Stany niepewności

Choć pozornie prace Moniki Sosnowskiej wyglądają jak część architektury, to są od niej odrębne. Zamiast wprowadzać ład, tworzą chaos.

24.08.2020

Czyta się kilka minut

Fasada, 2016, malowana stal, wystawa w Zachęcie  – Narodowej Galerii Sztuki,  Warszawa, 2020 / PIOTR BEKAS / ARCHIWUM ZACHĘTY
Fasada, 2016, malowana stal, wystawa w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki, Warszawa, 2020 / PIOTR BEKAS / ARCHIWUM ZACHĘTY

Monika Sosnowska jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystek w międzynarodowym obiegu artystycznym. Od dawna obecna w najważniejszych galeriach i muzeach, jej rzeźby są nabywane do prestiżowych kolekcji. Jednak dopiero teraz w warszawskiej Zachęcie możemy zobaczyć w Polsce obszerną prezentację jej dzieł. Chociaż znalazły się na niej tylko prace z lat 2011-20, to wystawa dobrze pokazuje główne wątki twórczości artystki.

Przekształcone

Rzeźb jest zaledwie czternaście, skala wielu z nich imponuje. Znaczną część Sali Matejkowskiej, największej w Zachęcie, zajęła kurtynowa „Fasada” (2016). Jedno z osiągnięć ubiegłowiecznej inżynierii budowlanej, często wykorzystywane w architekturze późnego modernizmu i do dziś popularne. Ta jednak została poddana ogromnym naciskom i naprężeniom. W efekcie tych działań uległa dekonstrukcji: belki, ramy okienne wraz z zawiasami i klamkami biegną teraz w zaskakujące strony lub znajdują się w nieoczywistych miejscach. Powstała forma bardzo odległa od tej, która była punktem wyjścia. Trudno nawet domyślić się pierwotnego przeznaczenia materiałów użytych przez Sosnowską. A jednocześnie rzeźba przypomina o architekturze lat 60. i 70. ubiegłego stulecia.

Z sufitu innej z sal zwieszono wielką formę składającą się z dziesiątek zniekształconych elementów: belek czy fragmentów blachy. Rzeźba wydaje się unosić w powietrzu – jakby podważeniu uległy podstawowe prawa fizyki. „Targowisko” (2013) odtwarza konstrukcje straganów ze słynnego Jarmarku Europa, funkcjonującego do 2008 r. bazaru na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie, jednego z symboli polskich przemian po 1989 r. (zielona farba, którą pokryto całą konstrukcję, także przypomina ulubioną kolorystykę tych czasów).

Obie prace pokazują istotną zmianę, która zaszła w twórczości Sosnowskiej. W jej wczesnych pracach, tworzonych na początku nowego stulecia, było więcej humoru, wręcz żartu. Konstruowała przestrzenie zagadkowe, wciągające widzów w grę, zabawę. Z czasem coraz częściej zaczęła sięgać po architektoniczne wątki. Prace spoważniały, stały się minimalistyczne. Pozostał jednak istotny dla artystki od samego początku tworzenia rzeźb element angażowania odbiorcy, „wciągania” go w prace. Niektóre wręcz wymuszają skonfrontowanie się z nimi.

Sosnowska już dawno opanowała trudną umiejętność wpisywania w zastaną przestrzeń. Podobnie dzieje się na wystawie w Zachęcie. Monumentalna stalowa „Poręcz” (2016/2020) ­powleczona czerwonym PCW, spleciona z balustradą schodów biegnących z historycznego holu Zachęty, wprowadza widza na wystawę. Dalej przenika do Sali Matejkowskiej, układając się w ozdobny, arabeskowy układ.

Myśląc: architektura

W komentarzach do sztuki Sosnowskiej pisze się o ubiegłowiecznym doświadczeniu miast z naszej części Europy. O pustce w tkance miejskiej, pozostawionej przez zawieruchę II wojny światowej. O wykreśleniu od 1945 r. na nowo ich krajobrazu, układu przestrzennego, siatki ulic. O wznoszeniu budynków mających określić na nowo albo narzucić ich tożsamość, jak warszawski Pałac Kultury i Nauki czy wieża telewizyjna na berlińskim Alexanderplatz, ale też o ruinach wpisanych przez całe dziesięciolecia w pejzaż Warszawy czy Berlina. O pustych przestrzeniach zapełnianych w ostatnich dekadach, ale też ich niszczeniu po upadku poprzedniego systemu architektury z lat 60. i 70., uznawanej za niechciany spadek.

Sosnowska coraz szerzej zakreśla obszar swych zainteresowań. Na jej liście znalazł się m.in. działający w II połowie XX w. w Bangladeszu architekt, urbanista i aktywista społeczny Muzharul Islam czy wybitny rosyjski inżynier Władimir Szuchow, który w ostatnich latach XIX w. opracował konstrukcję wieży stalowej w kształcie hiperboloidy obrotowej, wykorzystywanej we wznoszeniu wież i anten radiowych, słupów linii wysokiego napięcia, wież ciśnień czy latarni morskich, a jego 160-metrowa moskiewska wieża na Szabołowce (1919-22) jest dziś uznawana za jedno z największych osiągnięć budownictwa ubiegłego stulecia.

Kopię jej zwieńczenia w skali 1 do 1 (mierzącą 20 metrów i ważącą 7 ton) artystka wykorzystała do stworzenia monumentalnych „Ćwiczeń z konstrukcji”. Zgnieciona, zdeformowana, znalazła się na niedawno zamkniętej wystawie indywidualnej Moniki Sosnowskiej w Muzeum Sztuki Współczesnej Garaż w Moskwie. Do Władimira Szuchowa odwołała się także w prezentowanej w Zachęcie serii „Krzyżulce” (2019). Wykorzystywane w jej konstrukcji ukośne elementy łączące kratownice, o niezwykłej wytrzymałości, zostały poddane tak silnym naciskom, że utraciły dawne funkcje. Zamieniły się w abstrakcyjne, fantazyjne formy.

Ruiny

Czym są prace artystki – rzeźbą? Obrazami rozpisanymi na trójwymiarową przestrzeń? U początków swej twórczości malowała wszak obrazy. Dodatkowo, jak podkreśla sama artystka: jej rzeźby są wyprodukowane – większości z nich nie robi sama, lecz powstają w wyspecjalizowanych zakładach ślusarskich czy stolarskich. To jeden z paradoksów związanych z jej twórczością, bo dążeniem twórców od czasów renesansu było uniezależnienie rzeźby (i malarstwa) od architektury, nadanie jej autonomicznej funkcji. Twórczość artystki możne się zatem wydawać krokiem wstecz.

Ona jednak zwraca uwagę na odrębność swych prac od architektury. Podstawową cechą tej ostatniej jest przecież utylitaryzm. Architektura też porządkuje przestrzeń, wprowadza do niej ład, nadaje poczucie pewności. W przypadku prac Sosnowskiej można mówić o wprowadzaniu w stan niepewności, a nawet tworzeniu chaosu. Gdy się patrzy na jej rzeźby, wręcz narzuca się słowo „ruina”. Jednak jest ona bardzo szczególna. Uderza specyficzna dbałość artystki o szczegóły: o użyte materiały i formy. Dokładnie takie same, jak ich pierwowzory. Co więcej, w jej pracach nic niczego nie udaje.

W Zachęcie znalazły się m.in. rzeźby z cyklu „Pręt żebrowany” (2020). Artystka odwołała się w nich do budownictwa Bangladeszu, modernizmu mniej rygorystycznego w formie i w szczegółach wykończenia. W jednej z nich pomalowana stal wije się, nawet wbijając się w ścianę galerii. W przypadku innych pręty zostały zatopione w nieforemnych bryłach betonu. Przypominają konstrukcje wyrwane niedawno z podłoża.

Rzeźby Sosnowskiej wydają się też całkowicie zanurzone w przeszłości, nostalgiczne. Chociaż sama artystka w rozmowie z Sebastianem Cichockim dla portalu sztuka-architektury.pl podkreśla, że „nostalgia odnosi się do narracji, a ja staram się wykreować prace, które są w pewnym sensie afektywnie neutralne, a przede wszystkim niezdradzające moich emocji. Ja sama staram się być niewidoczna. Odnoszę się do pewnych estetyk, które są zaczerpnięte z historii albo współczesnego otoczenia, ale korzystam z nich w sposób minimalny, niezbędny do tego, żeby określić jakiś typ przestrzeni albo przedmiotu. Nie odnoszę się jednak do konkretnych zdarzeń”.

Uwikłania jej prac w przeszłość i teraźniejszość są wtórne. Mimo iż wciąż odwołuje się do konkretnych miejsc oraz ich historii. Może zatem w przypadku jej twórczości nie należy mówić o nostalgii, lecz o pamięci zbiorowej i indywidualnej. Jej rzeźby umożliwiają dyskusję z naszymi wyobrażeniami o minionym czasie, ale też o samym procesie pamiętania, uznawania jednych fragmentów przeszłości za godne nie tylko ocalenia, lecz uznania za część kanonu. Inne zaś zostają wymazane lub zepchnięte na margines.

Nasza przeszłość nieustannie ulega zniekształceniu i deformacji. Po tych wszystkich zabiegach przypomina zmasakrowane przez artystkę elementy użyte do tworzenia niezwykłych prac. ©

 

MONIKA SOSNOWSKA, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, wystawa czynna do 25 października br. Kuratorka Maria Brewińska.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2020