Sekretarz świętego

W kwietniu Jan XXIII zostanie ogłoszony świętym. Mało kto wie, że już pół wieku temu apelował o to... jeden z polskich biskupów – wspomina abp Loris Capovilla, prywatny sekretarz papieża.

10.02.2014

Czyta się kilka minut

Papież Jan XXIII przyjmuje delegację Konferencji Episkopatu Polski; pierwszy z lewej stoi bp Karol Wojtyła.  / Fot. ARCHIWUM FUNDACJI PAPIEŻA JANA XXIII – BERGAMO
Papież Jan XXIII przyjmuje delegację Konferencji Episkopatu Polski; pierwszy z lewej stoi bp Karol Wojtyła. / Fot. ARCHIWUM FUNDACJI PAPIEŻA JANA XXIII – BERGAMO

Środa, 30 września 1964 r. Trwają prace Soboru Watykańskiego II. Biskup Bohdan Bejze z Łodzi (zaledwie 35-letni) energicznie podnosi się z miejsca i zwraca się do zebranych w bazylice św. Piotra: „Santo subito! Jan XXIII, który otworzył sobór, powinien zostać świętym przed jego zakończeniem. Przez aklamację!”.

W bazylice zapada cisza. Przełamuje ją kard. Stefan Wyszyński. Podchodzi do Bejzego. Obok niego stoi już abp Karol Wojtyła. Obaj gratulują odwagi. Przekonują, że to świetny pomysł – symboliczna klamra, która zamknie trzyletnie prace nad reformą Kościoła.

Nie wszystkim udziela się ich entuzjazm. Temat umiera. Odżyje w 2000 r. Jan Paweł II wyniesie wtedy Angela Roncallego na ołtarze. Błogosławiony Jan XXIII ma zostać świętym czternaście lat później, w 50. rocznicę proroczego wystąpienia polskiego biskupa.

WCIĄŻ SEKRETARZ

– Wszystko zaczęło się od was, od Polaków – uśmiecha się abp Loris Capovilla, 99-letni dziś sekretarz Jana XXIII. Oburza się, gdy nazywam go byłym sekretarzem: – Ja nim nadal jestem!

Poznali się w 1950 r. w Wenecji. Arcybiskup Roncalli przewodniczył uroczystościom z okazji dwusetnej rocznicy śmierci Pietra Manuga Mechitara, założyciela klasztoru San Lazzaro degli Armeni. Trzy lata później otrzymał nominację kardynalską i tytuł patriarchy Wenecji. Jego osobistym sekretarzem został ksiądz Capovilla. – Mogłem odmówić? – pyta retorycznie. Ogromny zaszczyt i wielka odpowiedzialność. Po śmierci Piusa XII towarzyszył kardynałowi w podróży na konklawe do Watykanu.

Z Rzymu już nie wrócił. Purpuraci wybrali Roncallego. Capovilla służył mu w sumie dziesięć lat, do jego śmierci w 1963 r. – Dokładnie do 3 czerwca – precyzuje arcybiskup. – Papież leżał w swoim łożu przykryty czerwoną kapą. Ukląkłem przy nim. Zanim odszedł, zdążył jeszcze wyszeptać: „Loris, ciało ludzkie się zestarzeje, ale nie oczy i uśmiech. Uśmiech to słońce, które wschodzi na ustach”.

Abp Capovilla (który w lutym otrzyma od papieża Franciszka biret kardynalski) siedzi wtopiony w skórzany fotel w rogu przestronnej, dobrze oświetlonej sali. Na środku stoi ogromne szklane biurko. Mnóstwo dokumentów. Stosy książek. Na ścianach obrazy – spogląda z nich uśmiechnięty Roncalli. Przygląda się swojemu sekretarzowi, który nie opuszcza murów letniej rezydencji papieża w Sotto il Monte, niedaleko Bergamo w północnych Włoszech. Jan XXIII – będąc jeszcze biskupem – wynajął ją na trzydzieści trzy lata. Spędzał w niej wakacje. Kiedy został papieżem, otrzymał budynek na własność. Capovilla, który zrezygnował z funkcji prałata Loreto, wprowadził się do niego w 1989 r.

Dużo pisze. Pomaga autorom książek o Janie XXIII. Cały czas ma u siebie dokumenty papieża Roncallego. Stara się uporządkować najważniejsze rękopisy. Trafiają one do fundacji w Bergamo. – Tytan pracy – mówią o nim księża, którzy znają go od lat.

PAPIEŻ Z PAPIEŻEM

– Jan XXIII kochał Polskę. Miał do niej sentyment. Jeszcze będąc księdzem, pojechał do Częstochowy. Modlił się na Jasnej Górze – mówi sekretarz. – Cenił i darzył szacunkiem kard. Wyszyńskiego. Kiedy prymas przyjeżdżał do Watykanu, zawsze przyjmował go ktoś z sekretariatu stanu. Miało być uroczyście. Duże wyróżnienie.

8 października 1962 r. Jan XXIII spotkał się w Watykanie z przedstawicielami Episkopatu Polski. Zanotował w pamiętniku: „Przede wszystkim ważne i drogie mi wysłuchanie kardynała Stefana Wyszyńskiego”. Zależało mu, żeby przyjąć prymasa od razu po jego przyjeździe. Gazety w Polsce przypominały, że kardynał – kilka lat wcześniej – musiał czekać ponad tydzień na audiencję u Ojca Świętego Piusa XII. Rozmawiali pół godziny. W cztery oczy. – Bardzo możliwe, że o polityce.

– Papież interesował się sytuacją w Polsce – wyjaśnia ks. Ezio Bolis, przewodniczący Fundacji Jana XXIII w Bergamo. O godz. 12.15 papież spotkał się z całą delegacją w prywatnej bibliotece: „Szlachetne grono wybitnych prałatów, których każdego z osobna otoczyłem uprzejmą życzliwością” – zapisał w notatkach. Z pamiętnika kard. Wyszyńskiego wiemy za to, że Ojciec Święty „mówił o Wawelu, o kościele Mariackim, »którego piękna nie da się porównać z niczym w Bergamo«”, i o polskiej literaturze: „Snuł wspomnienia ze swej lektury dzieł pisarzy polskich (...). Bardzo dokładnie wypowiedział nazwisko Wołodyjowskiego”.

– Najważniejsze jest jednak zdjęcie – zaznacza ks. Bolis. Pamiątkowa fotografia została wykonana na zakończenie. Papież stoi niemal w jej centralnej części. Obok niego prymas Wyszyński. Kilkunastu biskupów. Na samym skraju – 42-letni Karol Wojtyła. Dzieli go od Ojca Świętego dziesięć osób. – Jest to najprawdopodobniej jedyne zdjęcie, na którym widać tych dwóch papieży – pokazuje mi oryginalną fotografię ks. Bolis. Karol Wojtyła uśmiecha się na niej nieśmiało. Nie patrzy w obiektyw aparatu. – Czy rozmawiał z papieżem? – powtarza moje pytanie zamyślony abp Capovilla, który stał wtedy obok fotografa. – Na pewno. Ale była to raczej wymiana grzeczności. Wojtyła nie był jeszcze arcybiskupem, a tylko administratorem archidiecezji krakowskiej.

TELEFONY, TELEFONY

Osiem lat po śmierci Jana XXIII jego sekretarz został arcybiskupem-prałatem Loreto. Zapraszał do siebie hierarchów z całego świata. Każdego roku – dokładnie 2 lutego – odwiedzał go biskup z Polski, który odprawiał uroczystą mszę w bazylice Santa Casa. – W końcu przyjechał abp Karol Wojtyła. Mogłem go lepiej poznać – wspomina abp Capovilla. – Nigdy nikomu o tym nie mówiłem, bo bałem się, że zostanę okrzyknięty profetą, ale już wtedy wiedziałem, że on zostanie następcą św. Piotra. Dlaczego? Znał języki obce, był młody i dużo podróżował.

Karol Wojtyła został papieżem 16 października 1978 r. Spotkali się rok później w papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo. Rozmawiali o Soborze Watykańskim II. Jan Paweł II nazwał Jana XXIII prorokiem. – Powiedział, że prorocy cierpią, ale papież Roncalli miał rację i teraz żyjemy w epoce przez niego rozpoczętej – relacjonuje abp Capovilla. Proces beatyfikacyjny Angela Roncallego rozpoczął jeszcze Paweł VI w 1965 r. Trwał 35 lat. Tyle zajęło zebranie świadectw osób z całej Europy i przeanalizowanie dokumentów papieża. Siostry zakonne z letniej rezydencji Jana ­XXIII w Sotto il Monte przekonują, że zajęłoby to dużo więcej czasu, gdyby nie zdecydowana reakcja Jana Pawła II.

27 kwietnia będzie miała miejsce kanonizacja dwóch papieży: Roncallego i Wojtyły. – To dobra decyzja Franciszka? – pytam zamyślonego abp. Capovillę. Cisza. Nie odpowiada. Milczenie przerywa telefon. Odbiera. Odkąd otrzymał nominację kardynalską, nie ma chwili, żeby ktoś nie zadzwonił z gratulacjami. – Dzwonił premier i prezydent. Lokalne władze. Przyjaciele. Znajomi. Kardynałowie. Biskupi. Księża – wymienia ks. Bolis.

BIEDNY JAK KARDYNAŁ

Abp Capovilla wstaje przed 5.00 rano. Sprawdza pocztę. Później Msza w kaplicy na parterze rezydencji. Odpoczynek. Przegląd prasy. Śniadanie. Rytm dnia. W niedzielę – transmisja modlitwy Anioł Pański. Jest 12 stycznia. Sekretarz siedzi wpatrzony w mały ekran telewizora. – Nagle słyszę swoje imię. Wstrząs – relacjonuje Capovilla. Papież Franciszek ogłasza listę nowych kardynałów. Dziewiętnaście osób z dwunastu krajów. W tym trzech dostojników, którzy ukończyli 80 lat. Dostaną purpurę „za szczególne zasługi dla Stolicy Apostolskiej i Kościoła”.

– Od 50 lat abp Capovilla daje świadectwo świętości swojego papieża. Spisuje jego teksty. Systematyzuje dokumenty – tłumaczy ks. Bolis.

„Jestem szczęśliwy. Rozpoczął się zmierzch mojego życia, a pojawił się w nim jeszcze promień słońca” – miał kiedyś powiedzieć do siebie abp Capovilla. W Sotto il Monte biją dzwony. Przychodzą goście, bez zapowiedzi. „Trochę jestem zakłopotany, bo kiedy mówi się o kardynale, myśli się o osobie, która ma władzę, jest znana i zamożna. A ja jestem biedny. Nie mam niczego. Tak jak papież Jan ­XXIII” – wyjaśnia każdemu z osobna Capovilla.

Nominacja kardynalska, którą otrzyma na konsystorzu pod koniec lutego, może być wstępem do kwietniowych uroczystości kanonizacyjnych. W Sotto il Monte poruszenie i przygotowania do podwójnego święta. Proboszcz zamierza zorganizować pielgrzymkę do Rzymu. – Tylko po co? – zastanawia się sekretarz. – Przecież bilet w obie strony kosztuje dwieście euro. Nocleg i wyżywienie – trzysta. W sumie pół tysiąca euro. Za te pieniądze można by przygotować uroczystości w parafii: z telebimami, jedzeniem, czuwaniem i mszą świętą.

Skromny. Wręcz biedny. Jak Jan XXIII. Kiedy burmistrz Bergamo – po ogłoszeniu papieskiej nominacji – chce mu podarować piuskę kardynalską, odmawia i proponuje, by raczej wyremontować kościół, albo szkołę. „Będzie z tego większy pożytek” – mówi. – Gdyby się zgodził, miałby u siebie wizytę fotoreporterów z burmistrzem, który zrobiłby sobie jego kosztem darmową reklamę – tłumaczą decyzję Capovilli mieszkańcy Sotto il Monte. Coś w tym musi być, bo na razie nie widać, żeby ruszył jakikolwiek remont w miasteczku.

***

Abp Loris Capovilla przekonuje, że Jan XXIII i Franciszek mają wiele wspólnych cech. Może chodzi o „mentalność proboszcza”? Albo o prostotę i szczerość w kontaktach z innymi? Ubiegły rok, 1 kwietnia. Sekretarz podnosi słuchawkę telefonu. Dzwoni papież Bergoglio. „Pronto, arcybiskup Capovilla? Mówi Franciszek”. – Zaniemówiłem – przyznaje duchowny. Ojciec Święty chce podziękować za broszurę przygotowaną przez arcybiskupa na 50. rocznicę śmierci papieża Roncallego. „Każde słowo, które tam napisałeś, jest jak homilia” – ma powiedzieć Franciszek.

Ulotka jest formatu kartki ze szkolnego zeszytu. Składa się na trzy części. Capovilla otwiera szufladę. Wyciąga kilkanaście broszur – każda jest poświęcona innemu wydarzeniu: „Rok Wiary”, „Beatyfikacja Jana ­XXIII”, „Boże Narodzenie”. – Jednym z niewielu Polaków, do których wysyłałem moje ulotki, był Karol Wojtyła – uśmiecha się Capovilla. – Powiedział ksiądz arcybiskup Janowi Pawłowi II, że przewidział jego pontyfikat? – pytam. Cisza. Na twarzy sekretarza pojawia się uśmiech. – Jesteś katolikiem? – odpowiada pytaniem na pytanie. Przytakuję. – To idź się wyspowiadaj, bo ukradłeś godzinę mojego czasu.  


JACEK TACIK jest dziennikarzem „Wiadomości” TVP 1.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2014