Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie zniknie, gdyż jest to element syndromu, który opisywałem wielokrotnie i który z - w gruncie rzeczy - przypadkowych powodów nie ujawnił się specjalnie (pomijając naturalnie poziom Leszka Bubla) podczas obu kampanii wyborczych. Tym razem konkurenci i ich zwolennicy woleli Niemca i wspomnienia historyczne niż szukanie Żyda, a ponadto akurat ci konkurenci do fotela prezydenckiego antysemicką argumentacją by się nie posłużyli, zaś Radio Maryja, które popierało Lecha Kaczyńskiego, doskonale wiedziało, że krok w tym kierunku zostałby natychmiast odnotowany na całym świecie, więc nie dolewało już oliwy do ognia.
Oczywiście, pewne stereotypy i wynikające z nich zachowania są praktycznie nie do pokonania, ale można je powoli osłabiać i na szczęście na razie tendencja w Polsce zmierza w tym kierunku. Kajam się jednak dlatego, że doskonale wiem, jak bardzo musimy być ostrożni.
Natomiast przy okazji warto podkreślić fakt, że w Polsce praktycznie nieznany jest antyizraelizm, rozpowszechniony w niektórych krajach zachodnich (zwłaszcza we Francji, ale także w Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych) i dopuszczany do głosu mimo walki o poprawność polityczną i zwyczajną przyzwoitość. Nie ma jasności co do tego, dlaczego w Polsce antyizraelizm się nie pojawił. Zapewne przede wszystkim z braku wyobraźni i braku strachu. Przecież w tamtych krajach głównym źródłem antyizraelizmu jest strach, że poczynania państwa Izrael (które można oceniać negatywnie i nie jest to antysemityzm) doprowadzą do ataków terrorystycznych poza Izraelem, a mogą nawet zmusić Zachód do zaangażowania się w wojnę w obronie interesów Izraela, na co nikt nie ma ochoty. Antyizraelizm posunięty został tak daleko, że pojawiają się wypowiedzi (jeszcze kilka lat temu byłyby niedopuszczalne) kwestionujące trwanie samego państwa Izrael. W Polsce nie ma na razie powodów do takiego strachu. Ponadto Polska od 1989 roku (a także już nieco wcześniej) prowadziła politykę bardzo życzliwą państwu Izrael i utrzymywała doskonałe z tym państwem kontakty na wszystkich możliwych szczeblach. Miało to swoje konsekwencje, bo kiedy byłem na wykładach w Jerozolimie (ach, jakbym chciał znowu tam pojechać), wszędzie, jako Polak, spotykałem się z życzliwością. Te dobre wzajemne polityczne stosunki wynikały pośrednio z należącej także do polskiego syndromu tendencji do sympatyzowania z walczącym i odważnym niewielkim narodem, otoczonym przez ocean przeciwników (nie jest to analogia, ale także podobny element tego syndromu - chodzi mi o wyraźną w Polsce sympatię do Czeczenów).
Ponadto, co już nie brzmi tak dobrze, Polacy nigdy nie mieli kontaktów z Arabami (bardzo wiele z Turkami, chociaż nie wiem, czy szczególne właśnie w Polsce poparcie dla członkostwa Turcji w UE wynika z wiedzy na ten temat i z dobrych doświadczeń w XIX wieku), ale też jako społeczeństwo o silnych skłonnościach szowinistycznych i ksenofobicznych od razu do Arabów mieli zły stosunek. Nigdzie akcje Palestyńczyków nie stoją tak marnie i nigdzie na ich temat nie pisze się tak mało.
Wszystkie te powody sprawiają, że w Polsce praktycznie nie ma żadnej formy antyizraelizmu (a można by tych racji wymienić więcej), natomiast pewne formy antysemityzmu trwają i trwać będą. Im bardziej poprawność polityczna zmusi Polaków do milczenia na ten temat - tym lepiej.