Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kręcimy się w kółko, a wirując tak, zbliżamy się do środka czasoprzestrzennej wirówki, by w pewnym momencie zniknąć w jej gardzieli na zawsze. Jednym słowem: w tym wariackim wirowaniu z każdą chwilą jest nas coraz mniej. Ubywa nas i ubywa, stajemy się coraz mniej atrakcyjni, oczekiwani i potrzebni – a więc coraz trudniej zauważalni i rozpoznawalni. Owszem, można rzec: spokojnie, co mnie obchodzi, co będzie jutro, skoro jest dzisiaj? Skoro mogę dysponować tą oto godziną, która dzieje się teraz.
To prawda: jedna sekunda, a nawet jej ułamek, jest tak samo ważna, jak całe życie, gdyż bywa, że w oka mgnieniu ten i ów potrafi się dźwignąć, poderwać, stanąć na nogi i krokiem jeszcze niepewnym ruszyć do przodu lub się wycofać. W jednej chwili – bywa tak, choć nie jest to regułą – potrafimy zmienić kierunek. I podążyć w tym, który dotychczas uważaliśmy za błędny, nic niewarty, a nawet szkodliwy.
Zwykle jednak taka zmiana głównego nurtu życia dokonuje się powoli i wcale nie po linii prostej. Ścieżka naszego życia wije się jak serpentyna w górach. Jakby ją wytyczał wąż, a nie anioł. Owszem, pokonywanie życiowych zakrętów jest emocjonujące, ale na ogół jest szaro, buro i ponuro.
Na szczęście w tej podróży można spotkać ludzi, którzy na ten nasz świat patrzą innymi oczami. Takich choćby jak Max Ehrmann. W nieco już zapomnianej „Dezyderacie” pisze: „Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa. Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu”. I następnie: „Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat. Bądź pogodny. Dąż do szczęścia”.
Dobra rada – „dąż do szczęścia”. Ale jak? W jakich butach? Boso? Którą drogą? Odpowiedź, jaką daje Ehrmann, jest tyleż prosta, co niepopularna, bo biegnie w poprzek tego, co myśli się zwykle o szczęściu: że zależy ono głównie od czynników zewnętrznych, od nas niezależnych.Tymczasem Ehrmann radzi: „Przyjmij spokojnie, co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości”. Wyrzekać się? Mało tego, ze spokojem patrzeć, jak mija nie tylko młodość, ale i życie? Mówić młodości „żegnaj”, bo przecież nie – „do widzenia”? To przecież ponad ludzkie siły!
Owszem, to ponad ludzkie siły, ale tylko wtedy, gdy człowiekowi zabraknie odwagi; nie tyle wyjścia poza czasoprzestrzeń, co rozgoszczenia się w niej. Mówiąc trochę już zapomnianym językiem, chodzi o cnotę gościnności. Bez niej człowiek, wszystko jedno, religijny czy nie, dusi się, bo żyje w lęku. Boi się, że nie zdąży przeżyć wszystkiego, co chciałby przeżyć. Nigdy przecież nie ma się tyle czasu, ile potrzeba. Patrząc tylko na siebie, przestaje się widzieć cokolwiek, łącznie z sobą samym. Natomiast otwierając się gościnnie na świat, pozwalamy mu, by on również nas ugościł. Zgodnie ze słowami Jezusa Chrystusa: „Bo kto próbuje ocalić swoje życie, zniszczy je, lecz kto niszczy swoje życie ze względu na mnie, ten je ocali”.