Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
– mówił Franciszek 10 lipca podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański.
Papież analizuje przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Człowiek pobożny, który w tej przypowieści przyszedł do Jezusa, to obraz większości z nas. Wierzymy, wypełniamy Prawo, albo przynajmniej próbujemy. W ten sposób chcemy być doskonali. Sami. Później jest drugi element. Konieczny. Musimy pozwolić na to, by Samarytanin, który jest dla nas obcy, bo nie myśli jak my (Jezus), wyciągnął nas z naszego rowu, w którym leżymy na pół umarli. Dopiero gdy pozwolimy, by On wzruszył się nad naszą nędzą, by nas opatrzył, by za nas zapłacił i zaglądnął po wszystkim do nas, dopiero wtedy możemy „iść i czynić podobnie”. Dopiero wtedy, kiedy zrozumiemy, że nas uratował, że później nam dał wolność (nie przywiązał tego biedaka do siebie), dopiero wtedy zrozumiemy, że „czynić podobnie” to zobaczyć nędzę konkretnego człowieka. Nie „kwot ludzkich”, nie „ludu”, nie „narodu”, nie „wiernych”, nie „diecezjan” czy „parafian”, nie „współbraci”, nie „katolickich (czy innych) rodzin”, nie „zabójców”, nie „gwałcicieli”, nie „homoseksualistów”, nie „innowierców”, ale nędzę konkretnego człowieka. ©