Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Obecnie toczy się dyskusja na temat wyjazdu Prezydenta RP na moskiewskie obchody 60. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowską Rzeszą. Jeśli właściwie rozumiem, to jedni uważają, że Prezydent powinien tam wystąpić, a to przez wzgląd na pamięć o podpisanym 23 sierpnia 1939 r. “Pakcie o nieagresji między Niemcami i ZSRR" oraz o “zbrodni jałtańskiej", drudzy zaś uważają, że Prezydent nie powinien się tam w ogóle pokazywać, a to przez wzgląd na pamięć o podpisanym 23 sierpnia 1939 r. “Pakcie o nieagresji między Niemcami i ZSRR" oraz o “zbrodni jałtańskiej".
W tej sytuacji wydaje się konieczne przypomnienie, że Pakt z 23 sierpnia 1939 r., zwany też Paktem Ribbentrop-Mołotow, przewidywał w swej części tajnej podział stref wpływów w Europie Wschodniej na wypadek szykowanej przez Hitlera wojny - co zostało potwierdzone 22 września 1939 r. komunikatem w sprawie linii demarkacyjnej między niemiecką i sowiecką strefą wojskową oraz pięć dni później “Traktatem sowiecko-niemieckim o granicach i przyjaźni", który głosił m.in., że “po upadku byłego Państwa Polskiego Rząd ZSRR i Rząd Rzeszy Niemieckiej uważają za swój wyłączny obowiązek odbudowanie pokoju i ładu na tych terytoriach oraz zapewnienie zamieszkującym je narodom pokojowego życia zgodnego z ich charakterem narodowym". Wiemy wszyscy, w jaki sposób te postanowienia zostały wprowadzone w życie. Jeśli idzie zaś o “zbrodnię Jałty", to 11 lutego 1945 r. przedstawiciele rządów ZSRR, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych zgodnie stwierdzili, że jest ich “wspólnym pragnieniem ujrzenie Polski jako państwa silnego, wolnego, niepodległego i demokratycznego" oraz że “oparty na szerszej podstawie" polski Rząd Tymczasowy Jedności Narodowej “będzie miał obowiązek przeprowadzenia możliwie najprędzej wolnych i nieskrępowanych wyborów, opartych na głosowaniu powszechnym i tajnym". Wiemy wszyscy, co się stało z tym pragnieniem. Alianci zachodni wyprowadzeni wówczas przez Stalina w pole mają prawo (jeśli nie obowiązek) domagać się dziś od Rosji słowa prawdy w tej sprawie. Przypomnijmy też przy okazji, że 9 maja 1945 r. Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie liczyły 194 tysiące żołnierzy, Ludowe Wojsko Polskie zaś - 350 tysięcy żołnierzy.
W świetle tego, co powyżej, spór dotyczący aktywnej obecności Prezydenta RP na obchodach moskiewskich należy traktować jako dowód samobójczej zbiorowej głupoty o dalekosiężnych konsekwencjach bynajmniej nie historycznej natury. Rzecz jest tak wielkiej wagi - że ponad dyskusją.
Nieobeznanych ze sprawą informuję, że zbiorowa głupota jest - moim skromnym zdaniem - przeciwieństwem zbiorowej mądrości.
Ale czy taka istnieje?