ofiar, Ewangelii i naszej własnej odpowiedzialności”.

Zdecydowali się także na post. – Czyli wyrzec się tego, co zwykle celebrujemy z radością i co jest dla nas cenne i święte – tłumaczy Christine Brumhard. –­­ Zrezygnowaliśmy z chleba, wina i komunii, czyli Eucharystii. Chcieliśmy w ten sposób powiedzieć odpowiedzialnym: nie powinniście tak dalej postępować.

Dodaje także: – Miał to też być wyraźny znak dla ofiar. Chcieliśmy otworzyć dla nich i ich rodzin gościnną przestrzeń w tym ważnym dla nas momencie, jakim jest niedzielny poranek w naszym kościele. Jednak przestrzeń wolną od wszystkiego, co przypomina o liturgii. Wiele ofiar przestępstw seksualnych nie może bowiem znieść szat liturgicznych, bicia dzwonów, zapachu kadzidła czy widoku naczyń liturgicznych – po tym, jak znęcano się nad nimi w pomieszczeniach kościelnych.

Proboszcz ks. Markus Krauth: – Spotkania miały następującą strukturę: słuchanie relacji ofiar przestępstw seksualnych, czytanie tekstów z raportu monachijskiego, później milczenie w obecności Boga i ofiar. Potem otwarty mikrofon, każdy mógł się wypowiedzieć. Wszyscy, którzy zabrali głos, to osoby wykorzystane przez duchownych.

Głos ofiar

Trzy historie. Różne, ale podobne w bólu, sygnalizowanym długimi przerwami między słowami, w łamiącym się głosie.

Flora-Nike Göthin (62 lata). Po rozwodzie rodziców trafiła w 1965 r. (miała wtedy sześć lat) do sierocińca w Würzburgu, prowadzonego przez zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Zbawiciela. Ten obraz Flora ma do dzisiaj przed oczami: budzi się w kościelnej kaplicy, leży na materacu. Obok niej dwie inne osoby, które ją mocno trzymają. Jest prawie naga. Przed nią przed ołtarzem czterech mężczyzn – dwóch widzi niewyraźnie, dwaj pozostali są dobrze widoczni. Gdy pierwszy z nich, który ma na sobie sutannę, robi jej zdjęcia, lampa błyskowa rozświetla wnętrze. Po chwili podchodzi do niej drugi mężczyzna, w stroju biskupa, z pastorałem w ręku, i dokonuje na niej rzeczy, której wspomnienie do dziś powoduje ból w całym ciele.

Burkhard Löffler (70 lat). Wychowywał się w religijnej rodzinie. W dzieciństwie mocno zaangażowany w życie Kościoła katolickiego. W 1962 r. po konsultacji z rodzicami Burkhard postanawia zostać księdzem. Trafia do szkoły z internatem przy jednym z niemieckich klasztorów. Opiekuje się nim jeden z braci. Szybko owa „opieka” staje się ciężarem – kiedy wszyscy śpią, zakonnik zabiera chłopca do swojego pokoju, obnaża się przed nim i zmusza go do różnych czynności seksualnych, wieńczonych regularnymi gwałtami. Po około pięciu latach znęcanie się nagle się urywa – zakonnik zwraca uwagę na innego, młodszego chłopca.

Harald F. Schwarzer (75 lat). Wykorzystywany w latach 1960-1964 przez księdza w jego rodzinnym mieście Ranstadt, głównie w trakcie wspólnych wakacji. W ramiona księdza pedofila wpędza go własny ojciec, alkoholik, który właściwie codziennie bije syna.

Instrumentalizacja?

Odwołanie niedzielnych nabożeństw spotkało się z krytyką ze strony władz diecezji Würzburga. Ks. Jürgen Vorndran, diecezjalny wikariusz generalny, w wywiadzie dla niemieckich mediów stwierdził, że kuria poparła akcję solidarnościową, nie uważa jednak, by zawieszenie celebracji eucharystycznej bez względu na powód było właściwym działaniem. „Celebracja Eucharystii nie powinna być instrumentalizowana”.

Ks. Krauth rozumie tę reakcję, przyznając, że jego działanie było niezgodne z prawem kościelnym. Nie zgadza się jednak z zarzutem instrumentalizacji. – Dla mnie te trzy spotkania w naszym kościele parafialnym były prawdziwym nabożeństwem, tylko nieco innym – tłumaczy. – Bardzo się cieszę, że to zrobiliśmy. Być może wikariusz generalny oraz dziekan spojrzą na to kiedyś inaczej.

Ks. Grzegorz Strzelczyk, doktor teologii dogmatycznej, adiunkt w Katedrze Teologii Dogmatycznej i Duchowości Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego: – Post od Eucharystii? Można było zrobić w kościele spotkanie dla osób skrzywdzonych, które nie byłoby spotkaniem eucharystycznym, i nie pozbawiać jednocześnie reszty parafian możliwości przyjęcia Eucharystii. Rozumiem, że proboszcz i wierni w Aschaffenburgu chcieli dać mocny znak, ale przy znakach trzeba bardzo uważać, czy się panuje nad ich znaczeniami. Eucharystia jest pokarmem nowego życia. Chrystus daje się nam, abyśmy się mogli mierzyć z wyzwaniami Ewangelii. Czasem przekraczają one nasze standardy, w związku z czym potrzebne jest nam wsparcie Boże, które przychodzi do nas przez sakrament. Jeśli uznajemy, że to, co sami wymyśliliśmy, jest lepsze od tego, że Chrystus daje się nam poprzez sakrament, to popadamy w pewną formę pelagianizmu, czyli herezji mówiącej, że człowiek może się do pewnego stopnia zbawić sam, bez uprzedniego działania Boga.

Dla Flory-Nike Göthin było ważne, że mogła przemawiać w kościele bez kadzidła, Biblii, modlitw i śpiewów. – To była dla nas prawdziwa przestrzeń, a podczas wszystkich trzech wydarzeń kościół był wciąż pełny. Ludzie nas wysłuchali i okazali współczucie. Właśnie tego brakuje nam u biskupów i wikariuszy generalnych. Ofiary są tak naprawdę pozostawione same sobie. Także system odszkodowań stanowi źródło ciągłych upokorzeń. Rezygnując z Eucharystii, parafianie w Aschaffenburgu dali wyraźny i mocny znak solidarności z osobami skrzywdzonymi.

Burkhard Loeffler: – Możliwość podzielenia się w parafii w Aschaffenburgu swoim cierpieniem i doświadczeniami oraz reakcja wiernych przyniosły mi ukojenie. To dla mnie kolejny mały krok w pogodzeniu się z traumą przeszłości.

Punkt zwrotny

W latach 90. i w pierwszej dekadzie następnego stulecia medialne doniesienia o nadużyciach seksualnych w niemieckim Kościele nie wywoływały na ogół znaczącej reakcji społecznej. Przełom nastąpił w styczniu 2010 r. w związku z artykułem o przypadkach nadużyć w katolickim Kolegium Canisius w Berlinie, który ukazał się w „Berliner Morgenpost”. Publikacja ta wywołała całą falę doniesień, dzięki którym ujawniano coraz więcej przypadków wykorzystania i które doprowadziły do ogólnoniemieckiej debaty.

Pod presją krytyki Konferencja Episkopatu Niemiec podejmuje od tego czasu formalne działania mające na celu rozliczenie się z problemem wykorzystania dzieci przez duchownych oraz zapobieganie tym przestępstwom w przyszłości (niemiecki episkopat powołał w 2020 r. niezależną komisję do badania przypadków molestowania dzieci i nieletnich przez duchownych). Wiele diecezji ustanowiło w ostatnich latach pełnomocników zajmujących się tą problematyką oraz uregulowało postępowanie w takich przypadkach, w tym także sprawę odszkodowań dla ofiar. Dwie trzecie z 27 niemieckich diecezji opublikowało w ostatnim czasie raporty dotyczące przestępstw seksualnych dokonywanych przez posługujących w nich duchownych.

Do takich dokumentów należy między innymi długo oczekiwana ekspertyza na temat nadużyć w archidiecezji Monachium i Fryzyngi, sporządzona przez kancelarię prawną Westpfahl Spilker Wastl. Wykazała ona, że przypadki nadużyć seksualnych w tej diecezji w latach 1945-2019 nie były traktowane we właściwy sposób. W badanym okresie było co najmniej 497 ofiar i 235 domniemanych sprawców. Raport obciąża wszystkich sześciu rządców diecezji, w tym kard. Reinharda Marksa oraz papieża emeryta Benedykta XVI. Joseph Ratzinger miał zachować się niewłaściwie w czterech przypadkach podczas swojej kadencji jako arcybiskup Monachium w latach 1977-1982.

Wedle ks. Krautha ze wszystkich ekspertyz sporządzonych do tej pory w niemieckich diecezjach wynika, że osoby, które pełniły w nich odpowiedzialne funkcje dłużej niż 10 lat, tuszowały przestępstwa popełniane przez księży i tym samym umożliwiały popełnianie kolejnych, a więc były za nie współodpowiedzialne. – Ten proceder jest wielką porażką oficjalnego Kościoła, ponieważ ma ogromne znaczenie moralne i ludzkie – mówi kapłan.

Christine Brumhard: – Podczas spotkań w te trzy niedziele w naszym kościele parafialnym podjęliśmy pierwsze kroki, by zmienić sytuację. Nie wiemy jeszcze, dokąd zaprowadzi nas ta droga. Stało się jednak dla nas jasne, że ona nas wzywa i że możemy podążać nią tylko razem: zwykli wierni Kościoła oraz osoby w nim skrzywdzone. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz oraz tłumacz z języka niemieckiego i angielskiego. Absolwent Filologii Germańskiej na UAM w Poznaniu. Studiował również dziennikarstwo na UJ. Z Tygodnikiem Powszechnym związany od 2007 roku. Swoje teksty publikował ponadto w "Newsweeku" oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Znak