Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
i jako akt prawny wejdzie w życie, jeśli zostanie ratyfikowana przez co najmniej 10 państw, w tym 8 państw członkowskich Rady Europy (dotąd ratyfikowały go Albania, Austria, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Portugalia, Serbia, Turcja i Włochy). W Polsce rząd – po długich dyskusjach – skierował właśnie do Sejmu ustawę ratyfikacyjną.
Konwencja dostarcza wielu narzędzi dla ochrony przed domową przemocą. Sporo z nich istnieje wprawdzie w ustawodawstwach lokalnych, jednak międzynarodowa współpraca na tym polu może zwiększyć skuteczność zapobiegania przemocy. Zwłaszcza że problem jest poważny. Plaga przemocy domowej występuje także w Polsce, a mimo istniejących ustaw możliwości ingerowania państwa w te sytuacje są ograniczone, choćby z powodu zastraszenia czy życiowej (finansowej) bezradności ofiar przemocy.
Skąd więc negatywne stanowisko polskiego Kościoła wobec ewentualnej ratyfikacji konwencji? Oczywista jest absurdalność zarzutu, jakoby Kościół bronił przemocy. Jestem przekonany, że nie ma duszpasterza, który zachęcałby żonę do pokornego znoszenia okrucieństwa w imię nierozerwalności małżeństwa. W takich sytuacjach księża zwykle sugerują sięgnięcie po środki prawne i przewidzianą przez prawo kościelne separację.
Stanowisko Kościoła tak wyjaśnia abp Hoser: „Konwencja w opakowaniu problemu agresji wprowadza nową definicję płci. Sugeruje ona, że tradycyjne role społeczne kobiety i mężczyzny są stereotypami, a stereotypy trzeba zwalczać. Tradycyjna rodzina generuje zjawisko przemocy, gdyż role ojca i matki są rozłożone niesymetrycznie, w sposób uwłaczający godności kobiety. W praktyce oznacza to transformację społeczeństwa przez transformację tradycyjnych struktur, które w historii ludzkości istniały od zawsze. Konwencja ma spowodować powstawanie innych, uważanych za równorzędne form rodziny, czyli małżeństw jednopłciowych czy z kilkoma osobami. Jest to zaprogramowana deregulacja społeczeństwa”.
Istotnie, konwencja główną przyczynę przemocy widzi w strukturach i stereotypach. Zobowiązuje strony do „wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn” oraz do zagwarantowania, że „kultura, zwyczaje, religia, tradycja czy tzw. »honor« nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy...” (art.12). Strony mają wprowadzać do programów szkół „materiały dotyczące równouprawnienia kobiet i mężczyzn, niestereotypowych ról przypisanych płciom”.
Oczywiście Kościół nie jest przeciwko równouprawnieniu. Te i podobne sformułowania budzą jednak obawę, że – cytuję jeden z komentarzy – „w przypadku ratyfikacji konwencji, Magisterium Kościoła łatwo będzie przedstawiać jako hołdujące stereotypowemu pojmowaniu ról kobiet i mężczyzn (np. nauczanie Kościoła katolickiego o niemożności udzielania święceń kapłańskich kobietom), którym powinno się przeciwstawiać w specjalnie przygotowanych materiałach edukacyjnych. Zobowiązanie z art. 14 ust. 1 posługuje się tak pojemnym znaczeniowo językiem, a poszczególne jego fragmenty są tak ogólne, że mogą stać się narzędziem do redefiniowania dotyczących tej problematyki materiałów do nauki” .
„Określenie »płeć kulturowo-społeczna« (gender identity) jest przykładem nowo powstałego terminu politycznego. Głównym celem wprowadzenia tego określenia jest przezwyciężanie biologicznego faktu, że istnieją tylko dwie płcie, próba rozszerzenia rozumienia płci o nowe znaczenia, np. uwzględniające transseksualistów” – pisze słowacki prawnik i polityk chadecji, były wicepremier Daniel Lipšic.
O powodach zastrzeżeń wobec konwencji, nie tylko ze strony Kościoła, mówi w rozmowie z „Tygodnikiem” (w tym wydaniu pisma) wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski. Zastrzeżenia dotyczą jednak bardziej możliwości interpretacji niż samego dokumentu. Konwencja zaś ma chronić przed przemocą ludzi żyjących we wszelkiego rodzaju środowiskach: w rodzinach uznawanych za takie przez nas, i nieuznawanych, we wszystkich religiach, nie tylko chrześcijańskiej, i wszystkich tradycjach.
Co przypominam na obronę tego dokumentu.