Smoleńskie szmery

Czy to, że nigdy nie dowiemy się z całą pewnością, kto znajdował się w kokpicie Tu-154, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem, jest skandalem albo dowodem słabości państwa, jak chcą niektórzy, głównie prawicowi publicyści? Nie sądzę.

23.01.2012

Czyta się kilka minut

Nawet jeśli najnowsza analiza głosów z kokpitu, przeprowadzona przez badaczy z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, nakazuje zrewidować przyjmowaną dotąd za pewnik wersję, że w kabinie pilotów znajdował się dowódca Wojsk Lotniczych, nie podważa to przecież ustaleń kierowanej przez min. Jerzego Millera komisji w punkcie dotyczącym rzekomej współodpowiedzialności gen. Andrzeja Błasika za wypadek. Przypomnijmy: eksperci komisji wykluczyli, by załoga podchodziła do lądowania pod bezpośrednią presją zwierzchników – wytknęli natomiast, że niepodważona przez ekspertyzę IES obecność osób trzecich w kabinie pilotów podczas podchodzenia do lądowania stanowiła naruszenie zasad bezpieczeństwa. Katalog głównych przyczyn, jakie złożyły się na katastrofę, obejmował, ich zdaniem, niekontrolowanie wysokości za pomocą wysokościomierza barometrycznego (co nowa wersja stenogramów z kokpitu faktycznie podaje w wątpliwość), brak reakcji załogi na komunikaty „PULL UP”, próbę odejścia na drugi krąg w niedziałającym na tym lotnisku autopilocie, przekazywanie przez rosyjskich kontrolerów nieścisłych informacji i zbyt późne wydanie przez nich komendy przejścia do lotu poziomego, a także nieprawidłowe szkolenie załóg w rozformowanym już 36. pułku. Próżno tu szukać pijanego generała, który wywierał presję na lądowanie za wszelką cenę.

Z publikowanego powyżej tekstu prezentującego pracę Instytutu Ekspertyz Sądowych możemy się dowiedzieć, co dzieje się z ciałami ofiar wypadku samochodowego. Wystarczy tę wiedzę zastosować do katastrofy maszyny o zdecydowanie większej masie i uderzającej w ziemię ze zdecydowanie większą prędkością, by zachować pokorę w dywagowaniu na temat rozmieszczenia fragmentów ludzkich zwłok w miejscu tragedii. Jeśli generał Błasik nie był przypięty pasem do fotela w kabinie pilotów, jeśli jego głosu nie słychać na taśmie odczyszczonej przez krakowskich ekspertów, najprawdopodobniej nigdy się nie dowiemy, czy próbował wpłynąć na decyzję pilotów. Powtórzmy jednak: komisja Millera akurat tego nie twierdziła.

Nie znaczy to oczywiście, że problemu nie ma. Owszem, jest. Im dalej od kwietnia 2010 r., tym lepiej widać, że państwo polskie w konfrontacji z rosyjskim partnerem zostało ograne. Współpraca podczas śledztwa – jej wymownym znakiem jest otwierająca polską odpowiedź na raport MAK ponad 20-stronicowa lista próśb o dokumenty i o odpowiedzi na pytania, których się nie doczekaliśmy – przebiegała trudniej, niż z początku sądzili przedstawiciele rządu RP. Później zaś w świat poszła rosyjska wersja wydarzeń, w której rolę kontrolerów ze smoleńskiej wieży zminimalizowano, a niekwestionowane przez Warszawę błędy załogi przykryła przykuwająca uwagę światowych mediów i grająca na stereotypach historia o nietrzeźwym polskim generale. By czuć niedosyt reakcją polskich władz na tamte zdarzenia, nie trzeba być wyznawcą sekty smoleńskiej.

W gruncie rzeczy problem pozostaje ten sam: bardziej adekwatna i słyszalna w świecie odpowiedź Polski na rosyjską wersję wypadku pod Smoleńskiem. To przede wszystkim w raport MAK bije ekspertyza z krakowskiego Instytutu Sehna, ale reakcja rządu powinna być teraz mocniejsza niż – wzmagające jeszcze wrażenie bałaganu po naszej stronie – wznowienie prac komisji Millera. Jaka powinna to być reakcja, nie mam pojęcia, ale w końcu to nie ja jestem rządowym ekspertem od PR.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2012