Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego ojciec Mikołaj (nie znoszę tego imienia) był prawnikiem. Interesujące, że jego kariera rozwinęła się na dobre, gdy Polska znalazła się pod rosyjską okupacją.
Działał w podziemiu, ale różnie się mówiło. W każdym razie skończyło się procesem o pieniądze. Nie da się wykluczyć, że mogło dojść do defraudacji kwot, które powinny były być przeznaczone na walkę o niepodległość.
Niestety – to też zastanawiające – archiwa są niepełne. Nie zachowało się wiele dokumentów. Wiadomo na pewno, że kiedyś Mikołaj brał udział w bójce.
Matka Barbara – pochodzenia polskiego, choć według niektórych źródeł miała żydowskie korzenie. Sam M. mówił, że była wychrztą, jednak i tu archiwa nie są pełne.
Sam M. urodził się w Rosji, a dokładne miejsce urodzenia nie jest znane. Dzięki koneksjom rodziców otrzymał wyższe wykształcenie, podobnie jak i jego liczne rodzeństwo. Nie każdego było na to stać. Wybrał studia pedagogiczne, co dawało perspektywę pracy w okupacyjnych szkołach. Pracę taką zresztą podjął.
Działał aktywnie w młodzieżowej organizacji podziemnej, która była rozpracowywana przez służby. Jednocześnie nawiązał kontakty z masonerią. Wkrótce w niewyjaśnionych okolicznościach organizacja wpadła. Ciekawe, że siedział zaledwie kilka miesięcy. Następnie został wypuszczony z więzienia i udał się m.in. do Petersburga i Moskwy, a potem na południe Rosji (sic!).
Tam nawiązał kontakty z tzw. opozycją demokratyczną, również zinflitrowaną przez służby specjalne. Zaprzyjaźnił się z intelektualistami, którzy później zasłyną ze współpracy z reżimem oraz wybitnie antypolskimi publikacjami (jak pan A.P.).
Publikował pierwsze utwory i godził się, bez szczególnych protestów, na ingerencje cenzorskie. Do kanonu zdrady narodowej zaliczyć można jego utwór, w którym przywódcę okupacyjnego państwa nazywa „Ojcem”:
„Będąc zarówno Ojcem wszystkich, zapewnia zarówno wszystkim wolne posiadanie dóbr ziemnych i droższych jeszcze dóbr moralnych i umysłowych”.
Być może z tego względu władze wydały zgodę na jego wyjazd na Zachód. Podróżował bez przeszkód po Niemczech, Włoszech i Szwajcarii.
Według oficjalnego życiorysu usiłował wrócić do Polski, by przyłączyć się do walki toczonej przez podziemie niepodległościowe. Jednak nigdy do ojczyzny nie dotarł. Spędził tylko kilka tygodni nad granicą, w Niemczech, prowadząc rozrywkowy tryb życia.
W końcu osiedlił się w Paryżu i włączył do życia emigracji. Bywał gościem w hotelu L. Obiekt należał do byłego ministra rządu Rosji, A.C. Obaj korespondują ze sobą.
M. ciągle pisał i załatwiał sobie publikacje swoich utworów. Został okrzyknięty jednym z największych literatów piszących po polsku, co zawdzięcza poparciu salonów.
Załatwił sobie pracę w Lozannie, a potem w Paryżu.
Towarzysko i finansowo związany był z A.T., przywódcą sekty religijnej, zidentyfikowanym przez francuski kontrwywiad (a następnie wydalonym z Francji) pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Według niektórych źródeł A.T. mógł być przeszkolonym w Rosji oficerem prowadzącym.
Ich kontakty nie ustały jeszcze przez kilka lat. Do spotkań dochodziło poza Francją, m.in. na terenie Szwajcarii.
W tym czasie M. został redaktorem lewicującej, wzywającej do rewolucji „Trybuny Ludów” (gazety założonej dzięki środkom pozyskanym od K.B. – byłego oficera armii rosyjskiej).
Działalność M. spowodowała zainteresowanie francuskich służ specjalnych, które zaczęły jego stałą obserwację. Może to świadczyć o podejrzeniu o działalność agenturalną na rzecz obcego wywiadu.
Później M. nagle wyjechał do Turcji. Według niektórych źródeł – by odnowić rosyjskie kontakty.
W swoich utworach często pisze o fascynacji Rosją i wspomina swoich rosyjskich towarzyszy. Nie kryje związków mogących być uznane za co najmniej dwuznaczne:
„Ja nie szpieg, a po polsku umiem. Ojczyzna! Ja to czuję, ja rozumiem! Wy Polaki, ja Ruski: teraz się nie bijem”.
W innym pojawia się dedykacja, w której – jak można się domyślać – pisze o rosyjskich przodkach i przyznaje się do rosyjskości (cytuję fragment): „Z tęsknoty ku ojczyźnie. Zmarłym w Archangielu, Moskwie, Petersburgu”.
Przykłady można mnożyć. Najsłynniejszy jest chyba panegiryk o „drużbie narodów”: „Do przyjaciół Moskali”.
Pan M. wygląda mi na kolejne resortowe dziecko.