Smutek robotów

Jacek Dukaj pokazuje świat po biologicznej zagładzie. Ocalały tylko czyste świadomości nielicznych. Przeniesione do wirtualnego świata, stawiają nam pytanie: czym jest człowiek?

21.03.2015

Czyta się kilka minut

Jacek Dukaj / Fot. Anna Zemanek / MONTAŻ „TP”
Jacek Dukaj / Fot. Anna Zemanek / MONTAŻ „TP”

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Jesteśmy w pracy i odpisujemy na maila, w którym przesyłamy jakiś ważny dokument do kontrahentów z drugiego krańca Polski albo wręcz drugiego krańca świata. Nagle komunikatory zainstalowane na naszym komputerze zaczynają odbierać setki informacji. Wszyscy piszą o tym samym: zaczął się koniec świata. Pierwsza reakcja jest nieistotna. Ktoś wpadłby w rozpacz, inny uznałby to za żart, większość próbowałaby się skontaktować z bliskimi, jeszcze inni szukaliby w necie wiadomości na temat przyczyn katastrofy i jej postępów. Byliby też i tacy, którzy katastroficzny news przyjęliby z ulgą.

Skoro koniec świata dopiero się zaczął, to znaczy, że mamy jeszcze trochę czasu, by się na niego przygotować. Wielu z pewnością podjęłoby próbę ocalenia siebie i innych. I to jest kluczowa kwestia, od której zaczyna się nowa książka Jacka Dukaja „Starość aksolotla”. Jak się ochronić przed promieniem zagłady, który z wolna przesuwa się wzdłuż równoleżnika (od Japonii w stronę Stanów Zjednoczonych), eksterminując całe życie biologiczne występujące na Ziemi?

Człowiek w maszynie

Promień z łatwością przedziera się przez wszystkie przeszkody (metal, drewno, plastik – nic go nie zatrzyma). Nie ma zatem takiego miejsca, w którym ludzie mogliby się schować. Co zatem ratować? I jak?

Bohaterowie Dukajowej historii wpadają na pomysł, by przy użyciu nielegalnego urządzenia InSoul3 zeskanować swoje mózgi i pozyskane w ten sposób kody zapisać na nośniku cyfrowym. Przetrwają w postaci ciągu bitów, który zostanie wgrany do elektronicznego „ciała”. Początkowo IS3 miał służyć graczom komputerowym; kopia świadomości użytkownika umieszczona w środowisku wirtualnym dawała niezwykłe efekty. Awatary – postaci, którymi gracze poruszali się w cyfrowym świecie – zyskiwały osobowość, zachowywały się jak ludzie, co wzmacniało upragnioną przez każdego gracza iluzję realności. Bardzo szybko pojawiły się jednak zastrzeżenia natury moralnej i religijnej. Sprzęt został oprotestowany przez różne organizacje, których przedstawiciele obawiali się, że tworzenie wirtualnych kopii ludzkiego mózgu może doprowadzić do rozmycia granic człowieczeństwa. IS3 został wycofany ze sprzedaży, by natychmiast pojawić się na internetowym czarnym rynku. Nabywano go nielegalnie, rozwijano oprogramowanie, dodawano nowe rozwiązania, by czerpać jeszcze większą przyjemność z gry. Aż do dnia zagłady, kiedy to IS3 okazał się jedyną szansą na ocalenie.

Głównym bohaterem „Starości aksolotla” jest Grześ, specjalista od sprzętu komputerowego, ale nie informatyk, lecztechnik. Zna się na częściach zamiennych, twardych dyskach, pamięci, kablach etc., czyli na materialnej podstawie, na opakowaniu, bez którego nie mielibyśmy dostępu do wirtualnego świata. Jego domeną jest hardware. Można go od biedy nazwać lekarzem komputerów – gdy coś dolega „ciału” jednej z maszyn, Grześ rusza na ratunek, wykonuje skomplikowane operacje na otwartym interfejsie, by „pacjent” mógł czym prędzej wrócić do normalnego „życia”.

Grześ jest jedną z bez mała osiemnastu tysięcy osób, którym udało się przenieść do cyfrowego obiegu. Wraz z nimi tworzy wyjątkową społeczność: maszyn wyposażonych w „ludzką” świadomość. Daję cudzysłów, ponieważ Dukaj dokłada wszelkich starań, by dać czytelnikowi do zrozumienia, że tak naprawdę nigdy nie będziemy mieć pewności, czy to, co zostało przetransferowane do cyfrowego świata, można zasadnie określić mianem „ludzkiej świadomości”.

Nie wiemy, czy mamy do czynienia z duszami zmarłych, które znalazły dla siebie nowe fizyczne nośniki (w postaci rozmaitych robotów, które w chwili katastrofy były już wystarczająco zaawansowane – zwłaszcza w Japonii – by posłużyć ocaleńcom jako zastępcze „ciała”)? W tekście raz po raz pojawiają się sugestie, że zeskanowane kody są niepełne – jakbyśmy wypreparowali zaledwie fragment naszej osobowości i jedynie ten ułomek podali dalej.

Czy to wciąż my, czy już ktoś inny (a może coś innego)? – Nie ma żadnego sposobu – mówi „Tygodnikowi” Jacek Dukaj – żeby stwierdzić, czy kopia umysłu „naprawdę” odpowiada oryginałowi, czy ma świadomość. Załóżmy, że robimy skan, umieszczamy gotową kopię w środowisku wirtualnym, które stuprocentowo odpowiada naszemu środowisku fizycznemu. Mamy dwie „osoby”, które następnie wystawiamy na działanie tych samych bodźców. I okazuje się, że reagują dokładnie tak samo. Patrząc z zewnątrz, możemy dojść do wniosku, że osiągnęliśmy tu stan doskonałej odpowiedniości – tłumaczy autor. – A wciąż przecież nie możemy powiedzieć, czy kopia czuje to, co oryginał; czy w ogóle cokolwiek czuje. Być może nauczyła się naśladować pierwowzór i tylko powtarza wyćwiczone gesty.

W „Starości aksolotla” granica między człowiekiem a maszyną zostaje zatarta. Ale Dukaja interesuje nie tylko naruszenie tej bariery, lecz przede wszystkim konsekwencje takiego procesu. Niepewny status ontologiczny ocaleńców nie przeszkadza im w działaniu. Z InSoul3 korzystali przede wszystkim gracze i to właśnie oni są fundamentem nowej społeczności. Zawiązują alianse, łączą się w grupy, walczą o swoje interesy – innymi słowy: „żyją” w świecie po zagładzie. Z czasem przestają sobie zadawać pytania na temat granicy między człowiekiem a maszyną. Powód jest prosty: rozstrzygnięcie tej kwestii w żaden sposób nie przyczyni się do poprawy ich sytuacji. Z perspektywy ich działań i problemów jest to kwestia całkowicie pozbawiona znaczenia.

Nowy cyfrowy świat

Ale Grześ jest inny, Grześ nie odpuszcza, Grzesiowi pytanie o granice człowieka cały czas spędza sen z powiek (tzn. spędzałoby, gdyby miał powieki, i gdyby rzeczywiście śnił, a nie uruchamiał specjalnej aplikacji, która wytwarza efekty oniryczne). Czy to konsekwencja starych przyzwyczajeń, które zostały zapisane w jego kodzie? Przyzwyczajeń, które nie zanikają pod wpływem zmiany czynników zewnętrznych (warunków, w których funkcjonują maszyny)? I tę kwestię Dukaj pozostawia otwartą, po raz kolejny zajmując się nie tyle źródłem problemu, ile raczej jego następstwami.

Oto wśród niewielkiej grupy ocalałych powstaje idea wskrzeszenia biologicznego życia, projekt Genesis 2.0. W archiwach internetowych i analogowych pozostała zgromadzona przez nas wiedza, w tym informacje o ludzkim genomie i możliwościach rozwoju biologicznych istnień. Maszyny przystępują do rekonstrukcji człowieka i jego środowiska naturalnego. Na pozór wydaje się, że chodzi im o restaurację starego porządku, o powrót do ciała jako medium, za którego pośrednictwem niegdyś żyło się w świecie i doświadczało świata. Ale może to jedynie błąd systemu, reaktywny odruch, usterka samego kodu, którą należałoby usunąć, bo utrudnia rozwój społeczeństwa? Tak sądzą inne grupy robotów, argumentując, że należy w pełni zaakceptować nową kondycję i zająć się jej pielęgnacją (zwolenników tego poglądu Dukaj nazywa pieszczotliwie „heavymetalowcami”, czyli orędownikami blachy jako podstawy odmienionej formy życia).

Wątek dotyczący wskrzeszenia człowieka przez maszyny wpisuje się w dyskusję, która toczy się dziś w gronie bioetyków oraz teoretyków nowych technologii. Jednym z najaktywniejszych uczestników tego sporu jest amerykański futurolog i wynalazca, główny inżynier firmy Google, Raymond Kurzweil. Na podstawie prowadzonych badań doszedł do wniosku, że w niedalekiej przyszłości (około 2050 r.) postęp technologiczny doprowadzi do radykalnej zmiany cywilizacyjnej. Powstanie coś, co Kurzweil nazywa „osobliwością” (ang. singularity), czyli symbioza człowieka i maszyny – nowa forma życia, w której czynnik biologiczny zostanie najpierw ograniczony do minimum, a następnie całkowicie wyparty przez nowe nośniki „człowieczeństwa”.

Czym jest to ostatnie? W jaki sposób definiuje się tutaj tę kluczową kategorię? Otóż dla Kurzweila pojęcie „człowiek” (jego istota) jest równoznaczne z kategorią „świadomość”. Wyciąga z tego utożsamienia następujący wniosek: należy skopiować świadomość i przenieść ją w inne (trwalsze) środowisko – nie naturalne, lecz właśnie technologiczne. To świadomość bowiem zasługuje na ocalenie, to na niej – a nie na ułomnym ciele – powinniśmy skoncentrować całą naszą uwagę. Wizja Kurzweila jest zasilana jego własną obsesją (starą jak świat i wciąż powracającą w różnych przebraniach) – pragnieniem nieśmiertelności. Ale amerykański futurolog nie jest fantastą. Nie tylko formułuje swe teorie, ale także stymuluje za ich pomocą sektor technologiczny. W Stanach Zjednoczonych założył (wraz z Google i NASA) specjalny wydział na Uniwersytecie Osobliwości w Kalifornii, w którym naukowcy próbują przekuć jego idee w rzeczywistość.

Dukaj przedstawia inny obraz rozwoju „ludzkości”: pojawia się w nim nieprzewidziana katastrofa. Rozumowanie Kurzweila opiera się na prostym założeniu, zgodnie z którym postęp będzie przebiegał bez żadnych przeszkód. Autor „Starości aksolotla” odpowiada mu wizją totalnej apokalipsy, która, owszem, zmusza nas do zmiany nośnika człowieczeństwa, ale dzieje się to w tak gwałtowny sposób, że nowy cyfrowy świat jawi się ocaleńcom (przynajmniej na początku) jako miejsce straszne. Kurzweil zakłada, że życie biologiczne przestanie odgrywać istotną rolę, aż zniknie całkowicie.

Dukaj sugeruje, że maszyny będą chciały wrócić do dawnej formy albo przynajmniej ją wskrzesić. Kurzweil zakłada, że wraz z ekspansją maszyn będziemy obserwować w świecie przyrost inteligencji (za sprawą nanourządzeń, które wmieszają się w strukturę molekularną rzeczywistości, wszystko zostanie „obdarzone” świadomością). Dukaj temu zaprzecza i prezentuje cywilizację, która ulega infantylizacji. U niego wszyscy jesteśmy gadżetami, które nie wiedzą, co ze sobą zrobić, więc po prostu grają w gry.

W metalowym ciele

Kurzweil powiedziałby zapewne, że opowieść Dukaja przesycona jest melancholią ostatniego człowieka, który nie może się pogodzić z utratą otaczającego go świata, nie nadąża za nieuchronnymi przemianami. I miałby rację. „Starość aksolotla” jest melancholijnym poematem o maszynie, która została zatrzaśnięta w przedsionku: nie należy ani do przeszłości, ani do przyszłości. Chodzi, rzecz jasna, o Grzesia.

Główny bohater, zamknięty w metalowym „ciele” robota, przemierza świat, którego opisy pochodzą skądinąd. To dawna (barokowo-romantyczna) estetyka ruin, rozkładu, murszenia i upadku: „Na ekranach newsowych ginęły Ateny, kamery uliczne spod kawiarni i zabytków pokazywały turystów kładących się na bruku jak w udarze słonecznym, pod majestatycznie niewzruszonymi ruinami kamienia i cegły”.

Ale źródła Grzesiowej melancholii są złożone. Nie chodzi tylko o to, że zeskanowany umysł zachował obraz przerażającej katastrofy i teraz w kółko ją odtwarza, tęskniąc zarazem do tego, co ją poprzedzało. Problem polega także na tym, że zdekompletowana świadomość nie może się rozwijać – nie dysponuje niezbędnymi do tego zdolnościami. Dukaj pisze o „robotach bez roboty”, maszynach, które zatraciły zdolność kreacji. Nie potrafią niczego wynaleźć, mogą jedynie recyklingować, przetwarzać dostępne informacje i zasoby, a nawet i to robią jedynie w ograniczonym zakresie, gdyż – mimo cyfrowej natury – nie mogą bezpośrednio podłączyć się do sieci internetowej (nie mogą w nią wejść jako programy), gdyż grasuje w niej śmiercionośny wirus.

Dla wszystkich ocalałych świat maszyn jest początkowo odstręczający, dziwny, osobliwy, niesamowity. Ich kody nie zawierają akceptacji dla takiej formy życia i dla takiej rzeczywistości. Przyzwyczajenie przychodzi z czasem, ale nie jest dane wszystkim. – Zmiana stosunku do niebiologicznych nośników świadomości – mówi Jacek Dukaj – nastąpi dopiero wtedy, gdy osiągniemy w społeczeństwie stan masy krytycznej, wtedy obecność tego rodzaju „istot” będzie tak powszechna, że ci, którzy będą się rodzić i wychowywać wśród nich, zaczną traktować je jako »naturalny« element świata.

Czyli dla człowieka z projektu Genesis 2.0 blaszany rodzic nie będzie już zaskoczeniem, nie będzie niesamowitym,fantastycznym gościem w tzw. normalnym świecie. Poczucie dziwności istnienia jest właściwe jedynie niektórym przedstawicielom pokolenia pośredniego, generacji przejściowej (stąd być może tytułowy „aksolotl”, czyli stadium larwalne niektórych płazów).

Pytanie o granice człowieczeństwa uniemożliwia Grzesiowi wejście w swobodną interakcję z innymi. Bohater jest wyobcowany z rzeczywistości, gdyż nie akceptuje jej reguł, nie poddaje się nowym-nienowym zasadom, nie gra w społeczną grę, która innych pochłania bez reszty. Grześ uświadamia sobie, że pozostaje mu jedynie wycofać się z tego świata, znaleźć miejsce na marginesie, miejsce, w którym będzie mógł złożyć swoje metalowe „ciało”, swój złom.

Ludzie nie są tu oczywistym punktem odniesienia, a cyfrowi ocaleńcy nie jawią się tylko jako maszyny. Granica niejest szczelna, choć jeszcze całkiem nie znikła. Bohater Dukaja ciągle ją kwestionuje, nie zadowalając się ani ideologicznymi argumentami, ani teologicznymi doktrynami.

Pytanie pozostaje otwarte i będziemy je sobie zadawać tak długo, jak długo trwać będzie faza pośrednia, okres wykluwania się nowego, czas przejścia.

Nasz czas? ©℗

JACEK DUKAJ, STAROŚĆ AKSOLOTLA, Allegro 2015 (e-book)

Przeczytaj także:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2015