Skoczek na trampolinie

Pełny tytuł tej książki zawiera jeszcze pytanie: "Skąd pan jest?. Ono też otwiera rozmowę. Pytanie nurtuje pewnie niejednego. Skąd jest Władysław Bartoszewski? Skąd się wziął? Skąd się w ogóle biorą tacy ludzie?.
 /
/

Odpowiedzi nie znajdziemy i sam bohater też jej nie udzieli, choć dowiadujemy się sporo o jego rodzinie ("matka pochodziła z całkowicie zubożałego ziemiaństwa, które przeniosło się do miasta, rodzice mego ojca byli chłopami z Mazowsza") i wychowaniu, o pierwszych lekturach, o zabawach z dziećmi żydowskich sąsiadów (bo mieszkanie służbowe przydzielone ojcu, pracownikowi banku emisyjnego, znajdowało się w żydowskiej dzielnicy Warszawy), o niani straszącej małego Władysława bolszewikami.

"Byłem takim sobie przeciętnym polskim dzieckiem w przeciętnej polskiej rodzinie, która żyła z pracy i układała sobie życie w nowym wolnym państwie" - mówi Bartoszewski. Może właśnie to "wolne państwo" uznać trzeba za klucz? Jedną z cennych i potrzebnych dziś nauk, jakie można wynieść z tej pasjonującej opowieści, jest uświadomienie wartości niepodległego państwa i pochwała rozumnego patriotyzmu. "Dla mnie - tłumaczy Bartoszewski - patriotyzm jest czymś pozytywnym, postawą wolną od demagogicznych podniet, od paranoicznego węszenia za wrogiem... uznanie różnorodności kulturowej, różnorodności pamięci pokoleń, rozmaitość tradycji wzbogaca wspólnotę państwową".

W ubiegłym roku ukazał się tom "Warto być przyzwoitym", zawierający autobiografię Bartoszewskiego wzbogaconą rozmaitymi innymi tekstami. Tamtą książkę recenzowałem dla "Książek w Tygodniku"; teraz w rozmowie prowadzonej przez Michała Komara znalazłem dużo nowych faktów, dopowiedzeń, smacznych szczegółów. Co zresztą nie dziwi w przypadku tak bogatego życiorysu, tak rozległej wiedzy o najnowszej historii i tak morderczo skrupulatnej pamięci, jakimi dysponuje Władysław Bartoszewski...

Auschwitz, konspiracyjna praca w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK i w Delegaturze Rządu, współorganizowanie Rady Pomocy Żydom. Po wojnie członkostwo w mikołajczykowskim Polskim Stronnictwie Ludowym i Ogólnopolskiej Lidze do Walki z Rasizmem, w latach 1946-48 i 1949-54 więzienie (za drugim razem z ośmioletnim wyrokiem). Po Październiku praca w "Stolicy", następnie w "Tygodniku", w latach 70. także na KUL-u. Kilkunastoletnia współpraca z Wolną Europą (w 1970 roku omal nie przerwana kolejnym więzieniem), działalność w opozycji przedsierpniowej i "Solidarności", internowanie, wykłady na uniwersytetach niemieckich. W latach 90. najpierw ambasadorowanie w Austrii, potem dwukrotne kierowanie resortem spraw zagranicznych, i jeszcze mandat senatora. Dziesiątki funkcji (np. prezesa PEN Clubu), tytułów (w tym Sprawiedliwy wśród Narodów Świata), odznaczeń (wśród nich Polonia Restituta przyznana przez władze na wychodźstwie i Order Orła Białego, już w III RP), nagród (m.in. Nagroda Pokojowa Księgarzy Niemieckich), doktoratów honorowych. Książki oraz setki artykułów i prac naukowych o historii II wojny. Wyliczenie niepełne, a i tak onieśmielające.

Wśród licznych (i dobrze zreprodukowanych) ilustracji znajdziemy między innymi odbitkę z przedwojennego "Mojego Pisemka". W numerze z 30 czerwca 1934 r. uczeń Władysław Bartoszewski ("lat 12 i 3 miesiące") odpowiadając na pytanie "Kim chcę zostać i dlaczego" wyznaje, że chciałby zostać geografem, gdyby się to jednak nie udało ("bo - zauważa trzeźwo - w życiu się różnie warunki układają"), wybiera zawód reportera. "Reporterem chciałbym zostać dlatego - tłumaczy - że lubię bardzo pisać różne sprawozdania, fotografować i dlatego, że mam niezłą wymowę".

Autorowi tych słów zdarzyło się istotnie w przyszłości pisać "różne sprawozdania". Jedno zwłaszcza było dość szczególne, bo dotyczyło kilkumiesięcznego pobytu w obozie Auschwitz i zostało nie tyle spisane, ile podyktowane latem 1941 roku, a następnie wykorzystane w podziemnej broszurze. Pięć lat później w peeselowskiej "Gazecie Polskiej" Bartoszewski publikował m.in. relacje z procesów politycznych (nie wiedział, że jego własny proces odbędzie się przy drzwiach zamkniętych), a w latach 60. w "Tygodniku Powszechnym" pisał (na ile pozwalała cenzura) o podróżach do Izraela i Niemiec Zachodnich. "Niezła wymowa" też się przydała, zarówno podczas wieców organizowanych przez PSL, jak i pół wieku później, w służbie dyplomatycznej. Nie wiem tylko, jak z fotografowaniem...

Rozmowa płynie chronologicznym korytem, czasem nieco meandrując albo tworząc boczne odnogi. Wątków mnóstwo, postaci mrowie, na szczęście dwa solidne indeksy, osobowy i geograficzno-rzeczowy, pozwalają bez trudu wrócić do jakiegoś ważnego fragmentu. A takie fragmenty napotyka się co krok.

Wspomnę dla przykładu - w kwestii szczegółów odsyłając do lektury - dramatyczną i sensacyjną historię dochodzenia do prawdy o jednej z najbardziej ponurych kart w historii polskiego podziemia: zamordowaniu w 1944 roku szefa Wydziału Informacji BIP Jerzego Makowieckiego i Ludwika Widerszala oraz wydaniu w ręce gestapo prof. Marcelego Handelsmana i Haliny Krahelskiej. Inny przykład to opowieść o końcu życia Pawła Jasienicy.

Trudno zapomnieć scenę, gdy do leżącego w szpitalu Jasienicy przychodzi Melchior Wańkowicz i pyta umierającego: "powiedz, czy byłeś kapusiem czy nie, prawdę mówił Gomułka czy kłamał?" (przemawiając w marcu 1968 Gomułka powiedział, że aresztowanego w 1948 r. Jasienicę zwolniono "z powodów, które są mu znane"). I scena druga: "Wraz z pułkownikiem Rzepeckim i mecenasem Siłą-Nowickim byłem przy zamykaniu trumny. Nena włożyła do niej ryngraf z Matką Boską Ostrobramską, egzemplarz »Polski Jagiellonów«. Wyszliśmy. A ona - jak się okazało po latach - zasiadła do pisania raportu...". Bowiem Nena, czyli druga żona Pawła Jasienicy, była agentką SB, która nawiązała z nim znajomość, by go inwigilować, i do końca wypełniała zlecone przez mocodawców zadania.

A mimo wszystko na pytanie: "Pan ufa ludziom?" Bartoszewski odpowiada: "Ufam". I dodaje: "Co nas wszystkich cechowało w obrębie totalizmu niemieckiego, potem rosyjskiego? Nieufność! Podejrzliwość! A ja wolałem zaufać i cieszyć się, że ktoś tego zaufania nie zawiódł. A że nie zawsze miałem powody do radości? Nie skarżę się. Moje ryzyko. Mój wybór". O swoich teczkach w IPN-ie, których jest kilkanaście metrów bieżących, mówi powściągliwie i bez nazwisk.

I jeszcze jeden cytat, z finału rozmowy: "Uważam się za dziecko przeznaczenia. Szczególne warunki, w których przyszło mi spędzić całą młodość, od matury do trzydziestego trzeciego roku życia, pozbawiły mnie możliwości wahań. Jedyny wybór, przed którym stałem, był taki: albo zaakceptuję coś, co uważam za zło, albo odmówię akceptacji. Nic więcej. (...) Otrzymałem dar od losu, dar od Boga. Bo w Auschwitz, w konspiracji i w więzieniach widziałem wyraźną granicę między »nami« i »nimi«. To mi dało przewagę". "Więc co w panu jest?" - pyta Michał Komar. "Uważam, że mam rację. Nie, że mam ją z góry! Nie! W gruncie rzeczy jestem człowiekiem niepewnym, nieśmiałym - aż do chwili, gdy podejmę decyzję. Potem zaś zachowuję się jak skoczek stojący na trampolinie. Wykonuję ruch, od którego już nie ma odwrotu". (Świat Książki, Warszawa 2006, s. 320, seria "Autorytety". Do książki dołączono płytę CD z nagraniem fragmentu rozmowy.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2006