Słomiany krzyż. Anita Piotrowska o filmie "Godland"

W niezmordowanym świetle białych nocy, przy pojedynczych dźwiękach folkowego rogu, oglądamy świat groteskowo przekręcony, widziany okiem ślepym na przebaczenie, współczucie, na jakiekolwiek namiętności.

18.01.2023

Czyta się kilka minut

fot. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty / materiał prasowy

Islandzkie kino często niesie ze sobą inne doświadczenie czasu i przestrzeni. Ruch ulega spowolnieniu, natura, klimat i pory roku zdają się bardziej odczuwalne, emocje – niczym w wulkanie – długo i niespiesznie bulgoczą pod powierzchnią, zanim znajdą gwałtowne ujście. Tak jest w filmie Hlynura Pálmasona, gdzie przez prawie dwie i pół godziny surowy krajobraz pełni funkcję niemego świadka ludzkiej szamotaniny i upadku. A zło występuje w podwójnym kostiumie: religijnym i historycznym, co ma ścisły związek z duńskim panowaniem na wyspie w drugiej połowie XIX wieku. Są także inne, mniej oczywiste przebrania.

Przede wszystkim „Godland” na każdym kroku akcentuje swoją dwujęzyczność, choć tak naprawdę żaden z dwóch oryginalnych tytułów nie ma nic wspólnego z Bogiem. Lucas, wysłany z Danii na misję młody luterański pastor (w tej roli Elliott Crosset Hove), nie zna islandzkiego i choć czasem sprawia wrażenie, jakby świetnie rozumiał, co się do niego mówi, korzysta z tej komunikacyjnej ułomności. Za wszelką cenę musi zdążyć przed srogą zimą i zbudować kościół dla „nieszczęsnej, zagubionej, żałosnej trzody” (tak określa tubylców jego kościelny pryncypał). Jednak mordercza podróż przez góry i rwące rzeki nadweręża nie tylko siły Lucasa, ale i jego powołanie. 

Przełomowy moment następuje, gdy pastor zarządza, by wraz z grupą towarzyszących mu konno tragarzy przeprawić się przez wezbraną wodę. W następstwie tej aroganckiej decyzji ginie miejscowy tłumacz, z którym bohater zdążył wytworzyć bliską, być może erotyczną więź. Na dodatek coraz bardziej wchodzi mu w paradę stary Ragnar (Ingvar Eggert Sigurðsson), charyzmatyczny przewodnik i gawędziarz. W przeciwieństwie do wymoczkowatego i wyobcowanego kapłana to mężczyzna krzepki, zadomowiony w swoim ciele i mocno wrośnięty w „bezlitosną wyspę”. W pewnym momencie porównuje świątobliwego Duńczyka do diabła, choć przecież demony, które w nim drzemią i namnażają się z każdym kilometrem, mają konkretne imiona: pycha, lęk, wyrzuty sumienia, podbiegłe przemocą męskie i seksualne frustracje.

O tych stłumionych uczuciach czy wypalonych ideałach Pálmason i jego stała operatorka Maria von Hausswolff opowiadają niczym rasowi naturaliści. Widzimy zatem, jak różne formy życia toczy robak, jak zima ten rozkład zakrywa, a wiosna odsłania; jak z czasem wszystko roztapia się w swoim naturalnym otoczeniu, ażeby mogło narodzić się z tego nowe. Kiedy zaś ukryte stany ducha i ciała odbijają się w mijanych po drodze widokach, daje o sobie znać wrażliwość Pálmasona jako malarza tudzież artysty wizualnego. Wzrok zastyga na wodospadach, kłębach mgły i erupcjach lawy, przedziera się przez wieczny wygwizdów i wszechogarniającą wilgoć albo zawiesza się na pustce otaczającej ludzkie siedziby. Jakby na przekór niej w środku rozgrywa się całkiem bujne życie.

Okoliczności islandzkiej przyrody uczą jednak pokory i nie mamy do czynienia z typowo pocztówkowym pięknem. Nic dziwnego, że o rychłym wyjeździe z tej bezdrzewnej, kamienistej wyspy marzy Anna, starsza córka duńskiego osadnika, u którego zamieszkuje pastor, gdy wreszcie, półżywy na skutek choroby i wyczerpania, przybywa do celu swej wyprawy. Im bardziej staje na nogi i postępuje budowa świątyni, tym bardziej pogłębia się jego wewnętrzny rozpad. Dostrzega to ojciec Anny, patrząc z niepokojem na jej rosnącą zażyłość z księdzem. Ten, który miał zjednoczyć w wierze wspólnotę (skądinąd całkiem zgraną), nosi w sobie coś toksycznego, co wyczuwa i Ragnar, i jego wierny pies, bo zwierzęta również mają w tym dramacie swoje role do odegrania.

W niezmordowanym świetle białych nocy, przy pojedynczych dźwiękach folkowego rogu, oglądamy świat groteskowo przekręcony, widziany okiem ślepym na przebaczenie, współczucie, na jakiekolwiek namiętności. W odróżnieniu od innych ascetycznych i nieludzkich pastorów, z „Fanny i Aleksandra” Ingmara Bergmana czy „Uczty Babette” Gabriela Axela, postać Lucasa ma bardziej tragi­komiczny rys i do końca pozostaje enigmą. Nie wiadomo, czemu właśnie on, raczej nienawykły do trudów podróży i kontaktu z naturą, został wysłany na obcą, mało przyjazną ziemię. Nie wiemy, dlaczego zamiast dopłynąć na miejsce, wybrał najtrudniejszą z dróg. Można jedynie spekulować, jakie są przyczyny tego, iż mimo świadomości różnic, jakie dzielą Lucasa i wiejską społeczność, coraz bardziej od niej odstaje i coraz trudniej czynić mu kapłańską powinność. Tymczasem w relacjach z gospodarzem, z Ragnarem, Anną i jej młodszą siostrą Idą ujawnia się coraz to nowe oblicze duszpasterza – jakkolwiek takie określenie wybitnie nie pasuje do kogoś, kto chwilami jawi się wilkiem w owczej skórze. Czy raczej owcą, której ze strachu wyrosły wilcze zęby.


CZYTAJ WIĘCEJ: RECENZJE FILMOWE ANITY PIOTROWSKIEJ >>>


Ten wymagający cierpliwości film, stylizowany formatem i ściętą w rogach ramą kadru na stare fotografie, rozpoczyna się bardzo efektowną fałszywką. Oto inspiracją dla całej historii miały być zachowane do dzisiaj kolodionowe zdjęcia, wykonane na szklanych płytkach przez zamorskiego pastora, przemierzającego ongiś Islandię w celach apostolskich. Rzekome znalezisko oznacza dla Pálmasona coś więcej niż scenariuszowy pretekst. Przez całą drogę główny bohater dźwiga na plecach charakterystyczny sprzęt: statyw, wielki drewniany aparat, przenośną ciemnię (zdjęcia w tej technologii muszą być wywołane natychmiast), i w tym także jest coś z misjonarskiego ofiarnictwa. Ale utrwalanie w kadrze tubylców staje się, ze względu na kontekst historyczny, synonimem władczego spojrzenia, choć równocześnie dla nich samych może to być zaszczytem i nowością. 

Związany z Danią islandzki reżyser nie czerpie nadmiernie z narodowych czy cywilizacyjnych antagonizmów. Rytuał fotografowania, metoda „mokrych płyt” i związane z nią osobliwe utensylia przydają filmowi smaczków innych niż polityczne, pozwalając spojrzeć na ludzi, zwierzęta i rzeczy okiem nie tyle pioniersko-zdobywczym, ile dziewiczym. Czyli zupełnie inaczej aniżeli milczący boży posłaniec, który okazuje się szaleńcem i nawet nie patrząc w obiektyw widzi świat na opak, włącznie z własnym poświęceniem. Zresztą wieziony przez niego pokryty słomą krzyż, który miał zwieńczyć nowo powstały kościół, już na początku wyprawy, na skutek księżowskiej buty, zostaje porwany przez wodę.  ©

GODLAND (Volaða land/Vanskabte Land) – reż. Hlynur Pálmason. Prod Islandia/Dania/Francja/Szwecja 2022. Dystryb. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. W kinach.

Hlynur Pálmason urodził się w południowo--wschodniej Islandii – w regionie, gdzie powstał jego najnowszy film. Zadebiutował nakręconym w Danii ekscentrycznym dramatem „Zimowi bracia” (2017), a następnie zrealizował „Biały, biały dzień” (2019). W „Godland”, podobnie jak w poprzednim tytule, wystąpiła jego córka, Ída Mekkín Hlynsdóttir, tu wcielając się w rolę Idy.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 4/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Słomiany krzyż