Sieć nienawiści

Studiując komentarze pod dowolnym tekstem ze słowem „Żyd”, łatwo nabrać przekonania, że internetowy antysemityzm to polska specjalność. Marna pociecha, że w innych krajach występuje w równie silnym stężeniu.

27.12.2014

Czyta się kilka minut

Ul. Stanisława ze Skalbmierza, Kraków (zdjęcie z projektu „Święta wojna” Wojciecha Wilczyka) /
Ul. Stanisława ze Skalbmierza, Kraków (zdjęcie z projektu „Święta wojna” Wojciecha Wilczyka) /

Opublikowany w 2014 r. raport Fundacji Batorego z badań pod kierunkiem dr. Michała Bilewicza, dotyczących mowy nienawiści we współczesnej Polsce, pokazał m.in., że antysemityzm w najbardziej prymitywnej postaci, karmiącej się przede wszystkim różnicami religijno-kulturowymi, jest w zaniku: o ile 10 lat temu utrzymywał się na poziomie bliskim 12 proc., w 2012 r. spadł do 8 proc. Lecz wnioski z raportu wcale nie uspokajają. Postawy antysemickie przejawia jedna piąta Polaków, wśród których najsilniej reprezentowana jest tzw. wtórna forma antysemityzmu, uchodząca za najgroźniejszą, bo w skrajnych przypadkach prowadzącą do usankcjonowanej prawnie dyskryminacji. Bazuje ona na niechęci do Żydów jako konkretnej grupy społecznej, obarczając ich m.in. odpowiedzialnością za Zagładę. Co charakterystyczne: głosiciele takich teorii zaprzeczają, jakoby kierowały nimi uprzedzenia. Mało krzepiący jest też fakt, że 70 proc. badanych młodych Polaków przyznało się do styczności z antysemickimi wypowiedziami w sieci.

Powtórka z historii

10 lat temu przedstawiciele 57 krajów członkowskich Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, w tym Polski, zebrali się na zaproszenie niemieckiego rządu w Berlinie, by zmierzyć się z nowym wyzwaniem, za jakie uznano nasilenie postaw antysemickich, przybierających np. formę wypowiedzi zamieszczanych w internecie, do którego dostęp nie był jeszcze tak powszechny. Stwierdzenie o narastających tendencjach antysemickich jako zagrożeniu dla demokracji i światowego bezpieczeństwa znalazło się w dokumencie podsumowującym konferencję, znanym jako deklaracja berlińska. Politycy przyjęli całą serię zaleceń, jak temu zagrożeniu przeciwdziałać, po czym rozjechali się do domów.

Słuchając dekadę później wypowiedzi panelistów kolejnej konferencji OBWE w Berlinie, łatwo było o wrażenie déjà vu. Znów odwoływano się do przypadających niedawno berlińskich rocznic: Nocy Kryształowej i zburzenia muru. Światowi przywódcy deklarowali, że to pierwsze się nigdy nie powtórzy i antysemityzm nie ma prawa bytu, zachęcając jednocześnie reprezentowanych na konferencji przedstawicieli fundacji i stowarzyszeń, by jeszcze aktywniej angażowali się w zwalczanie negatywnych postaw. Wątek wojny na Ukrainie, traktowany momentami jak równoległa narracja, uświadamiał dobitnie, że z pozoru abstrakcyjne straszaki, które obywatele zjednoczonej i sytej Europy skłonni byliby zamknąć w szufladzie wypchanej eksponatami historycznymi, nie muszą tam spocząć na zawsze.

Nagradzane oklaskami płomienne wystąpienia, np. ambasadorki USA przy ONZ Samanthy Power, nie zatarły jednak smutnego faktu, że problem pozostał ten sam, nasiliwszy się jeszcze latem 2014 r. w związku z konfliktem na Bliskim Wschodzie. A większość krajów, choć ich przedstawiciele oficjalnie deklarują chęć walki z mową nienawiści, nie kwapi się do wcielania w życie przyjętych kiedyś wytycznych. Przyjmując końcowe rekomendacje, niemal toczka w toczkę powtórzono zalecenia sprzed lat dziesięciu.

Mimo że, o ile w 2004 r. antysemityzm w wirtualnej przestrzeni mógł uchodzić za zjawisko nowe i marginalne, to teraz urósł do rangi jednego z głównych problemów.

Sparing z fantomem

Stosunkowo niedawno do rozpowszechniania dyskryminujących treści niezbędny był choćby minimalny kapitał, pozwalający sfinansować ich druk i dystrybucję, a także obrońców w procesach sądowych (casus Leszka Bubla). Teraz, by zyskać miliony odbiorców, wystarczy smartfon. Internet stał się podstawowym medium, za pośrednictwem którego w świat trafia masa antysemickich komentarzy. Szybkość ich rozpowszechniania uniemożliwia oszacowanie skali zjawiska, nie mówiąc o jego kontroli.

Mechanizm rozsiewania internetowej nienawiści, bywa porównywany do gnicia owoców: zaczyna się od wpisów niechętnych Żydom, potem dochodzą komentarze dotyczące innych grup religijnych, kulturowych, etnicznych oraz mniejszości seksualnych. Powstaje coś na kształt chmury, złożonej z równorzędnych, często przeciwstawnych narracji – obarczanie Żydów odpowiedzialnością za Zagładę sąsiaduje z jej negacją. Linki między nimi sprawiają wrażenie, jakby była to dobrze zorganizowana sieć.

Co ciekawe, mowa nienawiści w poszczególnych regionach ma swoją specyfikę. W Europie Zachodniej mocne są postawy antyizraelskie, nasilające się zwłaszcza w związku z konfliktem na Bliskim Wschodzie (u nas, jak wynika z raportu Fundacji Batorego, stosunkowo mało obecne), ale np. we Francji silny jest również antysemityzm spiskowy, oparty na przekonaniu, że Żydzi kontrolują światową politykę, ekonomię i media. W krajach arabskich króluje oskarżenie o mordy rytualne; renesans, podobnie jak w Rosji, przeżywają „Protokoły Mędrców Syjonu”. Zaprzeczanie Zagładzie to domena zarówno europejskich, jak i amerykańskich internautów.

Antysemityzm w internecie łatwo bagatelizować jako głupie gadanie, które nie musi prowadzić do czynów. Bywa wręcz traktowany jako wentyl bezpieczeństwa, bo przecież jak sfrustrowany da upust emocjom, to nie będzie wychodził na ulicę, by tłuc okna synagog. Trudność w dowiedzeniu związku między antysemickimi wypowiedziami a mową nienawiści, nie mówiąc już o przemocy w realnym życiu, stanowi zresztą podstawową linię obrony przyłapanych na rozsiewaniu wirtualnej trucizny.

Przedstawiciele organizacji walczących z „hejtem” w internecie, np. szwedzkiej Expo Foundation czy holenderskiej fundacji Magenta, ze smutkiem przyznają, że wciąż szybciej można skazać kogoś za nielegalne kopiowanie plików z muzyką niż za nawoływanie do bicia Żydów. Tym bardziej że do pomocy nie kwapią się grube ryby internetowego świata. Sacha Reingewirtz, szef Unii Studentów Żydowskich, przywoływał w tym kontekście wielomiesięczną korespondencję z firmą Google, która twierdziła, że nie może sprawić, by w domyślnych wynikach wyszukiwania obok nazwisk znanych osób nie pojawiało się hasło „Żyd”. Wymówką był brak odpowiedniego algorytmu. Dopiero gdy dyplomatycznymi kanałami dano sygnał, że przedstawiciele Google’a mogą stać się we Francji persona non grata, algorytm się znalazł.

Obywatel z pomysłem

To właśnie organizacje pozarządowe – również polskie – robią najwięcej, by zneutralizować skutki rozprzestrzeniania się antysemickiej zarazy. Prowadzą kampanie pokazujące, że internet nie jest zdominowany przez rasistów – choćby w formie klipów, które mogą krążyć po sieci równie szybko jak materiały demaskujące rzekomy żydowski spisek. Współpracują z partiami politycznymi, by pomogły rozpowszechniać przekonanie, że antysemityzm jest czymś, czego powinno się wstydzić. Organizują warsztaty dla młodzieży.

Bywają działania bardziej kontrowersyjne, jak w Szwecji, gdzie eksponuje się z imienia i nazwiska osoby głoszące mowę nienawiści, by uświadomić, że kryjąc się za fałszywymi profilami nie zyskują całkowitej anonimowości. Inny sposób to wprowadzanie barier powstrzymujących przed publikacją wątpliwych treści na portalach społecznościowych w formie ostrzeżeń, że choć internet jest przestrzenią swobodnej wypowiedzi, nie istnieje poza prawem.

Wśród wniosków dotyczących walki z antysemityzmem w sieci znalazła się rekomendacja brzmiąca wyjątkowo konkretnie, a mianowicie wsparcie finansowe obywatelskich inicjatyw edukacyjnych. Przyziemnością odstaje od innych, lepiej brzmiących zaleceń, lecz być może stanowi klucz do tego, by uczestnicy kolejnej konferencji poświęconej antysemityzmowi za dziesięć lat nie znaleźli się znów w punkcie wyjścia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2015