Ścieżki integracji

DOROTA DAKOWSKA: - Jak można wytłumaczyć to, co dzieje się dziś na paryskich przedmieściach?

YVES SINTOMER: - Rozmiar obecnych zamieszek zaskoczył wszystkich. Są przyczyny strukturalne: dzielnice, o których mowa, cierpią na niedomiar akcji publicznych, panuje w nich duże bezrobocie. Do tego od wyboru prezydenta Chiraca doszła strategiczna reorientacja polityki miejskiej: porzucono aspekty społeczne, w zamian stawiając na budownictwo. Nie chodzi o zmniejszenie funduszy globalnych przyznanych przedmieściom, ale o ich ukierunkowanie. Była w tym pewna logika: rząd chciał postawić na akcje średnioterminowe. Ale błędną okazała się idea, że odnawianie budynków samoistnie rozwiąże problemy. Jednocześnie można było zaobserwować poważne zmniejszenie liczby osób zatrudnionych w sektorze socjalnym. Zarówno pracownicy pomocy społecznej, jak i nauczyciele czuli od jakiegoś czasu wzrost napięcia. Elementem, który wywołał zamieszki, były niewątpliwie wypowiedzi ministra Sarkozy’ego, które świadczą o katastrofalnej taktyce zarządzania sytuacją kryzysową.

- Osiedla podparyskie obfitują w tzw. plany pomocowe: specjalne strefy edukacyjne, plany przebudowy czy też "jury obywatelskie" (w których mieszkańcy mogą współdecydować o priorytetach ich dzielnicy). Czy te wszystkie inicjatywy nie osiągnęły zamierzonych wyników, czy może nie docierają do pewnych grup społecznych?

- Niestety, te rozmaite akcje kompensują tylko częściowo nierówności w rozdziale środków publicznych. Mimo różnych dodatkowych funduszy, szkoła umieszczona w tzw. priorytetowej strefie edukacyjnej i tak jest tańsza niż szkoła w centrum Paryża. W tych dzielnicach przypada mniej listonoszy i mniej policjantów na jednego mieszkańca niż w zamożniejszych dzielnicach. Należałoby odwrócić tę proporcję.

- Ale czy chodzi tylko o pieniądze? Przemoc uderza na oślep: w samochody, żłobki, centra pomocy społecznej. Czy należy doszukiwać się jakiegoś sensu za tymi działaniami?

- Rzeczywiście, nie chodzi wyłącznie o środki finansowe. Istnieje też problem symbolicznego uznania. W dzielnicach, o których rozmawiamy, powszechnie odczuwa się pogardę ze strony reszty społeczeństwa. Przykłady ksenofobii i dyskryminacji, w tym islamofobii, dostrzegalne przez ostatnie lata, niewątpliwie zaciążyły na tej percepcji. Dlatego granat z gazem łzawiącym rzucony przez policję na podwórze meczetu, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, potraktowano jako obelgę. Nawet premier Villepin nie dementuje hipotezy o “zagrożeniu islamizmem", ciążącym nad wypadkami we Francji, mimo że nie odpowiada ona rzeczywistości. Rada Związku organizacji islamskich Francji ogłosiła fatwę, potępiającą akty wandalizmu.

W mobilizacji, jaką obserwujemy, nie dostrzega się zresztą form organizacji wykraczających poza jej najlżejsze przejawy, jak radio, SMS-y czy blogi. Dodam, że “starszym kumplom" podpalaczy samochodów, czy też tym, którzy zajmują się nielegalnym handlem, nie zależy na tym, żeby policjanci zaglądali do ich dzielnic. Palące się śmietniki zupełnie ich nie urządzają, bo przyciągają uwagę policji. Zresztą zauważmy, że osiedla, w których od dwóch tygodni najwięcej się pali, nie są tymi, gdzie panuje największa przestępczość zorganizowana. Te ostatnie są stosunkowo spokojne. W działaniu młodych jest również element samodestrukcji.

- Czy jednak samochody nie są symbolem sukcesu społecznego albo więzów między peryferiami a środkiem, bo pozwalają wyrwać się z przedmieścia i udać do stolicy; czy szkoły nie są palone np. dlatego, że utożsamia się je z porażką systemu edukacyjnego?

- To skomplikowane. O ile można postrzegać szkoły jako miejsce porażki edukacji, co powiedzieć na temat żłobków czy basenów? Oczywiście, można dostrzec zamierzanie się na symbole państwa lub konsumpcji, np. w przypadku samochodów. Ale nie można tego powiedzieć o śmietnikach, których jedyną cechą jest to, że dobrze się palą. Jedną z przyczyn rozprzestrzeniania się ruchu jest fakt, że w rozruchach uczestniczą nie tylko młodzi z marginesu, czy też żyjący z nielegalnego handlu, ale także w miarę “normalni" licealiści. Jednocześnie można zauważyć, że fenomen dotyczy głównie chłopaków czy mężczyzn.

- Dziewczyny są bardziej rygorystycznie pilnowane?

- Tak, w każdym razie nie wolno im wychodzić w nocy z domu. Poza tym mają nieco inny stosunek do przemocy. Ich ścieżki integracji postrzegane są jako bardziej dynamiczne; integrują się one lepiej niż ich matki.

- Czy dostrzega się różnice między sposobami, w jakie problemy integracji traktują lewicowe i prawicowe władze miast, a także między ich reakcjami na zamieszki?

- Dużo zależy od burmistrza i jego polityki, od sposobu, w jaki udaje mu się nawiązać więzi z ludnością. Trudno więc dostrzec zdecydowaną różnicę, nawet jeśli można założyć, że w prawicowych merostwach znajdziemy więcej akcji represyjnych. Ale ogólnie rzecz biorąc, bardzo trudno ustalić jakąkolwiek logikę geograficzną zamieszek.

- Mam wrażenie, że w prasie zabierają głos głównie politycy. Dlaczego intelektualiści tak mało wypowiadają się na ten temat?

- Rzeczywiście, wielu osobom opadają ręce na widok tego, co się dzieje. Ten teren jest też relatywnie porzucony przez badania socjologiczne. Analizowałem problemy przedmieść, zanim zacząłem zajmować się demokracją partycypacyjną i widzę teraz, że te ostatnie kwestie wzbudzają większe zainteresowanie. Problemy przedmieść analizowane są najczęściej z punktu widzenia poszczególnych stronnictw politycznych, odgórnie. Mniej jest książek, które udzielają głosu samym zainteresowanym czy mediatorom. Dużo zostało zaprzepaszczone, jeśli chodzi o kontakt z młodą generacją.

Yves Sintomer jest profesorem socjologii Uniwersytetu Paris 8. Zajmuje się teorią demokracji deliberatywnej oraz analizą porównawczą demokracji partycypacyjnej i zarządzania publicznego na szczeblu lokalnym. Autor kilku książek, poświęconych także współczesnemu ruchowi antyglobalistycznemu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2005