Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
“Rzeczpospolita", która ów fałszywy donos, wyciekły (przypadkiem?) z IPN, upowszechniła, przeprosiła piórem redaktora naczelnego. Solidarność (obok oburzenia na proceder) wyraził autorytet taki, jak arcybiskup lubelski.
Tylko cóż stąd? Już nie wspominajmy, że i autorytet duchowy był tu najzupełniej samotny. A politycy (o dziwo - prócz Samoobrony i oczywiście SLD) albo udali, że nie ma sprawy, albo, jak niestety PO, stanęli murem za niepojętą postawą swojego lidera, który dalej podtrzymuje oskarżenia, a arcybiskupowi Życińskiemu śmie udzielać upomnień. Prawo i Sprawiedliwość zapomniało starannie, co o okolicznościach utrącenia kandydatury Przewoźnika na prezesa IPN powiedział w kampanii wyborczej - z nieukrywanym obrzydzeniem - sam Lech Kaczyński. Nowy prezes został przez Sejm tryumfalnie przegłosowany, a samopoczucie przeszło trzystu Katonów pozostaje niczym niezmącone. Taki mamy nowy etap “odnowy moralnej". Jedni z nas będą lekceważąco się śmiali, innych może dotknie trwoga o przyszłość? Ale czy mamy nad kim się litować, Mistrzu Adamie?