Stereotyp wyspy przeklętej

Prof. Peter Hallward: Jeśli USA mogą zapewnić pomoc logistyczną i materialną, powinny to uczynić. Ale warto pamiętać, że Stany zawsze grały przeciw demokracji na Haiti. / Rozmawiał Maciej Wiśniewski

19.01.2010

Czyta się kilka minut

Maciej Wiśniewski: Zwykło się mówić, że Haiti to kraj zapomniany przez Boga i Historię, nawiedzany przez naturalne nieszczęścia i rozsadzany przez wewnętrzną przemoc, odpowiedzialne za biedę i rozkład. Gdyby jednak spojrzeć z perspektywy historycznej, jakie byłyby kluczowe momenty?

Peter Hallward: Wymieniłbym trzy. Pierwszy to moment powstania haitańskiego państwa: bunt niewolników, rewolucja i niepodległość od Francji, która jeszcze zdążyła doszczętnie zniszczyć kraj, a potem objęła go blokadą, zniesioną dopiero w zamian za astronomiczny okup, którego wypłata trwała aż do 1947 r. Drugi moment wiąże się z faktem, że Haiti podążyło wbrew głównym tendencjom XVIII i XIX w., czyli wypychania małych rolników do miast, gdzie mogli zasilać szeregi siły roboczej. To oznaczało inną strukturę własności i społeczeństwa, co zmusiło skupioną na koncentracji dóbr elitę do radykalnych antyludowych działań; całkiem niedawno nałożyła się na to neoliberalna restrukturyzacja. Trzecim momentem jest chwila, w której Haitańczycy, zamiast poddać się temu procesowi, zdecydowali się wybrać w 1990 r. proludowy rząd Aristide’a. Konsekwencją była 20-letnia wrogość nie tylko miejscowej oligarchii, ale i społeczności międzynarodowej, która - moim zdaniem świadomie - podkopywała i destabilizowała całą gospodarkę Haiti.

Państwo na Haiti prawie nie istnieje, organizacje humanitarne skarżą się, że nie mają partnerów do współpracy. Pan twierdzi, że to społeczność międzynarodowa jest w dużym stopniu odpowiedzialna za cierpienia, którym teraz śpieszy ulżyć.

Świat od dłuższego czasu finansował budowę haitańskich instytucji. USA przeznaczały duże sumy w czasie dyktatury Duvalierów i późniejszych dyktatur wojskowych. Ale jak tylko do władzy doszedł wybrany demokratycznie rząd Aristide’a, strumień pieniędzy odcięto i budżet Haiti zmniejszył się o połowę. Państwo się skurczyło; co było do sprzedania, wyprzedano. Inna sprawa, że lwia część funduszy dla Haiti kierowana jest nie do rządu, ale do organizacji pozarządowych, które spełniają pożyteczną rolę, ale często powielają funkcje państwa, zamiast z nim współdziałać. Niektóre mają zresztą budżety większe niż ministerstwa. Ponadto są niezwykle sfragmentaryzowane: na Haiti jest 10 tys. organizacji pozarządowych. Niemożliwe jest prowadzenie sensownej polityki społecznej tymi metodami.

Ze świata płyną wezwania, aby USA wzięły sprawy w swoje ręce. Wygląda na to, że Obama robi wszystko, by odróżnić się od Busha, który lekceważył katastrofy w Nowym Orleanie i w Azji. Ale Stany też mają swoją listę win.

Stany zawsze grały raczej przeciw demokracji na Haiti niż na jej rzecz. Począwszy od Wilsonowskiej inwazji i okupacji, przez popieranie dyktatur, aż po zamachy stanu przeciw Aristide’owi. Oczywiście, jeśli dziś Stany są w stanie zapewnić pomoc logistyczną i materialną, powinny to uczynić. Ale uderza to, jak Waszyngton podchodzi do tej operacji: w kategoriach czysto wojskowych. Obama korzysta z okazji, by przedstawić światu armię USA w innym świetle, niż przywykliśmy do tego po Iraku i Afganistanie.

Kilka lat temu jednym tchem wymieniano Haiti i Boliwię jako najbiedniejsze i pogrążone w największym chaosie państwa latynoskie. Tymczasem po jednej kadencji Evo Moralesa Boliwia jawi się jako oaza spokoju, z relatywnie dobrze funkcjonującą gospodarką i mniejszym ubóstwem. To efekt zmiany politycznej, której Haitańczykom nie dano przeprowadzić, m.in. przez bojkot i obalenie Aristide’a.

Porównanie z Boliwią jest bardzo ciekawe. Istotnie: skala zmian w tym kraju jest niezwykła. Boliwia także przeszła serię neoliberalnych restrukturyzacji [pod okiem Jeffreya Sachsa, który doradzał również w trakcie transformacji w Polsce - MW], ale zdolność boliwijskiego społeczeństwa do politycznej mobilizacji i przeciwstawienia się tej tendencji okazała się niezwykła. Czegoś takiego właśnie zabrakło na Haiti. Sądzę, że całemu procesowi rekonstrukcji kraju po obecnym kataklizmie, która pewnie potrwa lata, powinien towarzyszyć głęboki proces polityczny, który byłby szansą na prawdziwe zmiany.

Haiti zresztą niesłusznie jest stawiane za przykład skrajnego chaosu, przemocy, niestabilności i biedy. W istocie nie jest tak przesiąknięte przemocą, jak to malują; jej poziom jest o wiele niższy niż np. na Jamajce czy w wielu miastach Brazylii. Prawda: bieda na Haiti jest skrajna, ale jest ona ceną, jaką przyszło zapłacić krajowi za wolność i swego rodzaju nieustępliwość we wszystkich trzech kwestiach, które wymieniłem na początku: za to, jak wywalczył niepodległość, za to, jak rolnicy trzymali się ziemi, i za to, jak starano się przeciwstawić neoliberalnym reformom. Wielu powodów, dla których Haiti znajduje się tam, gdzie się znajduje, należy szukać w międzynarodowej polityce wobec tego kraju. Mówienie, że Haiti jest w całości odpowiedzialne za swą sytuację, jest po prostu nieprawdą.

Rozmawiał  Maciej Wiśniewski

Prof. PETER HALLWARD jest kanadyjskim filozofem polityki, bada postkolonializm na przykładzie Haiti. Wykłada filozofię europejską na Middlesex University w Londynie. W 2007 r. opublikował książkę "Damming the Flood: Haiti, Aristide, and the Politics of Containment".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2010