Serhij Żadan: Gdzie jesteście?

Z Serhijem Żadanem wymieniałam maile. Umawialiśmy się na wywiad. „Pogadamy jutro po południu. Ok?”; „Zadzwoń, proszę, pojutrze”; „Spróbujmy dziś” – pisał. Wojna przybrała na sile. Rozmowy nie udało się nagrać. Czekam.

21.03.2022

Czyta się kilka minut

Serhij Żadan. Kraków, 8 czerwca 2015 r. / MATEUSZ SKWARCZEK / AGENCJA WYBORCZA.PL
Serhij Żadan. Kraków, 8 czerwca 2015 r. / MATEUSZ SKWARCZEK / AGENCJA WYBORCZA.PL

Żadan źle się czuje w roli domorosłego politologa, eksperta od Ukrainy, w której tak często obsadzają go dziennikarze. Woli mówić o literaturze albo muzyce. Na wywiad o pisarstwie nie ma jednak na razie miejsca. Jego „Internat” stał się również w Polsce książką wręcz legendarną, teraz tę wojenną powieść (powstała po pojawieniu się na wschodniej Ukrainie „zielonych ludzików” Putina) czyta się jak spełnione proroctwo.

Dziś Serhij walczy, choć nie wziął do rąk karabinu. To walka pisarza-obywatela, który nie opuścił ukochanego Charkowa. Żyje pod artyleryjskim ostrzałem, w huku bomb, patrzy, jak „jego świat”, jak nazywa miasto, w którym mieszka, zrównywany jest z ziemią.

„Słowo”

Kilka lat temu, jesienią, spotkaliśmy się z Żadanem w Charkowie. „Zadzwoń, jak już dotrzesz” – esemesa Serhija odebrałam w nocnym pociągu relacji Kijów–Charków. Nie znaliśmy się dobrze. Rozmawialiśmy zaledwie kilka razy. Ale kiedy zadzwoniłam, Serhij podyktował mi swój adres. Rzucił krótkie: „Wpadaj”.

Kamienica w centrum miasta. W mieszkaniu nie tyle bałagan, co nieład: książki, gazety, płyty, kubki z niedopitą kawą. – Musisz być głodna – stwierdził. – Ugotowałem zupę. Idę podgrzać. Na stole położył talerz jarzynówki i kromkę chleba. Słyszałam, że z mieszkania ktoś wychodzi i ktoś do niego wchodzi. W pokoju pojawiła się dziewczyna. Rzuciła: „Cześć”, zapaliła papierosa, zniknęła za drzwiami. Czuło się, że to otwarty, lewacki dom. Spontaniczne imprezy, po których goście zostają do rana. Przeniosłam wzrok na piłkę. Leżała nieopodal stóp Serhija. Wstał, zaczął kopać i odbijać ją o ścianę. „Chodź, pokażę ci miasto” – powiedział.

Od 24 lutego (dzień ataku Rosji na Ukrainę) Żadan prowadzi na swoim profilu na Facebooku coś w rodzaju „pamiętnika z walczącego miasta”. Z przerażeniem oglądam pierwsze zdjęcia: niebo zasnute dymem, ogień, zgliszcza. W mail­ach pytam, czy jest bezpieczny. 27 lutego Serhij pisze: „Wszystko u mnie w porządku”. 1 marca: „Jestem cały. Bombardują Charków”.

Codziennie na jego profilu pojawiają się nowe zdjęcia i filmy. Bagażnik samochodu osobowego wyładowany po dach. Palca nie wciśniesz. W środku paczki z jedzeniem, środkami czystości, lekami, środkami opatrunkowymi. Pytam jednego z kolegów pisarza, kim teraz jest Żadan. Słyszę: – Krąży między szpitalami, punktami pomocy, odbiera przesyłki i przekazuje je potrzebującym. Organizuje jedzenie, ubrania – czyli rzeczy pierwszej potrzeby podczas wojny. Kim jest? Kurierem, sanitariuszem, kierowcą.

Żadan nie „dołączył do wolontariuszy”. To on sam od 2014 r., kiedy na wschodniej Ukrainie rozgorzał konflikt, zaczął tworzyć sieć wolontariatu w Donieckim Zagłębiu Węglowym. Założył fundację, jeździł z aprowizacją na front. Pisarz umieszcza fotografie ludzi, z którymi współpracuje, i dopisek: „przyjaciele”. Są uśmiechnięci. Pokazują znak Victorii. Jakby wojna toczyła się nie w ich mieście, lecz gdzieś daleko.

Serhij publikuje także zdjęcia miasta. Poranione ostrzałem kamienice, zrównane z ziemią budynki użyteczności publicznej. Zasypane gruzem ulice, na których nie ma żywego ducha. Mieszkańcy ukryli się w piwnicach i schronach, czekają na kolejny alarm bombowy. Charkowa, który pokazywał mi kilka lat temu, już nie ma. Wojna zabija ludzi i miasta.


Paweł Pieniążek: Wojna to trudny czas dla anarchisty. Także dlatego Serhij Żadan jest dziś jednym z najbardziej interesujących ukraińskich intelektualistów. Wielu uznaje go za głos pokolenia wyrosłego w czasach niepodległości.


 

Tamtego jesiennego popołudnia długo spacerowaliśmy po Charkowie, który przedwojenni urbaniści zaprojektowali jako „socjalistyczną metropolię”. Co charakterystyczne dla tamtych czasów, wybudowano ją przy fabryce traktorów. Po rewolucji październikowej Charków stał się na kilkanaście lat stolicą Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Ściągał najlepszych architektów, pisarzy i artystów. Większość tworzyła w duchu wcale nie socjalistycznym, tylko ukraińskim.

Żadan pokazał mi m.in. ukraiński konstruktywizm. Poszliśmy na ul. Kultury 9. – Budynek „Słowo” – powiedział. Historia pięciokondygnacyjnej kamienicy z lat 20. zeszłego wieku jest dobrze opisana. Kilka lat temu nakręcono o niej nawet film. Z lotu ptaka bryła ma kształt litery C (w alfabecie ukraińskim i rosyjskim C to łacińskie S – jak „słowo”). Przed wojną kamienicę zamieszkali najwybitniejsi przedstawiciele ukraińskiej inteligencji. Długo by wymieniać. Byli wśród nich m.in: Arkadij Lubczenko, Ołeksa Slisarenko, Ostap Wysznia, Wołodymyr Sosiura.

W latach Wielkiego Terroru, nocą, mieszkańców „Słowa” budziło pukanie do drzwi. W progu padało szybkie: „Ubrać się”. Wyprowadzeni przez funkcjonariuszy NKWD do kamienicy nigdy już nie wrócili. Trafili do łagrów, gdzie zamęczyła ich katorżnicza praca albo zostali rozstrzelani. Do historii ukraińskiej literatury przejdą jako przedstawiciele „rozstrzelanego odrodzenia”.

7 marca 2022 r. Żadan napisze na Face­booku: „Pocisk uszkodził legendarny budynek »Słowo«. Rosjanie uczynili to celowo: zawsze niszczyli naszą kulturę. Tym razem nie osiągną jednak swojego celu. Rosjanie to barbarzyńcy. A »Słowo« odbudujemy”. Patrzę na zrujnowaną część kamienicy. Wybite okna, wokół gruz.

Andrij Lubka, ukraiński poeta i pisarz, przyjaźni się z Żadanem od wielu lat. Jeszcze do niedawna co kilka dni wymieniali korespondencję (Lubka także został na Ukrainie): – W oblężonym Charkowie pomagają mu przetrwać dwie cechy. Pierwszą nazwałbym „hiperaktywnością”. Bo ten facet musi być w ciągłym ruchu. Nie potrafi bezczynnie siedzieć. Drugą charakterystyczną dla niego cechą jest czarne poczucie humoru. Nawet o najgorszych traumach potrafi żartować. Śmiech, ironia towarzyszą mu zawsze.

Miazga

Zanim został okrzyknięty jednym z najwybitniejszych ukraińskich prozaików, Żadan dał się poznać jako poeta. W szkole lubił bawić się słowem. Pierwsze utwory miały charakter dość chuligański. Nie stronił od przekleństw. Ale nauczycielka (w tamtych siermiężnych, radzieckich czasach) zamiast go zrugać, zachwyciła się. Powiedziała mu: „Pisz, masz talent”.


Literatura może pomóc komuś, kto chce coś więcej zrozumieć ze świata. To zawsze było narzędzie, które pomaga zaszyć dziury pozostawione po polityce. Rozmowa z Ziemowitem Szczerkiem i Serhijem Żadanem


 

Oprócz pisania, Żadan recytuje i śpiewa. Po jednym z krakowskich koncertów zespołu Sobaki w Kosmosie (Serhij jest jego wokalistą) siedzieliśmy przy piwie. Ktoś odezwał się po rosyjsku i od razu chciał połknąć swoje słowa. Serhij odparł: „Ej, spokojnie. Nie jestem rusofobem”.

Wojna też nie uczyniła z niego rusofoba. Zawsze podkreśla odrębność Kijowa i Moskwy. Jest doskonałym znawcą ukraińskiej literatury, ale wychował się w miejscu, w którym kultura ukraińska i rosyjska się splatają. Pisze tylko po ukraińsku. 8 marca zanotował na Facebooku: „Przyjaciele. Nie zapominajcie, historia nie tylko pisze się na nowo. Ona pisze się w języku ukraińskim”.

W Polsce współczesna literatura ukraińska kojarzyła się długo z „fenomenem stanisławowskim”, czyli pisarstwem Jurija Andruchowycza, Tarasa Prochaśki, Jurka Prochaśki. Wszyscy oni tworzyli w Iwano-Frankiwsku (dawnym Stanisławowie). Żadan jest pisarzem na wskroś ukraińskim, ale ma inną niż jego zachodnioukraińscy koledzy wrażliwość. Wschodnia Ukraina, z której pochodzi, długo była pomijana w debacie na temat ukraińskiej tożsamości. Czarna dziura. Miazga i otchłań. Młodzi nic, tylko chcą stąd uciec. Jeśli już wspominało się na świecie o ukraińskim pisarstwie, to czyniło się to w kontekście Kijowa, Lwowa i właśnie Iwano-Frankiwska.

Andruchowycz tak pisze o Żadanie: „Wreszcie poeta i prozaik, tłumacz, reżyser i performer spoza kręgu »fenomenu stanisławowskiego«. (...) Udało mu się połączyć tradycję poezji ukraińskiej (szczególnie futuryzmu) i elementy kultury punk z symboliczną przestrzenią industrialną miejskiego krajobrazu”.

Po dwóch pierwszych powieściach – „Big Mac” (2003, wyd. pol. 2005) i „Depeche Mode” (2004, wyd. pol. 2006) – Żadanowi nie tylko udało się przełamać zachodniocentryczny literacki trend, zapoczątkował także w literaturze modę na wschodnią Ukrainę. Ołeksij Czupa (najpierw trzymał w ręku łopatę, by potem chwycić za pióro); Wołodymyr Rafiejenko (rosyjskojęzyczny pisarz, który postanowił nauczyć się ukraińskiego i w nim tworzyć); Tamara Horicha-Zernia, czyli Tamara Duda (z wolontariuszki stanie się pisarką i opublikuje niezwykle wzruszającą powieść „Docja” – „Córeczka”, ukazującą wojnę z perspektywy kobiety) to znani dziś „donieccy” autorzy. Ale zadebiutują długo po ­Żadanie.

To Żadan jako pierwszy opisał wschodnioukraińską prowincję z beznadzieją jej blokowisk, facetami w dresach, cwaniakami-biznesmenami i inteligentami. To w jego książkach znajdziemy brud poradzieckich podwórek. Nie tylko je opisał, udało mu się przemówić ich slangiem (w Polsce dzięki znakomitym przekładom Michała Petryka). Mistrzowsko operuje kontekstem: nawiązuje do historii i tożsamościowych sporów. Czuje wschodnią Ukrainę, bo to jego ziemia. Urodził się w Starobielsku, mieście na południowy wschód od Charkowa, położonym w obwodzie ługańskim – co za chwilę okaże się ważne – dawniej woroszyłowgradzkim.

Żadan ma jeszcze coś: idealny słuch literacki. Jak mówi Lubka, potrafi wygłosić poważny (wręcz wzniosły i patetyczny) wykład na uniwersytecie, ale też porozmawiać z dresem, a nawet z żulem – po ukraińsku „gopniakiem”. A na scenie łączy swoją poezję z czystym punkiem.

Ojczyzna

Żadan nazywa Donbas i Ługańszczyznę swoją małą ojczyzną. Sportretował ją w dwóch książkach: „Woroszyłowgrad” (2010, wyd. pol. 2013) i „Mezopotamia” (2014, wyd. pol. 2014).

W „Woroszyłowgradzie” do Hermana (głównego bohatera) dzwoni Kocza. „Ma sprawę” – otóż brat Hermana zapadł się pod ziemię. Kocza prosi: niech Herman przyjedzie na kilka dni do Woroszyłowgradu (miasta swojego dzieciństwa). Trzeba dopilnować interesów, Herman – jak to bywa na Ukrainie – pozwolił bratu zarejestrować na siebie biznes. Teraz jest wściekły, bo w Charkowie prowadzi spokojne życie jako „niezależny ekspert” – to znaczy zajmuje się praniem pieniędzy. Żadan pisze: „Redagowaliśmy czyjeś przemówienia, prowadziliśmy seminaria dla młodych liderów i treningi dla obserwatorów wyborczych, układaliśmy programy polityczne dla nowych partii, rąbaliśmy drewno na daczy taty Bolka, w telewizyjnych talk-show broniliśmy demokracji i praliśmy, praliśmy kasę, która przechodziła przez nasze konta”.


Serhij Żadan, pisarz: Podział na „swoich-cudzych”, na „my-wy” bywa bardzo skuteczny i użyteczny, ale też skrajnie upraszczający i niekonstruktywny. Dlatego tak chętnie wykorzystują go populiści.


 

Herman wyznaje: „Odnalazłem wszystkich dawnych znajomych, wszystkie swoje stare miłości, wszystkich nauczycieli i wrogów. Dawni znajomi szczerze cieszyli się z mojego powrotu i na tym się kończyło. Stare miłości poznawały mnie ze swoimi dziećmi i przypominały o niewidzialnym upływie czasu, który czyni nas mądrzejszymi, choć do mądrości musi koniecznie dodać cellulitu. Nauczyciele prosili o życiowe rady, a wrogowie o pożyczenie jakiejkolwiek sumy”. Wyblakłe fotografie, które bohater Żadana przegląda w albumie kochanki, przedstawiają: pionierów, szkolne akademie „ku czci”, kobiety – zmęczone i zaniedbane. Blokowiska, sypiące się mieszkania, dziurawe drogi. Bałagan. W miejskiej infrastrukturze i w ludzkim życiu (każdy rozwiódł się już kilka razy, ma kilka kochanek lub kochanków, były nieślubne dzieci, odsiadki, alkoholizm).

Herman mógłby się poddać, sprzedać biznes brata, zainkasować pieniądze i wrócić do Charkowa, ale nagle okazuje się, że nie o to chodzi. Chodzi o sprawiedliwość. O jakieś ideały – przed mafiosami powiązanymi z miejscową władzą drży bowiem całe miasto. Woroszyłowgrad zaczyna Hermana pociągać. Szuka w nim piękna, seksu, miłości. Choć od przypadkiem spotkanego mężczyzny słyszy: „Wiesz, co ci, Herman, powiem? Wydaje mi się, że wasze problemy są z tego, że za bardzo trzymacie się tych miejsc. Wbiliście sobie do głowy, że najważniejsze to tu zostać, najważniejsze i ani kroku do tyłu, i łapiecie się tej swojej pustki. A tu ni chuja nie ma. Po prostu ni chuja. Tu nie ma się czego trzymać”.

Rozmowa z Olgą, przyjaciółką i księgową Hermana toczy się tak:

„– Chyba chciałaś wyjechać? Co może cię tu trzymać?

– No, jak to co – odpowiedziała po zastanowieniu. – Zawsze są rzeczy, które nas trzymają.

– Zwykle trzyma pewność jutra. Masz pewność jutra?

– Nie – przyznała – nie mam. Ale mam pewność wczoraj. Czasami ona też trzyma”.

W „Mezopotamii” (utrzymanej w podobnym tonie co „Woroszyłowgrad”) Żadan opisze Charków. Nakreśli szkic miasta, do którego przyjechał jako młody chłopak na studia filologiczne. I znów ukaże je przez pryzmat jego mieszkańców. Opisze ich poplątane losy i niełatwe wybory. Posłuży się ironią.

W 2015 r. dostał we Wrocławiu Literacką Nagrodą Europy Środkowej ­„Angelus” właśnie za „Mezopotamię”. Jury tak uzasadniało werdykt: „I w Mezopotamii, i w ukrywającym swoją tożsamość dzisiejszym Charkowie najważniejsze jest bowiem jedno: »Wszystko znajduje się pomiędzy rzekami i wszystko stąd się zaczyna – i wszystkie historie, i cała miłość«. Brzmi górnolotnie? Niech będzie. Ale »Mezopotamia«, będąca ­intymnym portretem ukochanego miasta, jest także, a może przede wszystkim, powieścią o miłości. O rozstaniach i powrotach, o nieprzespanych z zazdrości nocach, o młodzieńczych rojeniach i dorosłych zwątpieniach. O schadzkach w ­eleganckich apartamentach i klubach górnego miasta oraz szybkich randkach w pobliżu nadrzecznych slumsów. Jeśli wielkość pisarza mierzyć jego umiejętnością radzenia sobie z tym najtrudniejszym ­tematem, to lawirującą między ironią a melancholią »Mezopotamią« Serhij Żadan pokazuje, że trzeba się z nim liczyć”.

„Internat”

Zanim do Donieckiego Zagłębia przyszła wojna (2014 r.), na wschodzie kraju miały miejsce „próby” Majdanu, czyli proeuropejskiego zrywu. „Próby”, bo nie ma co porównywać wschodu Ukrainy z jej centralną i zachodnią częścią. Na wschodzie Ukraińców wychodzących pod flagami niebiesko-żółtymi i unijnymi rozganiały bojówki separatystów i miejscowe służby. Swój Majdan miał też Charków, współtworzył go m.in. Żadan. Został dotkliwie pobity. Fotografie jego skrwawionej twarzy opublikowały największe tytuły prasowe na świecie.

Kiedy na wschodzie wojna rozgorzeje na dobre, Żadan z pisarza obnażającego ukraińskie patologie, uciekającego się do humoru i kpiny, zmieni się w obywatela-aktywistę. Zaangażuje się w antykorupcyjne akcje (łapownictwo jest jedną z największych patologii Ukrainy i dotyczy także armii). Podczas podróży na front zobaczy śmierć. I wtedy, i dziś Żadan podkreśla, że sporów nie można rozwiązywać uciekając się do nienawiści. Jest „wschodniakiem”, zna więc ludzi, którzy poparli separatystów, a dziś popierają Rosję. Nie gardzi nimi. Przysporzył sobie tym wrogów. Już kilka lat temu część literackiego środowiska wzywała go, by się określił.


Maciej Jakubowiak o „Internacie”: W świecie, w którym wojna jest podstawowym modelem społecznych relacji, ta prosta rzecz – słuchać, być słuchanym – staje się najwyższą wartością. I najbardziej nieosiągalną.


 

Książkę o wojnie w Donieckim Zagłębiu Żadan długo – jak sam mówi – „nosił w sobie”. Chciał stworzyć uniwersalną opowieść o konflikcie zbrojnym. „Internat” ukazał się w 2017 r. (wyd. pol. 2019), Żadan nie podaje miejsca, w którym toczy się akcja. Wszystko wskazuje jednak, że chodzi o Debalcewe, w którym na przełomie lat 2014-15 rozegrały się ostatnie duże bitwy pomiędzy wojskami ukraińskimi i prorosyjskimi separatystami; później wojna zmieniła się w pozycyjną.

Paszy, głównego bohatera, z zawodu nauczyciela, „wojna nie interesuje”. Nie chce brać karabinu do rąk. Nie chce też uciekać. Ojciec prosi go, by odebrał z tytułowego internatu siostrzeńca. Pasza jest wściekły, ale godzi się spełnić prośbę. W trwającej trzy dni podróży przez zasypane śniegiem drogi Pasza zetknie się z chaosem i okrucieństwem wojny. Zobaczy „tych” i „tamtych”, którzy jeszcze przed chwilą żyli obok siebie. W dramatycznej chwili chwyci za telefon. „Weź – powtarza rozpaczliwie – odbierz, gdzie wy wszyscy jesteście? Odbierajcie telefon. Niech ktokolwiek odbierze. Dlaczego nikt nie odpowiada, gdzie wszyscy jesteście? Gdzie jest ktokolwiek? Gdzie jesteście? Nikogo nie ma, nikogo nie słychać. Nikogo nie żal, nikogo”.

Wciąż czekam na rozmowę z Żadanem. Wierzę, że uda nam się za jakiś czas spotkać. A Żadan opowie mi o swojej nowej książce. Może będzie to kolejna powieść wojenna? Napisana ku przestrodze, bo przecież Serhij pozostał pacyfistą i wciąż powtarza, że salwy z czołgów i karabinów nie rozwiązują konfliktów. A może nie zechce już pisać i mówić o wojnie. Znów, jak przed powstaniem „Internatu”, będzie potrzebował czasu, by „ułożyć sobie w głowie myśli”.

Nie będę mu teraz zawracać głowy wieścią, że Polska Akademia Nauk wysunęła jego kandydaturę do Literackiej Nagrody Nobla. Akademia Szwedzka musiałaby złamać regulamin i swoje zwyczajowe procedury, bo kandydatury można zgłaszać do 31 stycznia. No to niech złamie.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Gdzie jesteście?