Stara kobieta wygaduje

Warszawska inscenizacja nie podejmuje wyzwania, jakie "Stara kobieta... stawia teatrowi. Żaden z wpisanych w tekst tematów nie został wyraźnie rozwinięty, pogłębiony. Stanisław Różewicz dostrzegł w dramacie przede wszystkim potencjał publicystyczny.

12.04.2007

Czyta się kilka minut

"Cukruuu!" - domaga się Stara kobieta. Kelner ociąga się, ale w końcu wypełnia jej żądania. Dosypuje do herbaty wciąż więcej i więcej cukru, wreszcie wychyla nad szklanką całą cukiernicę. Tyle że na scenie wcale nie ma cukru: aktor markuje przesypywanie, filuternie trącając naczynia łyżeczką. Ta pantomima wzbudza rozbawienie. Ale i zadumę, gdy przypomnimy sobie zawarte w "Akcie przerywanym" rozterki autora z powodu niemożliwości pokazania na scenie żywej muchy. Albo dziury w skarpetce schowanej w bucie. Rozterki na poły (auto) ironiczne, ale otwierające się na zasadniczy dla twórczości Tadeusza Różewicza sprzeciw wobec kompromisów i schematów tradycyjnego dramatu.

Na scenie Teatru Małego rozsypana jest garść starych gazet; po otwarciu okna do środka wpadają dwa, trzy worki śmieci. Obraz świata zawalonego śmieciami, który w dramacie ma siłę i rozmach apokaliptyczny, w spektaklu został jedynie zasygnalizowany. Autorskie propozycje scenograficzne nie wiążą reżysera, choć w przypadku tego tekstu mają nie tylko walor plastyczny, ale też dużą nośność: odpadki to także słowa, idee, wartości... Najbardziej powszechna, alegoryczna wykładnia utworu Tadeusza Różewicza w spektaklu jest ledwie wyczuwalna. W pierwszej części "Starej kobiety..." Stanisław Różewicz skupił się na rozwiązaniach sytuacyjnych i tkwiącym w nich walorze komediowym.

Tytułowa bohaterka to zabawnie pokraczna, ekscentryczna wariatka; Kelner - znudzony cynik. Aktorzy grają z przekonaniem, zwłaszcza Anna Chodakowska w tytułowej roli. Choć także w jej przypadku najsilniej daje o sobie znać brak dyscypliny, objawiający się w skłonności do aktorskiej kokieterii. Spektakl jest wcale sprawny - ale w tym właśnie tkwi jego słabość. To, co w dramacie jest obsceniczne, tutaj jest rubaszne; co tam jest farsowe, tutaj dobrotliwie śmieszne. Wreszcie to, co tragiczne - tutaj tylko poważne. Reżyser wygładza fałdy tekstu, zasklepia wkomponowane w utwór pęknięcia scenicznego świata. Całość podporządkowuje niemal rodzajowej stylistyce dobrze skrojonej teatralnej anegdoty. To, co nie mieści się w jej ramach - umyka, ewentualnie przybiera postać oderwanej refleksji. Lub - po prostu - kolejnej ekstrawagancji bohaterów.

Warszawska inscenizacja nie podejmuje wyzwania, jakie "Stara kobieta..." stawia teatrowi. Także żaden z wpisanych w tekst motywów czy tematów nie został wyraźnie rozwinięty, pogłębiony. Reżyser dostrzegł w tekście przede wszystkim potencjał publicystyczny: możliwość odniesienia się do konkretnych aktualnych zjawisk, obnażenia kryjących się za nimi przekłamań, absurdu, niebezpieczeństw. Widać to szczególnie w drugiej części spektaklu. Dramat poddany tu został znacznym skrótom i zmianom. Na przykład Młodzieniec - w oryginale przypominający przedstawicieli pokolenia kontrkultury - tutaj występuje w skórze pospolitego łobuza. Z ofiary zmienia się w "kata", który okrada Starą kobietę. Podobnie ironiczno-pesymistyczną wymowę ma scena, w której znaleziony na śmietniku pamiętnik z wojny okazuje się mieć wartość o tyle, o ile będzie go można sprzedać do antykwariatu.

W tej części reżyser - wprowadzając nowe, zapożyczone z innych utworów Różewicza sekwencje - odważniej skorzystał z możliwości, jakie oferuje otwarta struktura utworu. Jednak poszczególnych scen nie poddał dostatecznemu kompozycyjnemu i dramaturgicznemu rygorowi. W ten sposób na przykład tytułowy motyw "wysiadywania", który w dramacie umieszczony jest w szerokiej perspektywie pytania o kondycję ludzkości, jej korzenie i przyszłość - tutaj funkcjonuje na zasadzie niepowiązanych ujęć: klonowanie, sztuczne zapładnianie, aborcja. W szeregu oderwanych scen-komentarzy wiele jest trafionych, ciekawych. A jednak "Stara kobieta..." w wersji anegdotyczno-publicystycznej wydaje się nie na miarę i możliwości oryginału.

Na marginesie "globalnych" zagadnień w ostatnich scenach pojawia się refleksja bardziej osobista. Tytułowa bohaterka ustawiona jest w pozycji świadka rozgrywających się wokół wydarzeń - w tym niemym braku uczestnictwa pobrzmiewa nuta smutnej refleksji nad samotnością i wyobcowaniem starego człowieka. Nuta może nadmiernie sentymentalna, ale - szczera. Tyle że cichutka.

TADEUSZ RÓŻEWICZ, "STARA KOBIETA WYSIADUJE", reż.: STANISŁAW RÓŻEWICZ, scenogr.: Andrzej Witkowski, muz.: Stanisław Radwan, światło: Zbigniew Wichłacz, premiera w Teatrze Małym w Warszawie 30 marca 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007