Sen dróżnika

Rząd PO niweczy nasze marzenia o lepszej przyszłości, bo nie potrafi zbudować jej fundamentów. Ani przez rozwijanie systemu opieki emerytalnej, ani przez rozbudowę naszych zdolności komunikacyjnych.

18.01.2011

Czyta się kilka minut

To splecione z sobą sposoby patrzenia na świat. Ten dotyczący napięcia pomiędzy czasem przeszłym, teraźniejszym i przyszłym, oraz ten, który mówi, że niemal wszystko (a może wszystko?) jest wymianą myśli.

Solidarność międzypokoleniowa jest, bez wątpienia, kluczem społecznego, kulturowego i cywilizacyjnego rozwoju. Przeszłość, tradycja określają nas niemal całkowicie. Niemal, bo jesteśmy też - proszę wybaczyć użycie tego sformułowania - "zdeterminowani" warunkami teraźniejszości i kształtem marzeń, a także związanych z nimi wyrzeczeń, adresowanych ku przyszłości. Szczególnie silnie motywuje nas pragnienie lepszej przyszłości naszych dzieci i wnuków.

Prawda, że tak jest? Że chcemy, aby i nam, i naszym bliskim żyło się kiedyś lepiej?

Ubezpieczenia socjalne i emerytalne zmieniły świat. Większość tych zmian ma pozytywny charakter, do niektórych, takich jak np. kryzys demograficzny, podchodzimy w sposób ambiwalentny. Uważamy jednak, że owe ubezpieczenia są głównym filarem postępu, przede wszystkim XX-wiecznego, ale przecież tym ważniejszą mogą odgrywać rolę w jeszcze szybciej mknącym XXI wieku.

Niewiele państwa

Nasz poziom życia wyznaczany jest możliwościami zarobkowania. Te zaś zależą od poziomu rozwoju gospodarczego, który im na większej rozwija się fali wolności, tym lepiej. Gospodarka zaś jest niczym innym jak możliwie nieskrępowaną wymianą dóbr oraz - do tego poziomu dotarliśmy, ucząc się tworzyć gospodarkę opartą na wiedzy - wymianą myśli.

Wymiana dóbr i wymiana myśli, jeśli się dokonują w warunkach umożliwiających swobodny przepływ towarów i idei, pozwalają nam coraz lepiej żyć. Stąd tak ważne są systemy komunikacyjne, zarówno te przenoszące dobra materialne, jak i niosące wytwory naszego intelektu. Drogi - bite i szynowe, trakty telekomunikacyjne, informatyczno-internetowe - stanowią podstawę naszego rozwoju.

W tak uplecionym świecie, utkanym z napięć pomiędzy czasem przeszłym, teraźniejszym i przyszłym, połączonym drogami i duktami, służącymi wymianie i porozumiewaniu się, musimy funkcjonować. Sprawność zaś naszego funkcjonowania w jego ramach, a też i reguły, wedle których się poruszamy, wyznaczają instytucje nim zawiadujące i podtrzymujące go przy życiu - konserwując i rozwijając równocześnie. Te instytucje to - w przypadku organizacji społecznych, w których przyszło nam żyć - państwo.

Owego państwa właściwie nie powinniśmy zauważać, nie powinno ono nam - na co dzień - przeszkadzać, rozumiemy jednak, że musi ono istnieć i działać. Ostatnia myśl jest wyrazem znanej zasady, że państwa powinno być możliwie niewiele, ale w obszarach, w których istnieje i interweniuje, powinno być ono możliwie sprawne.

Otóż doczekaliśmy czasów, w których trzy opisywane powyżej strony rzeczywistości szwankują w tej części świata, gdzie włada się językiem polskim. Szwankują i nawalają szczególnie wyraziście, gdy oceniać je porównawczo, odnosząc się do rozwiniętych społeczeństw Europy Zachodniej.

Rzeczywistość narracyjna

O słabości instytucjonalnego państwa polskiego napisano już wiele. Ma ono przynajmniej kilka gigantycznych wad: jest przeregulowane i słabe w sensie proceduralno-interwencyjnym. Nieustannie też abdykuje, rezygnując z przynależnych mu prerogatyw. Przykładem niech będą brak ustawodawstwa dotyczącego metropolii polskich i zaniechania w naprawianiu finansów publicznych. Z drugiej zaś strony państwo represjonuje obywateli, tłumacząc im, że przepis jest rzeczywistością, a być może nawet bardziej jest tą rzeczywistością urzędnicza interpretacja przepisu. Licznymi przykładami służą obywatele prowadzący działalność gospodarczą, starający się zbudować domy i zmagający się z ekologicznymi regulacjami. Obywatele - właściciele owego słabego, mało sprawnego państwa. Ale też prawo własności jest im często odbierane, każdorazowo przez dłużej lub krócej rządzących.

Ostatnio szczęśliwie (podkreślam: szczęśliwie!) dłużej. Przez rząd Platformy Obywatelskiej. Rząd, który odkrył, że jest jeszcze jedna strona rzeczywistości - ta narracyjna, związana z tym, jak o rzeczywistości opowiadamy. Rząd, dla którego rzeczywistością staje się nie świat jako taki, ale sposób jego postrzegania. Rząd z krainy marketingu i PR-u.

Słabość polskich instytucji państwowych dała o sobie znać z dramatyczną siłą w trakcie tragedii smoleńskiej. Nie chcę rozwijać tego wątku. Daleko mi do wizji świata śp. Prezydenta Kaczyńskiego. Chcę jednak powiedzieć, że jego śmierć, nieumiejętność jej wyjaśnienia, a może po prostu przyznania się do zaniedbań, nieumiejętność zajęcia się tymi sprawami tutaj, w kraju, jest porażająca. Tak słabe jest państwo polskie.

Podkreślam - nie prowadzę dyskusji ideowej czy też politycznej, w szczególności nie dotykam określającego polską politykę sporu PiS-PO. Piszę tylko, niejako inżyniersko, o sprawności, a właściwie jej braku, naszej maszynerii państwowej.

Dziury w budżecie, dziury w drogach

W ostatnich dniach Platforma Obywatelska zajęła się demontażem opisanego wyżej systemu. Z nieznanych mi powodów. Ze względu na coś, o czym nie chce nam powiedzieć? To "coś" musi istnieć, przecież nic nie dzieje się bez przyczyny...

Długo czekaliśmy w Polsce na wprowadzenie racjonalnych ubezpieczeń emerytalnych. Pod koniec ubiegłego stulecia kolejne rządy zajęły się tą sprawą. Istotną częścią wprowadzanego rozwiązania są OFE. Reformy jeszcze nie dokończono. Zaproponowano nam sensowną wizję, wprowadzono w życie jej zasadniczą część. Słuchamy dziś wypowiedzi Leszka Balcerowicza, Janusza Jankowiaka, Krzysztofa Rybińskiego i widzimy, że Platforma podjęła decyzję mogącą skutkować całkowitym rozmontowaniem tego rozwiązania. Że poszukując właściwej równowagi pomiędzy potrzebami teraźniejszości i przyszłości, opowiedziała się całkowicie po stronie teraźniejszości.

Podejrzewamy, że stało się tak ze względu na potrzebę załatania dziur w budżecie. Nie wiemy tego wszakże z całkowitą pewnością. Ani tego, jak duże są te dziury. Wiemy przy tym, bo informują nas o tym osoby zaufania publicznego, że czyni się znaczną krzywdę przyszłości. Przyszłości nas samych, przyszłości naszych dzieci.

W tym samym czasie rozbija się polski system drogowy. Ta kwestia wymaga pewnego rozwinięcia, albowiem w odróżnieniu od poprzedniej nie jest tak gęsto wyjaśniana medialnie. Strategicznym celem Polski powinno być łączenie, integrowanie centrów rozwoju kraju, czyli budowa powiązań pomiędzy biegunami własnego wzrostu. W momencie, w którym Ministerstwo Infrastruktury zaprezentowało okrojony plan budowy dróg, okazało się, że zajmujemy się głównie tranzytowymi przejściami przez Polskę, co służy przede wszystkim naszym gościom, nam zaś o tyle mniej, o ile nie jest wspierane przez dołączanie i komunikowanie polskich centrów rozwojowych. Rezygnacja z budowy sieci dróg ekspresowych, które miały dopełnić system autostrad, jest taką właśnie kapitulacją i wiąże się z zaprzepaszczeniem synergii, potencjału rozwojowego, który mógłby się urzeczywistnić, gdyby skomunikować posiadane już, szybko rozwijające się centra.

Wyjaśnijmy to na przykładzie Poznania i Wrocławia. Każda z tych aglomeracji to ponad milion mieszkańców. I Wrocław, i Poznań rozwijają się naprawdę dynamicznie. Łącznie mają potencjał równy warszawskiemu, a może i większy. Miasta leżą 150 km od siebie. To nie jest daleko. Ale zarazem daleko, bo podróż trwa prawie cztery godziny. Droga szybkiego ruchu i prędki pociąg mogłyby zredukować ten czas o połowę.

Łączna siła zakupów, siła ekonomiczna Wrocławia i Poznania, może dać coś niezwykłego. Przedsięwzięć, które są właściwe dla wielomilionowych aglomeracji, nie ma ani w jednym, ani w drugim mieście. A gdyby je połączyć, takie przedsięwzięcia (domy towarowe, muzea etc.) mogłyby się pojawić zarówno we Wrocławiu, jak i Poznaniu. W ten sposób mogłoby się okazać, że 2 + 2 = 5.

Na tym polega rozwój synergiczny. O to chodzi w budowie ekspresowej drogi S-5 pomiędzy Wrocławiem a Poznaniem. Jednej z dróg, z których zrezygnowano.

Ciekawe, że załamanie polskiego planu budowy dróg poprzedzone było kompletnym kolapsem polskiego systemu kolejowego. O dostępie do szerokopasmowego internetu wolałbym nie wspominać.

***

W ten oto sposób rząd Platformy Obywatelskiej niweczy nasze marzenia o lepszej przyszłości. Nie potrafi bowiem zbudować ku niej trwalszych fundamentów. Ani poprzez rozwijanie systemu opieki emerytalnej, ani poprzez rozbudowę naszych zdolności komunikacyjnych.

Model świata, w którym należy twórczo rozwijać napięcie między teraźniejszością a przyszłością, w którym rozwój ufundowany jest na wymianie dóbr i myśli, w którym instytucje państwa są niewidocznym, ale skutecznym zawiadowcą i dróżnikiem, nie jest chyba modelem zrozumiałym dla rządu premiera Tuska.

Rafał Dutkiewicz jest prezydentem Wrocławia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2011