Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z wyznań prof. Gilowskiej dowiedzieć się możemy, iż "Lech i Jarosław Kaczyński są klasycznymi mężczyznami ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu", iż prezydent jest politykiem o naprawdę dobrym charakterze, jak i tego, że "Tadeusz Cymański jest solidnym socjalistą". Cóż: są to niewątpliwie prawdy ciekawe i pożyteczne.
Zasadniczym wątkiem rozmowy jest, jak głosi tytuł, "tajemnica Donalda Tuska". O istnieniu tej właśnie tajemnicy, pozwalającej zrozumieć konkretne decyzje premiera (choćby: jego rezygnację z udziału w wyborach prezydenckich) jest Zyta Gilowska głęboko przekonana. Niestety: na przekonaniu rzecz się kończy. Owszem, prof. Gilowska wspomina o jakimś generale, który powiedział jej, że "w zakładaniu PO brali udział ludzie ze służb specjalnych"; owszem, powtarza znaną z poprzednich wypowiedzi tezę o kapryśności i okrucieństwie Tuska - ale tego rodzaju ogólniki, nawet wsparte odwołaniami do eksperymentu Philipa Zimbardo, nie przybliżają nas ani o centymetr do jakiejkolwiek tajemnicy.
Usunięcie Zyty Gilowskiej z Platformy było raczej błędem niż sukcesem Donalda Tuska. Stąd także: łatwo zrozumieć jej emocje. Z drugiej strony: byłoby może lepiej, gdyby prof. Gilowska mniej mówiła o szefie PO, bo im więcej mówi, tym bardziej widoczna jest nikłość jej wiedzy o dawnym politycznym przyjacielu. Byłoby też lepiej, gdyby Zyta Gilowska nie przypominała zwrotu "Donald, bracie" i nie miała pretensji, iż Tusk nie nazwał jej w odpowiedzi "siostrą". Gdyby to zrobił, byłoby jeszcze śmieszniej.
W dniu ogłoszenia rozmowy w "Rzepie" Zyta Gilowska nie wzięła udziału w spotkaniu Rady Polityki Pieniężnej z szefem rządu. Raz jeszcze emocje zwyciężyły. Czy było to zwycięstwo w prywatnej wojnie z Tuskiem, tego nie wiem. Nie wiem także, czy tak właśnie powinna się zachować członkini RPP.