I ty to nazywasz kryzysem?

Sierpień spędziłem w Paryżu, nie ma bardziej wyluzowanych ludzi na świecie niż paryżanie. Czy mi się to podoba? Tak, ale w czasach spowolnienia gospodarczego nie można sobie pozwolić na błogie nicnierobienie.

08.10.2012

Czyta się kilka minut

Jeffrey Gitomer / Fot. www.gitomer.com
Jeffrey Gitomer / Fot. www.gitomer.com

JACEK TACIK: Idzie wojna? JEFFREY GITOMER: Gdzie? Do Europy? Straszą nią minister Rostowski i prezydent Francji Hollande. Jeśli dojdzie do jakiejkolwiek wojny, to prędzej w Teheranie niż w Warszawie. Europa jest na tyle cywilizowanym kontynentem, żeby inaczej radzić sobie z problemem finansowym oraz z tym drugim problemem, wiążącym się z brakiem zaufania. Młodzi Hiszpanie i Grecy właśnie stają na barykadach. Ale oni nie będą motorem wojny, najwyżej rewolty. Jednak nawet wtedy nie przeceniałbym jej skutków. Scenariusz na przyszłość jest bardziej banalny: gospodarki Grecji, Portugalii i Hiszpanii osiągną dno, by następnie się od niego odbić i wrócić do sytuacji sprzed 2008 r. Mimo to, Europa to nadal najlepsze miejsce do życia na naszej planecie. Macie tu wszystko: kulturę, historię, tradycję, architekturę, dobre jedzenie i euro. Kiedy będziemy mogli mówić o końcu kryzysu? Nie ma żadnego kryzysu. Owszem, jest problem, ale to nie kryzys. Gdyby upadały instytucje finansowe, gdyby europejskie giełdy notowały gigantyczne straty, a ludzie wybierali z banków na potęgę oszczędności z obawy przed dewaluacją, wtedy moglibyśmy mówić o kryzysie. Przynajmniej w najbliższej przyszłości nic takiego nie powinno się wydarzyć. Natomiast gospodarki krajów Europy zwalniają. Ludzie tracą wiarę w unijnych liderów. Zresztą niepokojem ogarnięci są też Amerykanie. Z obawy przed niepewną przyszłością wydają mniej, a pieniądze trzymają na czarną godzinę. To odbija się na gospodarce. Kupujemy mniej, więc też produkujemy mniej, a mniejsza produkcja oznacza większe bezrobocie. W tym miejscu powinno zainterweniować państwo i przerwać to błędne koło. Zamiast interwencji mamy w Europie politykę tzw. austerity, cięć i oszczędności. Grecy znaleźli już winnego swej dramatycznej sytuacji: to Niemcy. Jakie to proste, prawda? Starczy znaleźć winnego, żeby móc lepiej spać. Po co obarczać się odpowiedzialnością za swoje czyny? Co z tego, że grecka gospodarka od przynajmniej kilkunastu lat jest wywrócona do góry nogami, a niemiecki rząd – starając się pomóc – pompuje w nią teraz miliardy? Ludzie boją się odpowiedzialności, łatwiej winić innych. Dlaczego Nicolas Sarkozy przegrał wybory we Francji? Bo został uznany za winnego złej sytuacji gospodarczej w kraju. Innymi słowy oberwało mu się za Greków, Portugalczyków i Hiszpanów. A teraz Francuzi łapią się za głowy i pytają: co myśmy zrobili najlepszego? Wybraliśmy nie tego człowieka, Hollande nie nadaje się do tej roboty. On ani nie pomoże Francji, ani nie stanie się liderem Europy. „Ludzie nie lubią być sprzedawani, ale uwielbiają kupować”: to jeden z Twoich ulubionych cytatów. Politycy nas sprzedali? Na tym polega ich robota. Politycy potrafią być elokwentni i czarujący, ale przede wszystkim zajmują się kłamaniem. Także Obama i Romney kłamią, jak wszyscy. Chodzi o to, by wybierać mniejsze zło, czyli polityka, któremu zdarza się czasem powiedzieć prawdę. Bezrobocie w Europie rośnie, bez pracy jest co trzeci, a nawet co drugi młody Europejczyk. U kogo ma szukać pomocy? Niech sam sobie pomoże. Każdy jest panem swego losu. Myślisz, że jutro rano zapuka do twoich drzwi premier Tusk i z uśmiechem da ci czek? To tak nie działa. Ciężko pracujesz, zarabiasz, płacisz podatki. Gdyby wszyscy pracowali ciężej, świat wyglądałby inaczej – śmiem twierdzić, że byłby lepszy. Zobacz, przed chwilą kupiłem koszyczek malin. Zapłaciłem 2 zł i 90 groszy. Facet, który mi go sprzedał, stoi niemal cały dzień na skrzyżowaniu Grzybowskiej i alei Jana Pawła II. Ile może dziś zarobić? 50 zł? Może mniej, ale nie załamuje się i nie czeka bezczynnie na prezent od rządu. Wielu bezrobotnych to absolwenci uczelni. Jak przekonać magistra politologii czy dziennikarstwa, żeby sprzedawał maliny? Nie chodzi o to, żeby politolog spędził całe życie na handlu owocami. Ale gdy bezrobocie rośnie, a ty nie możesz liczyć na wymarzoną pracę, to szukasz jakiegokolwiek tymczasowego sposobu na zarabianie. Za coś trzeba żyć. Możesz sprzedawać maliny, zatrudnić się w hipermarkecie lub pomyśleć o własnym biznesie. Bezrobocie wśród młodych Hiszpanów dawno przekroczyło 50 procent. Dlaczego nie zajmą się turystyką? W Hiszpanii jest mnóstwo turystów! Trzeba mieć na siebie pomysł w każdych okolicznościach, nawet najmniej sprzyjających. Ale bezrobocie wśród młodych to też wyzwanie dla uczelni. One muszą zacząć przygotowywać studentów do funkcjonowania w realnym, konkurencyjnym świecie. Teraz jest tak – i to dotyczy chyba całego świata – że studenci zdobywają wiedzę od osób, które na uczelni są od zawsze i od zawsze mają pracę, nie znają świata poza uniwersytetem. Jak mają przygotować studentów do życia na trudnym rynku pracy? To się musi zmienić. Absolwenci powinni mieć narzędzia, dzięki którym utrzymają się na powierzchni rynku pracy. Winny jest więc zły system edukacji? To uproszczenie. Powtórzę: każdy jest kowalem własnego losu. Dlaczego młodzi zwlekają z podjęciem pierwszej pracy do zakończenia studiów? Dlaczego jeszcze w ich trakcie nie myślą o założeniu własnego biznesu? Dlaczego nie wezmą swego życia we własne ręce, dlaczego nie spróbują – poza dyplomem – zdobyć też praktycznej wiedzy? Ty przerwałeś studia. Ale nie przerwałem nauki. Wciąż jestem studentem, który ma 66 lat i codziennie uczy się nowych rzeczy. Po zakończeniu mojej przygody z uczelnią od razu wyjechałem do Wiednia. Wyobrażasz sobie moją złość, kiedy ktoś mnie pytał o Habsburgów, a ja nie miałem o nich zielonego pojęcia? Zacząłem o nich czytać. Kupiłem kilkanaście książek. Był we mnie głód wiedzy, który pozostał zresztą do dziś. Każdego dnia stawiam sobie za cel nauczenie się choć jednej nowej rzeczy, bo – jak mawiał mój mentor – państwowa edukacja nauczy cię najwyżej zarabiać na życie, ale dopiero samokształcenie pozwoli ci zdobyć fortunę. Powiedz to Grekom, którzy pracowali na kierowniczych stanowiskach, a teraz sprzątają toalety w szwedzkich szkołach. Z Grecji wyemigrowało ponad milion osób. To ma być kryzys? Ci ludzie wyjeżdżają, żeby znaleźć pracę, zarobić. Kiedy gospodarki krajów Unii znów nabiorą prędkości, większość z nich wróci do Grecji. Wiesz, czym jest naprawdę kryzys? Kryzys to emigracja setek tysięcy Syryjczyków, którzy muszą uciekać ze swego kraju z powodu wojny. Ci ludzie balansują na granicy życia i śmierci. Z liczbami trudno polemizować: dług publiczny Grecji to ponad 160 proc. PKB, a Włoch 120 proc. PKB. José Manuel Barroso zapowiada europejski „New Deal”. Na czym on ma polegać? Jak kiedyś Roosevelt, tak teraz szef Komisji Europejskiej będzie pomagać potrzebującym? Nie chodzi przecież o to, żeby rozdawać ryby, tylko żeby ludzie dostali w końcu wędki. Niech zaczną łowić na swój rachunek. Ładnie powiedziane – ale jak? Szalenie ważne jest pozytywne nastawienie i głód sukcesu. No bo jeśli drugi, piąty i dziesiąty raz z rzędu nie dostaniesz pracy, to w końcu zaczniesz sobie wmawiać, że coś jest z tobą nie tak: że jesteś głupi, że może nic nie potrafisz – i odpuszczasz. Nie wolno ci tego zrobić. Musisz mieć pewność, że jesteś najlepszy, a jeśli już dostaniesz pracę, to poświęcisz się jej w stu procentach. Niemal cały sierpień spędziłem we Francji, zatrzymałem się w Paryżu. Możesz mi wierzyć, nie ma bardziej wyluzowanych ludzi na świecie niż paryżanie. Możesz wejść do kawiarni, zamówić kawę i siedzieć przy niej cały dzień tępo wpatrzony w przechodzących obok ludzi. Nikt ci nie zwróci uwagi, nikt nie będzie wciskał ci na siłę dodatkowej filiżanki czy rogalika. Czy mi się to podoba? Tak, ale w czasach zwolnienia gospodarczego nie można sobie pozwolić na błogie nicnierobienie. Trzeba działać. Jak na swoich szkoleniach zachęcasz menedżerów do działania? Dam przykład. Zwolnienie gospodarki oznacza hamowanie w handlu. Mniej kupujemy, a więc mniej sprzedajemy. Czy to ma być alibi dla sprzedawców, którzy ponoszą straty? Nie! Trzeba działać, a to oznacza ciężką pracę. Wstajesz wcześniej, śniadanie jesz już z potencjalnym klientem, podczas obiadu spotykasz się z kolejnym klientem i jeszcze w ciągu tego samego dnia odbywasz dwie rozmowy biznesowe. Niemożliwe? Wystarczy się zorganizować. Ale na brak pieniędzy nic nie poradzisz. Sam mówisz, że w niepewnych czasach ludzie nie mają albo nie chcą wydawać oszczędności. W USA zwolniła produkcja. Ten sektor wpadł w poważne tarapaty, ale spowolnienie nie dotyczy już np. służby zdrowia. Lekarze i pracownicy medyczni mają się całkiem dobrze. Podobnie jest z innymi branżami. Mamy dostatecznie dużo pieniędzy na rzeczy niezbędne i niedostatecznie dużo na luksusowe. Zamiast jechać na czterotygodniowe wakacje, wybieramy krótsze. Naprawdę chcesz mnie przekonać, że jest bieda? Popatrz na tych ludzi [rozmawiamy w holu jednego z warszawskich hoteli – JT]: drogie garnitury, nowoczesne komórki i zegarki. Nocleg za kilkaset złotych. Pieniądze leżą na ulicy. Wystarczy, że sięgniesz po nie przed konkurencją. Ja doradzam, jak to zrobić. Doradź więc politykom, którzy szukają odpowiedzi, jak uporać się z kryzysem? To duże pytanie, które wymagałoby dużych odpowiedzi, a ludzie potrzebują indywidualnych, a co za tym idzie – małych odpowiedzi na ich indywidualne i małe pytania. Możesz pomóc swojemu otoczeniu, ale nie pomożesz całemu światu. Próbowałeś? Nigdy. Mam firmę, zatrudniam kilkanaście osób. Pomagam też najbliższej rodzinie, ale nie mogę być menedżerem wszechświata. Mam własny wszechświat, który staram się ulepszać. Jeśli trzeba, pomogę sąsiadom. Gdyby każdy zajął się swoim wszechświatem, to i cały świat byłby lepszy. Tego nie da się załatwić odgórnie. Żaden polityk nie zrobi tego za nas. Słyszę Kennedy’ego: „Nie pytaj, co państwo może zrobić dla ciebie...” „... zapytaj, co ty możesz zrobić dla państwa”. Tak, nie ma prostych rozwiązań. Nie pytaj mnie o magiczny klucz do sukcesu. On nie istnieje. Chcesz odnieść sukces? Bierz się do ciężkiej pracy. Od ponad 20 lat wstaję rano i zaczynam dzień od spisywania moich myśli. Kiedyś wysyłałem je do gazet, teraz publikuję na blogu, Twitterze lub moim kanale na YouTube. Każdy może być dziś „New York Timesem” i na tym zarabiać. Wystarczy, że ma coś ciekawego i mądrego do powiedzenia. 
JACEK TACIK jest dziennikarzem TVP Info.

JEFFREY GITOMER Co może zatrzymać człowieka, który od ponad 20 lat wpaja menedżerom, że najważniejsza – poza ciężką pracą i dyscypliną – jest punktualność? Polskie maliny. Gdy wbiegł spóźniony do hotelu, w którym na niego czekałem, trzymał je w koszyczku. – Zawsze jestem na czas, ale tym razem... – wskazał zakłopotany na owoce. Jeffrey Gitomer ma 66 lat. Wysoki, szczupły, pogodny. Czy to kwestia jego amerykańskiego uśmiechu, czy wewnętrznego czaru? W każdym razie umie wzbudzić zaufanie. Zresztą zaufały mu już miliony na świecie. Nazywany międzynarodowym guru i ekspertem sprzedaży, wydał kilkanaście książek, z których 10 trafiło na listy bestsellerów „New York Timesa” (w Polsce ukazało się sześć z nich, m.in. „Złota książeczka nastawienia na TAK” czy „Osiągaj zamierzone cele”). Doradza, przekonuje i motywuje do pracy i inicjatyw – oraz do brania odpowiedzialności nie tylko za sukcesy, ale i porażki. Z jego wiedzy korzystało kilkadziesiąt firm: doradzał m.in. Coca-Coli, BMW, IBM, Carlsbergowi, Hiltonowi. Prowadzi też szkolenia i wykłady; jego słuchaczami są prezesi z całego świata. National Speaker Association uznała go za jednego z najwybitniejszych mówców Hall of Fame. Gitomer publikuje w prasie i prowadzi własny blog (www.gitomer.com); jego konto na Twitterze śledzi 50 tys. osób. Kiedy zadaję mu kolejne pytania, na które odpowiada żywiołowo – podnosząc lub ściszając głos, gestykulując – zaczynam żałować, że żadna kamera nie rejestruje naszej rozmowy. Gitomer jest w żywiole. A czy ma rację? – Nie skończyłem studiów, ale ciężko pracowałem. Czy mi się udało? Sam oceń – prowokuje.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2012