Siła słodyczy. Co mają wspólnego wojna i ciastka

Krzywda dzieci uwypukla ich liczebność na oglądanych przez nas obrazach, widać je jeszcze ostrzej niż dorosłych. Żeby pomnożyć efekty tej szczątkowej pomocy, jaką pełni bezradności ładujemy w paczki, myślimy – powinniśmy myśleć – o tym, żeby dla dzieci było słodko i kolorowo.

28.11.2022

Czyta się kilka minut

 / ANGE1011 / ADOBE STOCK
/ ANGE1011 / ADOBE STOCK

To nie ma być zdrowe, to ma sprawić radość” – taki komentarz znalazłem na liście potrzeb w jednej ze zbiórek dla ludzi w Ukrainie. Tym razem nie szło o odzież termiczną dla wojska ani maść na plecy zbolałe od noszenia bynajmniej nie garniturowych kamizelek. Chodziło o potrzeby zupełnie cywilne, choć w sytuacji naszych braci takie rozgraniczenia tracą sens. Albowiem wytrwałość i możliwości jako takiego przetrwania tych, co marzną z dala od ściśle pojętego „frontu”, liczy się dla wojny tak samo, jak dostawa wyrzutni, pocisków i innego kosztownego sprzętu. Gdyby chwilowo walki z racji pogody miały spowolnić, tym bardziej ważne zacznie być to, jak dzień za dniem przetrwają zimę ludzie pod dachami bloków i kamienic. Nie zburzonych wprawdzie w sensie budowlanym, ale ze zburzonym poczuciem bezpieczeństwa, które stanowi fundament domu rozumianego jako coś więcej niż kupa cegieł.

No więc te listy banalne i łatwe do przewidzenia, choć prawie żaden i żadna z nas nie musiała nigdy planować zakupów, przyjmując efektywność odżywczą za jedyne kryterium, wybierając wyłącznie to, co maksymalnie pożywne, a przy tym łatwe w przechowaniu i proste do zjedzenia, trwałe i najlepiej jeszcze wygodnie pakowane. Ale jeśli zdarzało się wam wspierać osoby w kryzysie bezdomności, jeśli kupujecie „coś do chleba” dla człowieka mijanego w miejscu, gdzie gromadzą się ludzie rzuceni przez los w niechciane warsztaty z survivalu, to znacie ten rodzaj kalkulacji. Z każdej złotówki wydusić jak najwięcej życiowej siły.

Jaki jest zaś kolor racjonalizmu i pragmatyzmu? Z przyczyn, na których zgłębianie nie ma tu miejsca, przytłaczająca większość zdrowych i rozsądnych środków pozwalających tanio zasilić organizm jest szarobura jak kasza lub blada jak mielonka. Wyjątek czyni sok pomarańczowy, o ile w naszych realiach zaliczymy go do listy niezbędności – wszak prościej i rozsądniej, jeśli chodzi o skracanie łańcucha dostaw tudzież ślad węglowy, czerpać wysoce przyswajalną witaminę C z soku z kiszonej kapusty. Śmiało możemy wziąć go za symbol wizualnej nijakości podstawowych pakietów przeżycia na zimę. Może nie uważałem 30 lat temu na zajęciach z pigmentów i palet, ale wydaje mi się, że nie ma w słowniku naszych sztuk plastycznych słowa ani numeru na ten szczególny rodzaj brudnej żółcieni wpadającej w jasnogliniastą ziemistość.

Otóż listę, którą przebiegałem właśnie wzrokiem, ułożył ktoś znający się jednak na naturze człowieka, także tego zaszczutego rakietami i mrozem. Rozumiejący, że zgrzebne szare sukno organicznego przetrwania przeszywa cienka, acz mocna nić przeżycia estetycznego, zwłaszcza gdy chodzi o dzieci – im po prostu wolno chcieć, by świat był kolorowy i słodki. Krzywda dzieci uwypukla ich liczebność na oglądanych przez nas obrazach, widać je jeszcze ostrzej niż dorosłych. Żeby pomnożyć efekty tej szczątkowej pomocy, jaką pełni bezradności ładujemy w paczki, myślimy – powinniśmy myśleć – o tym, żeby dla dzieci było słodko i kolorowo. Dokładnie tak, jak mądrze napisał ktoś na marginesie, jakby chciał z góry przeprosić, że zwraca się do nas, surowo dawkujących naszym bezpiecznym dzieciom łakocie (a i to tylko organiczne, słodzone daktylem i posypane kokosem), żelki, oranżadki i gumy, zwłaszcza gumy, najlepiej w formie jaskrawych dużych kulek, takie, jakich już się prawie nie widuje w porządnych sklepach. Radość, taka zwyczajna, dziecinna – używamy tego słowa, bo tylko dzieciom zezwalamy ją otwarcie przeżywać – z pewnością podwaja wartość kaloryczną gumy, skądinąd złożonej oprócz farby prawie wyłącznie z cukru.

Wstydziłbym się pisać, że gumowe kulki radości to amunicja, z jakiej możemy teraz strzelać, bo byłby to naiwny kicz. Niestety wojny się wygrywa żelastwem, elektroniką i przede wszystkim siłą, której nabywa się, jedząc konserwy z kaszą. Ale pamiętajmy o niej także w odniesieniu do siebie. Teraz, na ostatniej prostej między czarnym piątkiem a mikołajkami, pomyślmy, czy by nie podzielić naszego budżetu na prezenty na dwie równe części. Jedną wydajmy, może za pół ceny też będziemy umieli sprawić sobie radość. Resztę przeznaczmy na to, czego potrzeba Ukraińcom. Ich siła i opór przed Moskalami to najlepszy prezent, jaki możemy teraz razem dostać.©℗

Gdy szukam skojarzeń wojny i łakoci, pamięć podsuwa mi ciastka, które możecie łatwo zrobić oprócz pierniczków na najbliższe święta. Nazywają się „ciastka Anzac”, bo ponoć w takie byli zaopatrzeni żołnierze z korpusu australijskiego i nowozelandzkiego w krwawej operacji Gallipoli w 1915 i 1916 r., gdy państwa ententy próbowały przejąć kontrolę nad Morzem Czarnym. W dużej misce mieszamy 120 g mąki100 g cukru trzcinowego oraz po ok. 80-90 g płatków owsianychstartego kokosa. Topimy 120 g masła, dolewamy doń 2-3 łyżki tzw. złotego syropu albo miodu, kiedy się roztopi – dodajemy łyżkę sody rozpuszczoną w 3 łyżkach ciepłej wody. Tak uzyskaną miksturę przelewamy do miski z suchymi składnikami, mieszamy drewnianą łyżką, formujemy małe okrągłe ciastka i układamy na blasze, zostawiając między nimi parę centymetrów odstępu. Pieczemy w 180 st. C około kwadransa, aż się ozłocą. Delikatnie odklejamy od blachy i studzimy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2022