Spotkanie z grzechem

Miała na imię Lidia. W wieku szesnastu lat odeszła od Kościoła. Nic nadzwyczajnego, ostatecznie wielu ludzi porzuca wiarę i niewielu robi z tego tragedię. Oddała się ateizmowi, scjentyzmowi, okultyzmowi. Był seks, narkotyki, rock’n’roll. Po latach na jej drodze stanął jakiś zwariowany ksiądz, który zamiast siedzieć na parafii tworzył "konfesjonały" na zlotach hippisów. Uważał, że ludzie na ogół są dobrzy, jedynie zły świat czyni ich grzesznikami. Długo rozmawiali, a Lidia miała tylko jedną skargę. "Dlaczego przez tyle lat nikt nie zapytał, czemu odeszłam? Dopiero ty".

02.09.2008

Czyta się kilka minut

Kościół jest wspólnotą świętych i grzeszników. Ten slogan bywa przytaczany często, gdy ludzie Kościoła, zarówno świeccy, jak i duchowni, są konfrontowani z grzechami członków wspólnoty. Odnoszę wrażenie, że czasem ten slogan bywa używany jako swoisty wentyl bezpieczeństwa mający chronić dobre imię wspólnoty. Co gorsza, tym sloganem czasem zasłania się brak reakcji na ewidentne zło w społeczności uczniów Jezusa.

Tymczasem On dobrze wiedział, jak bardzo zło potrafi przybrać się w szatę dobra. Po to, by uwieść wybranych. Był świadom, jak łatwo głos sumienia może zostać zagłuszony przez oczarowanie grzechem, uniemożliwiając powrót do Boga. Dlatego pozostawił zasadę braterskiego napomnienia i odpowiedzialności za innych. "Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch".

Chętnych do napominania grzeszników jest wielu. Ale myślę, że właśnie oni, ze względu na wrodzoną gorliwość w wyszukiwaniu grzechów, są najmniej odpowiednimi do korygowania błędów innych. Bo łatwo odnaleźć w sobie odwagę, by stawić czoło nieprzyjaciołom. O wiele trudniej przychodzi znaleźć odwagę, żeby stawić czoło wadom przyjaciół. Ze względu na koszty, jakie trzeba ponieść, wielu wolałoby uniknąć konieczności braterskiego napomnienia przyjaciół. I właśnie wtedy, w imię źle pojętej solidarności, zamiata się pod dywan wstydliwe sprawy, milczy i uśmiecha wyrozumiale, ale też nie podaje się żadnego koła ratunkowego.

Ignorowanie zła jest czymś moralnie nagannym. Jak to ujął wielki irlandzki filozof i polityk: "Do rozwoju zła potrzeba jedynie, aby dobrzy ludzie o nim milczeli". Taka też jest puenta dzisiejszego nauczania Jezusa i proroka Ezechiela.

Wobec zła nie wolno milczeć. Fakt, że żyjemy w jednym społeczeństwie, domaga się wzięcia odpowiedzialności nie tylko za powodzenie innych, ale także za prawe postępowanie względem siebie. Dlatego trzeba korygować błędy i grzechy innych, z pełną świadomością, że ecclesia semper reformanda - Kościół zawsze potrzebuje odnowy.

Ale nie wolno nam zapomnieć, że sens braterskiej korekty leży w konieczności ratowania duszy, a dusza to delikatny instrument. Trzeba ciągle uczyć się, jak znaleźć drogę do serca grzesznika, biorąc sobie do serca tragizm wszystkich jego uwikłań. Trzeba podejmować wysiłek, aby wydobyć i umocnić to dobro, które z człowieka czyni tego, kim on i ona są. Synem i córką Boga.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2008