Moja wojna

Nowoczesna mafia nie walczy już na ulicach, ale inwestuje duże środki w sektor mieszkaniowy, finansowy, rozrywkowy i gastronomiczny. Mafia jest dziś największym i najbogatszym przedsiębiorstwem we Włoszech.

18.06.2012

Czyta się kilka minut

Giovanni Tizian / fot. Jacek Tacik
Giovanni Tizian / fot. Jacek Tacik

SKAZANY NA ŚMIERĆ
Nie ma w nim emocji. Oczy spuszczone, jakby obojętne, a może zamyślone. Twarz nieruchoma. Nawet na chwilę nie pojawi się na niej kłopotliwy grymas czy niekontrolowany uśmiech. Człowiek zagadka. Raczej nieufny. Na pytania odpowiada z precyzją, ale każde kosztuje go wiele wysiłku. Często spogląda na zegarek. Daje do zrozumienia, że rozmowa nie może ciągnąć się w nieskończoność. Przysłuchuje się jej dwóch uzbrojonych policjantów. Od czasu, gdy włoska mafia wydała na niego wyrok śmierci, nie odstępują go na krok.
Giovanni Tizian ma 29 lat. Skończył prawo; pracę dyplomową poświęcił międzynarodowym odgałęzieniom włoskich grup przestępczych. Został dziennikarzem, pisze o mafii. W głośnej we Włoszech książce „Gotica” udowadnia, że mafijne klany dawno przestały być problemem włoskiego południa, lecz opanowały też północ kraju. Publikuje w największych włoskich gazetach: tygodniku „L’Espresso”, miesięczniku „Narcomafie” i dzienniku „Gazzetta di Modena”.
Był dzieckiem, gdy kalabryjska mafia ‘ndrangheta zamordowała jego ojca, a pod fabrykę dziadka podłożyła ogień. Uciekł z rodziną z rodzinnego południa na północ Włoch. Pogróżki mafii – i decyzja o przyznaniu ochrony, podjęta przez włoską policję tuż przed Bożym Narodzeniem 2011 r. – na nowo rozbudziły w nim wspomnienia z dzieciństwa. Tylko że tym razem to on stał się celem ‘ndranghety. Miliony Włochów zobaczyły w nim następcę Roberta Saviano, autora przetłumaczonej na kilkadziesiąt języków książki o neapolitańskiej mafii „Gomorra”.
Tizian może liczyć na solidarność rodaków: poparło go mnóstwo dziennikarzy, aktorów, polityków i zwykłych Włochów, którzy – w odpowiedzi na akcję antymafijnego stowarzyszenia daSud – zadeklarowali symbolicznie, że także „nazywają się Giovanni Tizian”. Ale dziś za jego obojętnymi oczami – zamiast bohaterstwa – kryje się raczej zmęczenie i chęć powrotu do normalnego życia. Nie chce jednak porzucać dziennikarstwa. Przeciwnie. Mówi, że pisanie to pasja i całe jego życie.
JACEK TACIK
JACEK TACIK: Boisz się śmierci? GIOVANNI TIZIAN: Boję się, że zawładnie ona moim życiem, że będę w mijających mnie przechodniach chciał dostrzec zabójców. Taki paranoiczny i wszechogarniający strach rodzi śmierć. Zamykasz się w domu, zrywasz kontakt z otoczeniem. Umierasz. Ty żyjesz. Bo każdego dnia walczę sam ze sobą i z myślami, które staram się trzymać w ryzach. Zamiast o niebezpieczeństwie, myślę o pracy, o kolejnych artykułach, które piszę dla włoskich gazet i portali internetowych. Piszesz nadal o mafii? Fenomenem, historią i strukturami mafijnych klanów zajmuje się wielu ekspertów i dziennikarzy. W przeciwieństwie do nich, piszę o mafii nowoczesnej, czyli takiej, która jest obecna w życiu każdego z nas, która na dobre stała się elementem włoskiego krajobrazu gospodarczego. To nie jest mafia, która podkłada bomby, tylko taka, która otwiera piekarnie, sklepy i hotele. Zamiast skórzanej kurtki i ciemnych okularów, nosi dobrze skrojony garnitur i jedwabny krawat. Jak zaczął się Twój koszmar? Boże Narodzenie ubiegłego roku: kolędy, choinka, w domu jak zawsze o tej porze świąteczny zamęt. Dzwoni komórka. Policja: „Obejmujemy pana stałym nadzorem”. Przytakuję. Nie zadaję wielu pytań. I tak nie dostałbym odpowiedzi. Sprawa jest jasna: znalazłem się na celowniku mafii. Zaczynam nowe życie, zupełnie inne niż poprzednie. Życie pod ochronnym parasolem. Wstajesz rano i... szybko dochodzi do ciebie, że nie możesz się po prostu ubrać i pójść po bułki. Nie możesz, jak każdy normalny człowiek, założyć adidasów i wybrać się do parku na wieczorną przebieżkę. Każdy twój ruch, każde wyjście z domu czy wyjazd do innego miasta muszą być uzgodnione i zaakceptowane przez policję. I nigdy nie jesteś sam. W kinie przytulony do dziewczyny nie zapominasz, że kilka rzędów dalej obserwują cię ochroniarze. Zawsze ci sami. Zdążyliśmy się już nawet zaprzyjaźnić. Pewnie też dlatego, wiedząc, że oni mają swoje życie i rodziny, staram się noce spędzać w domu. Oni dzięki temu wracają do siebie, a ja przynajmniej na chwilę mogę pobyć sam na sam z moją dziewczyną. Często zmieniasz mieszkania? To sprawy, o których mówić nie mogę. Dostałem do podpisania umowę, swego rodzaju kontrakt, który dokładnie określa, na co mogę sobie pozwolić, o czym mogę mówić, a co jest obłożone tajemnicą. Tych obostrzeń jest bardzo dużo. Wielu nie rozumiem, część wydaje się nielogiczna, ale do wszystkich się stosuję. Wiem, że są po to, żebym był bezpieczny. Trafiłeś na listę dziennikarzy, na których poluje mafia. Są na niej Roberto Saviano, Rosaria Capacchione i Lirio Abbate. Dziennikarstwo we Włoszech nie jest łatwym, a już na pewno nie jest bezpiecznym zawodem. Jedna z włoskich fundacji policzyła, że tylko od 2006 do 2011 r. różne grupy przestępcze groziły 925 dziennikarzom. To wszystko dzieje się w demokratycznym kraju, który od zawsze jest członkiem Unii Europejskiej. Ale w tym samym kraju rośnie wyraźny sprzeciw wobec mafii. Kampania „Nazywam się Giovanni Tizian”, którą przygotowało stowarzyszenie daSud, pokazała, że są nas setki tysięcy: tych, którzy nie chcą żyć w kraju kontrolowanym przez mafijne klany. Politycy, artyści, dziennikarze, duchowni, a przede wszystkim zwykli ludzie – deklarując na stronie stowarzyszenia, że także „nazywają się Giovanni Tizian” – udowodnili, że chcą zmieniać kraj. I nie chodzi tylko o gesty, ale o konkretne działania. Fundacja pracuje nad nowymi rozwiązaniami prawnymi, które mają utrudnić funkcjonowanie organizacji przestępczych we Włoszech. Jeden z internautów pisał: „Ty i Saviano jesteście naszymi młodymi bohaterami”. To nie ma nic wspólnego z bohaterstwem. Jestem dziennikarzem. Słucham, analizuję i piszę. To pasja i powołanie. Ale w pojedynkę – o tym wie każdy – z mafią wygrać się nie da. Dlatego bohaterem zbiorowym ma szansę zostać całe społeczeństwo. Nie wiem tylko, czy będzie to nasze pokolenie, czy może już pokolenie naszych dzieci. Jeżeli ich, to naszym zadaniem, tu i teraz, jest stworzenie legislacyjno-informacyjnej machiny, którą oni po nas przejmą i wprawią w ruch, a która – miejmy nadzieję – raz na zawsze załatwi sprawę z organizacjami przestępczymi. To Twoja osobista wojna z mafią? Jest 23 października 1989 r., mam sześć lat. Mój ojciec, pracownik banku, zostaje zamordowany. Rok wcześniej ktoś podkłada ogień pod fabrykę mebli należącą do mojego dziadka. Nic po niej nie zostaje. Zapada decyzja o wyjeździe z Kalabrii. Ruszamy na północ, do Emilii-Romanii. Śledztwo nie przyniosło żadnych rezultatów. Wiadomo jednak – o czym przekonałem się po latach – że i za morderstwem, i za podpaleniem stała ‘ndrangheta, czyli obok klanu casalesich najpotężniejsza organizacja mafijna we Włoszech. Podobnie jak inne, narodziła się na południu, ale swoje prawdziwe interesy robi na północy kraju. Choć nie tylko, bo jej macki sięgają poza Włochy: jest obecna w Australii, Kanadzie, USA, Ameryce Południowej, Holandii, Niemczech, stawia też pierwsze kroki w Rosji. Zdaniem rządu USA ‘ndrangheta jest jedną z najniebezpieczniejszych grup przestępczych na świecie. A co z sycylijską cosa nostrą? Włochy, szczególnie w latach 70. i 80., stały się areną walk między organizacjami mafijnymi. Cosa nostra, camorra, ‘ndrangheta, klan casalesich i sacra unita prowadziły na ulicach regularną wojnę, w której ginęły setki – bardzo często niewinnych – ludzi. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Zamiast starć – pokój; zamiast strzelania – współpraca. To się po prostu bardziej opłaca. Bo im mniej krwi, tym mniejsze zainteresowanie mediów, policji i śledczych. A mafia – co oczywiste – rozgłosu unika jak ognia. Twoja książka „Gotica” opowiada o mechanizmach współczesnej mafii. Pokazuję, że organizacje przestępcze dawno przestały robić interesy tylko na południu kraju, a przeniosły się – nawiązując do tytułu książki – na północ, za mityczną Goticę. Wyznaczyli ją w ostatniej fazie II wojny światowej hitlerowscy żołnierze, wierząc, że zdołają na niej dać odpór nadciągającym z południa aliantom. Linia Gotów jednak padła, a wraz z nią faszyzm we Włoszech. Gotica stała się w tamtym czasie symbolem włoskiej niezłomności, odwagi i heroicznej walki o wolność [Linia Gotów, po włosku Linea Gotica, miała bronić doliny rzeki Pad; przecinała równoleżnikowo Włochy – red.]. A dzisiaj? Obnaża naszą niemoc, obojętność i ignorancję. Włosi z północy nie rozumieją fenomenu mafii albo nie wierzą w jej obecność na swoim podwórku. Myślą, że mafia jest zamknięta w skansenach w Kampanii, Apulii, Kalabrii i na Sycylii, albo przechodzą obok niej obojętnie. Takiego zachowania nie rozumiem i nie potrafię zaakceptować. Przecież mafia – o czym świadczą twarde dane – jest największym i najbogatszym przedsiębiorstwem we Włoszech. Nowoczesna mafia inwestuje duże środki w sektor mieszkaniowy, finansowy, rozrywkowy i gastronomiczny. Mafiosi są właścicielami hoteli, kasyn i restauracji. Płacąc za kolację albo zatrzymując się na noc w hotelu – nawet o tym nie wiedząc – współfinansujemy niejednokrotnie organizację przestępczą. A ona dla gospodarki jest tym, czym dla człowieka rak: chorobą, która stopniowo wyniszcza cały organizm. Jest na nią lek? Może Kościół? Kościół katolicki we Włoszech – jeżeli chodzi o mafię – jest bardzo podzielony. No bo czym innym jest sytuacja proboszcza w parafii w Mediolanie, a czym innym w Palermo. Ten pierwszy może sobie pozwolić na ostre słowa krytyki pod adresem członków organizacji mafijnych, ale ten drugi – troszcząc się o swoje zdrowie i życie – już nie. I nie dość, że nie może ich rugać z ambony, to musi z nimi współpracować. Czy to przypadek, że na południu wszystkie zlecenia na remonty kościołów czy na budowę salek katechetycznych dostają firmy związane z mafią? Watykan powinien zareagować? Maj, 1993 rok. Agrygent, Sycylia. Jan Paweł II – tym swoim doniosłym i chwilami groźnym głosem – krzyczy ze sceny ustawionej w Dolinie Świątyń do tłumu wiernych, wśród których – obok duchownych – stoją członkowie mafii: „Jakakolwiek ludzka organizacja, mafia – nie może zmienić i podeptać tego najświętszego prawa Boga. Nawróćcie się! Pewnego dnia przyjdzie sąd Boży!”. Te słowa były śmiałe i mocne, ale... nie poszły za nimi konkretne działania. A tych najbardziej potrzebował i potrzebuje Kościół na Sycylii. Na szczęście jest wielu księży, którzy otwarcie angażują się w walkę z mafią. Np. ksiądz Luigi Ciotti, założyciel antymafijnej Grupy Abele, bez przerwy apeluje do duchownych, żeby nie udzielali komunii mafiosom. Zareagowała też Unia Europejska. Tylko naiwni mogą myśleć, że mafia to zmartwienie samych Włochów. W rzeczywistości to problem, z którym boryka się cała Europa, więc powołanie specjalnej komisji antymafijnej złożonej z 45 deputowanych do Parlamentu Europejskiego jest jak najbardziej sensowne. Na jej czele stanęła postać symboliczna: Sonia Alfano, córka zamordowanego przez mafiosów w 1993 r. dziennikarza Beppe Alfano. Chodzi o to, by o fenomenie mafii zacząć myśleć globalnie, czy przynajmniej w skali całego kontynentu, a nie tylko tak, jakby mafia miała swoją narodową tożsamość i była ograniczona granicami jakiegoś państwa. Przecież ‘ndrangheta – o czym niewiele się mówi – już dawno podbiła hiszpańskie wybrzeża. ¬Otwierając tam hotele i restauracje, nielegalnie pomnaża swój majątek. Wśród tych 45 eurodeputowanych, którzy tworzą komisję, gros pracy ma do zrobienia szóstka Włochów. Po pierwsze, muszą wytłumaczyć kolegom i koleżankom z innych krajów, na czym polega fenomen nowoczesnej mafii. Obalić wiele stereotypów. Uświadomić, że mafia działa obok nas, że – nawet o tym nie wiedząc – stykamy się z nią każdego dnia. A po drugie? Do walki z nowoczesną organizacją przestępczą niezbędne są nowoczesne i śmiałe regulacje. Chodzi o takie mechanizmy, które nie tylko będą nakładały ogromne kary finansowe i wysokie kary więzienia, ale – już w zarodku – będą uniemożliwiały mafii wniknięcie w zębatki europejskiej machiny gospodarczej. Bez tego nigdy się od niej nie uwolnimy. 
JACEK TACIK jest dziennikarzem TVP INFO.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012