Sprawdzanie obietnic

Rząd Kazimierza Marcinkiewicza złożył już bardzo wiele obietnic, a będzie ich składał coraz więcej. Przez moment niektóre media próbowały sprawdzić, czy obietnice te są realne, ale szybko porzuciły temat. Teraz jednak nie chodzi już tylko o to, czy obietnice składane w trakcie kampanii wyborczej są realne, ale czy obietnice składane przez rząd są dotrzymywane. Sądzę, że wystarczy co pewien czas (na przykład co miesiąc) robić przejrzysty katalog obietnic, a obok spis rzeczy zrobionych i niezrobionych. Jeżeli media mają jakoś wyjść z twarzą z tej kampanii, w której mnóstwo było sensacji, a bardzo mało rzeczowej relacji, jest to dla nich jedyna sensowna propozycja.

20.11.2005

Czyta się kilka minut

Dodajmy, że tak się czyni w wielu krajach świata, a ponadto, że nie ma w tym ani pozytywnego, ani negatywnego stosunku do rządu. Jest to wręcz pomoc dla rządu, który często się gubi w codziennych decyzjach i nie pamięta o swoich obietnicach. Jedyny natomiast - z tego punktu widzenia - obowiązek rządu polega na takim formułowaniu obietnic, żeby były one weryfikowalne. Socjologowie i inni specjaliści od nauk społecznych doskonale widzą, na czym polega weryfikacja. Nie chodzi o dosłowne sprawdzanie, czy na przykład powstaje tyle mieszkań, ile obiecało PiS, lecz o to, czy istnieje odpowiednia tendencja, czy w ogóle coś się w tym kierunku robi, czy za pewien czas obietnica ta ma szansę zostać zrealizowana.

Sprawdzanie zatem nie oznacza czepiania się drobiazgów i łapania za słówka, ale poważnego monitorowania działań rządu. Jedną, na przykład, z obietnic, jakie usłyszeliśmy, jest tanie państwo. Najpierw trzeba dobrze znać punkt wyjścia, czyli ile kosztuje administracja państwowa obecnie, ale cała administracja, czyli wszystko w niej, co nie jest samorządowe. Już to nie jest takie proste do stwierdzenia, więc trzeba szybko brać się do roboty. Następnie warto byłoby zobaczyć, ile w tej skali daje zmniejszenie liczby komórek czy samochodów służbowych, a ile skasowanie stanowisk pracy, które przecież spowoduje nieuchronnie wzrost bezrobocia, bo często niższy pracownik administracji nic nie umie. To trzeba zatem zbilansować z zyskami, jakie się osiągnie dzięki wyrzuceniu go na bruk. Ponadto trzeba uwzględnić to, czy skasowanie stanowiska pracy nie zwiększy czasu, jaki obywatele tracą w danym urzędzie. Dopiero wtedy będziemy mieli sensowny wynik i możliwość odpowiedzi na pytanie, czy obietnica została dotrzymana i w jakim stopniu. A to wszystko wymaga wiele pracy, do czego w Polsce dziennikarze i komentatorzy nie są przyzwyczajeni, bo znacznie lepiej wypowiadać się z głowy niż na podstawie trudnych do zdobycia i zanalizowania faktów. Dlatego powinna ogromnie wzrosnąć aktywność niezależnych instytutów naukowych i badawczych, których mamy w Polsce całkiem sporo.

Ponadto, pozostańmy przy przykładzie taniego państwa, państwowa w Polsce jest nie tylko duża część administracji, ale również ZUS, KRUS i liczne przedsiębiorstwa produkcyjne. Program “tanie państwo" ich także musi dotyczyć i te instytucje trzeba sprawdzać. Rząd nie może się wymigać od odpowiedzialności za to, co państwowe, chociaż nie rządowe. Jeżeli, znowu na przykład, będzie spowalniał prywatyzację, to musi odpowiedzieć na pytanie, jak to się ma do programu “tanie państwo", a media muszą umieć obliczyć, jaki jest rzeczywisty skutek takiego spowalniania. Na razie nie wiemy, bo nie znamy danych.

Wreszcie sprawdzanie obietnic w szybkim czasie skłoni władze państwowe do większej powściągliwości w obiecywaniu. Słuchałem exposé premiera Marcinkiewicza z lekkim niepokojem, ale kiedy obiecał nam, że Polska będzie urządzać mistrzostwa Europy w piłce nożnej (razem z Ukrainą) zrozumiałem, że obiecuje Niderlandy. To jest niejako odruchowe u polityków, a nie ma powodu, żeby uważać, że wszyscy obywatele wszystko wiedzą, bo skąd mieliby wiedzieć, i wszystko sprawdzą, bo jak? Wzywam zatem media do służby demokracji i do stałego pomagania nam wszystkim w ocenie sytuacji i ocenie stopnia realizacji obietnic rządowych. W dzisiejszej sytuacji to ich neutralna i zarazem niezbędna rola.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2005