Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tym samym pogrzebano najsensowniejszy pomysł na stopniowe, honorowe wyjście z pata wokół TK. Ale w czasach, kiedy z pieśnią o jedności na ustach władza lekceważy każdą szansę na kompromis, to szczegół. Czwartkowe głosowanie było znamienne z innego powodu. Opozycja wespół z klubem Kukiz’15 próbowała zerwać kworum, nieskutecznie, bo kilkoro kukizowców w końcu zagłosowało – w tym jedna posłanka, która oddała głos za siebie i za nieobecnego w tym momencie na sali Kornela Morawieckiego. Tenże zapewniał, że odbyło się to za jego wiedzą i „w sensie moralnym nie widzi nic nagannego”, a w manewrze z zerwaniem kworum nie chciał wziąć udziału ze względu i na prośbę swojego syna-wicepremiera. „Z jego strony była sugestia, żebyśmy zachowali się tak, jak się zachowaliśmy” – mówił potem i dodawał, że chce „wspierać polityczne ambicje Mateusza”.
Współczesnym ustrojom można zarzucić nadmierny proceduralizm i zagmatwanie prawa, ale akurat reguła, wedle której nie wolno posłom głosować za kolegę, należy do tych oczywistych. Żal patrzeć, że polityk niegdyś prawy tak jawnie udaje niezrozumienie, że w pracach Sejmu i podobnych instytucji to właśnie respekt dla procedur jest naczelną zasadą moralną. I żal, że jeden z nielicznych członków rządu dających dowody, iż nieobcy jest im instynkt państwowca, naciąga cichaczem ojca na poparcie dealu, który nijak się ma do jego ambicji politycznych. ©℗