Protesty we Francji ucichły. Co dalej

Minął miesiąc od gwałtownych walk z policją, a francuskie przedmieścia wciąż noszą ślady zniszczeń. Spokój wrócił. Ale na jak długo?
z Beauvais (Francja)

29.07.2023

Czyta się kilka minut

Podczas protestów, które na przełomie czerwca i lipca ogarnęły całą Francję, zniszczono ponad 270 komisariatów, ponad 100 merostw, prawie 170 szkół i kilkanaście tysięcy aut. Na zdjęciu: Marsylia, 29 czerwca 2023 r. / DENIS THAUST / SOPA / GETTY IMAGES
Podczas protestów, które na przełomie czerwca i lipca ogarnęły całą Francję, zniszczono ponad 270 komisariatów, ponad 100 merostw, prawie 170 szkół i kilkanaście tysięcy aut. Na zdjęciu: Marsylia, 29 czerwca 2023 r. / DENIS THAUST / SOPA / GETTY IMAGES

Na blokowisku zbliża się upalny letni wieczór. W parku, otoczonym „mrówkowcami”, jest rojno i gwarno. Dzieci o różnych kolorach skóry biegają, jeżdżą na rowerach, grają w piłkę, wspinają się na „pajęczynę” na placu zabaw. Animatorzy z lokalnego stowarzyszenia proponują strzelanie z łuku i inne gry ruchowe.

Tuż obok, przy zastawionym jedzeniem stole, piknikuje wesoło kilkanaście kobiet, większość w muzułmańskich chustach. Witają radośnie sąsiadki ubrane całkiem po świecku, w dżinsy czy szerokie spodnie. W pobliżu ojcowie doglądają swoich pociech.

Można by rzec: idylla, niewiele mająca wspólnego z wizerunkiem imigranckich dzielnic we Francji, do których boi się zaglądać policja. Gdyby nie hidżaby i mieszanka kultur, można by pomyśleć, że to park gdzieś w Warszawie.

To jednak dzielnica Argentine w mieście Beauvais, 70 km na północ od Paryża. Bloki z wielkiej płyty, otaczające park imienia Josephine Baker (XX-wiecznej francuskiej tancerki pochodzenia afroamerykańskiego), zamieszkują w dużej mierze potomkowie imigrantów z krajów Maghrebu i Afryki Subsaharyjskiej.

Przywykli do przemocy

Sielanka kończy się sto-dwieście metrów dalej, przy centrum handlowym Les Champs Dolent. Jednopiętrowy pawilon wygląda jak po trzęsieniu ziemi. Zmiażdżony bankomat (jedyny w dzielnicy), poczta z tabliczką „Nieczynne do odwołania”, zabita deskami witryna piekarni, zniszczone laboratorium medyczne i filia urzędu miasta. Przy sąsiedniej alei Jeana Moulina, bohatera ruchu oporu z czasu niemieckiej okupacji, straszą wiaty dwóch przystanków, w których wybito wszystkie szyby.

To ślady po starciach miejscowej młodzieży z policją. – Przez wybite szyby straciłem 10 tys. euro, od ubezpieczyciela nie odzyskam nawet jednej dziesiątej – żali się miejscowy handlowiec (prosi o anonimowość). – Prawo jest zbyt łagodne, na wszystko się pozwala. Brakuje silnej ręki, żeby był porządek… – ucina, jakby uznał, że i tak dużo powiedział.

W rozmowach z innymi mieszkańcami najpierw słychać niczym refren, że ci młodzi „niszczą swoją dzielnicę, sklepy i urzędy, z których korzystają ich rodzice”. Zaraz potem rozmówca dodaje: „Rozumiem tę wściekłość”.


FRANCUSKIE PRZEDMIEŚCIE: MITY I FAKTY

FABIEN TRUONG, badacz młodzieży z francuskich tzw. trudnych dzielnic: Także rodzice z przedmieść chcą, by ich dzieci odniosły w życiu sukces. Części to się udaje.


Danielle – mieszkanka Argentine od 13 lat, z zawodu domowa opiekunka osób obłożnie chorych, a z zamiłowania poetka – zna osiedle jak własną kieszeń. Mówi, że przywykła do codziennej przemocy: co jakiś czas w nocy bandy młodzieżowych dilerów ścierają się z policją, płoną samochody. Jeśli nocą słychać hałasy, Danielle spogląda przez okno, aby, jak mówi, „w razie czego” przeparkować auto do bezpieczniejszej części dzielnicy.

– Oni niszczą wszystko wokół siebie, bo nikt, ani rodzice, ani szkoła, nie nauczył ich, że można wyrazić gniew słowami – twierdzi Danielle. – Sama mam białą skórę, ale rozumiem wściekłość tych nastolatków. Czują się często odrzuceni z racji niefrancuskiego pochodzenia, choć tu się urodzili. Każdy z nich mógł znaleźć się na miejscu Nahela.

Krajobraz po bitwie

Beauvais było jedną z ponad 550 miejscowości, w których doszło do rozruchów po tym, jak 27 czerwca w Nanterre pod Paryżem zginął 17-letni Nahel M. Młody kierowca bez prawa jazdy został zastrzelony przez policjanta drogówki po tym, jak odmówił poddania się kontroli i próbował odjechać.

Przez kolejny tydzień młodzieżowe grupy atakowały policjantów i niszczyły wszystko, co było na drodze. Często uzbrojone w miotacze tzw. bomb ­pirotechnicznych, które od kilku lat przemieniły się tu w groźną broń przeciwko policji. Taka „bomba”, nakierowana poziomo zamiast w górę, może poparzyć lub ciężko zranić.

Bilans tego tygodnia robi wrażenie: według francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych to ponad 2,5 tys. zdewastowanych lub podpalonych budynków (w tym ponad 270 komisariatów, ponad 100 merostw, prawie 170 szkół i tysiąc sklepów), kilkanaście tysięcy spalonych aut, kilkuset rannych policjantów.

Większość zatrzymanych sądzono w trybie ekspresowym. Minister sprawiedliwości Éric Dupond-Moretti podał, że w ciągu dwóch tygodni po zamieszkach wyroki usłyszało ponad tysiąc osób, w tym ponad 700 skazano na bezwarunkowe więzienie (średnio po 8 miesięcy). Jedną trzecią aresztowanych stanowili nieletni, wobec których, jak pisze dziennik „Le Monde”, sędziowie orzekają na ogół lżejsze kary, np. prace społeczne czy nadzór. Ale w wyjątkowych przypadkach osoby powyżej 16. roku życia mogą być sądzone jak dorośli.

Według MSW aż 90 proc. sprawców miało narodowość francuską, w tym liczni potomkowie imigrantów urodzeni we Francji.

Ubezpieczyciele szacują wstępnie straty materialne na 650 mln euro.

Zamieszki po śmierci Nahela M. były największym konfliktem na francuskich przedmieściach od 2005 r. Wprawdzie trwały dwa tygodnie krócej niż te sprzed 18 lat, ale skutkowały większymi zniszczeniami.

W trzy tygodnie po zamieszkach prezydent Macron podziękował policji za ofiarną służbę, mówiąc, że Francji trzeba „porządku, porządku i jeszcze raz porządku”. Wezwał też rodziców do większej odpowiedzialności: „Potrzebujemy powrotu autorytetów na każdym szczeblu, a przede wszystkim w rodzinie”.

Nienawiść do policji…

Emocje, wywołane przez śmierć Nahela M. i przez zamieszki, nie sprzyjają opiniom umiarkowanym. Prawica i skrajna prawica banalizowały zabicie nastolatka, rozruchy tłumacząc wyłącznie skutkami masowej imigracji. Radykalna lewica z kolei, zwłaszcza Francja Nieujarzmiona i jej lider Jean-Luc Mélenchon, całą winą obciążała policję. Źródeł przemocy w wykonaniu młodzieży z przedmieść dopatrywała się tylko w dyskryminacji obywateli Francji o innym niż biały kolorze skóry.

Zdaniem wielu znawców tematu sedno problemu leży gdzie indziej: kluczowe znaczenie mają fatalne relacje policji z młodzieżą z przedmieść.

Frédéric Ploquin, dziennikarz śledczy i autor książek o zorganizowanej przestępczości i policji, sądzi, że błędem jest sprowadzać napięcia do skutków masowej imigracji. Wskazuje, że zamieszki wywołali głównie nastolatkowie w wieku od 13 do 18 lat. – Ci młodzi identyfikowali się z Nahelem M., bo czuli, że mogli być na jego miejscu. Tę identyfikację wzmocnił fakt, że policjant zabił jednego z nich, ponieważ Nahel M. pochodził z rodziny algiersko-marokańskiej, jak wielu młodych uczestników zajść – mówi Ploquin „Tygodnikowi”.

– Dziesiątki lat jeździłem jako dziennikarz do tych tzw. trudnych dzielnic – wspomina Ploquin. – Z moich obserwacji wynika, że dla tych nastolatków wrogiem nie jest Francja, ale francuska policja. Od dwóch dekad dochodzi regularnie do ataków grup młodzieżowych na policjantów. To niebezpieczne pęknięcie w społeczeństwie.

...i przemoc mundurowych

Ploquin uważa, że uzbrojone grupy młodzieżowe coraz częściej traktują policję jak konkurencyjną bandę, kierując się przy tym logiką zemsty. Z drugiej strony na trudnych przedmieściach mamy do czynienia z policjantami bardzo młodymi, bez doświadczenia, niedostatecznie wyszkolonymi. Ploquin: – Także oni wchodzą często w logikę prywatnych porachunków z młodymi. Postawa: „Ja mu nie daruję” nie ma nic wspólnego z egzekwowaniem prawa.

Ploquin przywołuje przykład policjanta, który zastrzelił Nahela M. Wszystko wskazuje na to – choć śledztwo wciąż trwa – że 38-letni funkcjonariusz, zresztą doświadczony, nie działał w obronie własnej, gdy mierzył z bliskiej odległości do nieuzbrojonego kierowcy. Policjant czeka na proces w areszcie, ma zarzut zabójstwa z premedytacją. Skrajna prawica zorganizowała internetową zbiórkę dla wsparcia jego rodziny. Według tygodnika „L’Obs” w krótkim czasie zebrano ponad milion euro.

Czy brutalność policji i rasizm wśród wielu mundurowych to mit? Trudno o generalizację, ale takie zarzuty stawiała w ostatnich latach nie tylko lewica, lecz także międzynarodowi eksperci ONZ. Oskarżenia o nadużycie siły pojawiały się podczas protestów ruchu żółtych kamizelek w latach 2018-19 czy tegorocznych demonstracji przeciw reformie emerytalnej. Jeśli chodzi o podejrzenia o rasizm, najgłośniejszym przypadkiem była śmierć czarnoskórego Adamy Traorégo w 2016 r. – zginął podczas próby aresztowania.

Śmierć w Nanterre można analizować też w kontekście powtarzających się konfliktów na drogach między młodymi a policją. Dziennik „La Croix” podaje, że w 2022 r. we Francji policjanci zabili 13 osób za to, że odmówiły poddania się kontroli drogowej. W większości tych spraw, według gazety, funkcjonariusze uniknęli odpowiedzialności. To niepokojąca liczba.

Nastolatki pod wpływem

Znawcy tematu przedmieść zwracają uwagę, że wielu nastolatków dorasta tam w rodzinach bez ojców. Ponadto wielu mieszkańców przedmieść pracuje nocą – taksówkarze, pielęgniarki, osoby sprzątające. Nie mają czasu zajmować się nastolatkami. Także dlatego są oni bardziej podatni na wpływ zorganizowanej przestępczości. Albo radykalnych imamów.

– Dla części młodych z blokowisk są dwa autorytety: handlarze narkotykami i radykalni muzułmanie. Te dwa modele czasem się wspierają, czasem sobie przeczą, ale oba rekrutują młodych, którzy są pozbawieni opieki rodziców i innych wzorców – mówi Frédéric Ploquin.

Dziennikarz zaznacza, że choć głównym powodem zamieszek była śmierć Nahela M., to wśród ich uczestników byli początkowo młodociani dilerzy narkotyków. Ale w miarę zaostrzania się starć bossowie starali się przywołać ich do porządku. – Szefowie narkotykowych gangów myślą jak handlowcy. Nie chcą tracić obrotów z powodu zadymy. Zależy im, by klienci przyjeżdżali do nich po towar, dlatego potrzebują spokoju w dzielnicy – twierdzi Ploquin. – Jestem przekonany, że w pewnych przypadkach to oni próbowali gasić pożar, mówiąc młodym: „OK, pokazaliśmy, że tu rządzimy, pora wracać do pracy”. Oni mają argumenty: pieniądze i broń.

Ploquin zwraca uwagę, że podczas poprzednich ogólnokrajowych zamieszek w 2005 r. w niektórych „gorących” dzielnicach wielkich miast, np. w Marsylii, panował spokój. Można to tłumaczyć właśnie silnymi wpływami gangów narkotykowych.

Tezę Ploquina może potwierdzać krótka wymiana zdań, cytowana przez dziennik „Le Parisien”, do jakiej miało dojść teraz między prezydentem Emmanuelem Macronem a policjantem z komisariatu w 18. Dzielnicy: „Ale kogo one słuchają, te dzieciaki?” – zapytał Macron. „Dilerów, panie prezydencie” – padła odpowiedź.

„Niczego nie szanują”

Wróćmy do Beauvais i do parku imienia Josephine Baker.

Nosząca hidżab Fatima (imię zmienione) przychodzi tu z dwójką dzieci na plac zabaw. Pochodzi z marokańskiej rodziny, jest praktykującą muzułmanką. Jak wielu mieszkańców dzielnicy, rozumie powody zamieszek, choć sprzeciwia się przemocy.

– Rasizm we Francji nie jest wymysłem. Studiowałam psychologię, ale ponieważ jestem Arabką i chodzę w chuście, słyszałam, że mogę pracować tylko jako sprzątaczka. Ile to razy wyzywano mnie za hidżab, gdy byłam w poczekalni u lekarza czy w urzędzie. To nie jest dyskryminacja? – podnosi głos. – Ale czy pan to zrozumie, jest pan blondynem i ma niebieskie oczy – rzuca w moją stronę.

Z myślą o ostatnich wydarzeniach dodaje: – To inne pokolenie, oni niczego nie szanują. Boję się o moje dzieci. Jedno jest w przedszkolu, drugie w gimnazjum. Złe towarzystwo to jedno, ale niski poziom szkół to drugie. Może od naprawienia szkoły trzeba zacząć, żeby młodzi mieli przyszłość?

Trochę dalej, na ławce przed blokiem, gawędzi dwóch emerytów. Abdelakader i Hadj, obaj urodzeni w Algierii, kumple on ponad pół wieku, pracowali razem w miejscowej fabryce traktorów. Zgodnie kiwają głowami: – Kiedyś w naszej dzielnicy było spokojniej, no i nie było takiego bezrobocia. Teraz młodzi niczego nie szanują, nie słuchają starszych, ani w domu, ani w szkole czy nawet na ulicy, jak my kiedyś.

„Są też gorsze dzielnice”

Abdelakader uważa, że policja nie potrafi nawiązać zwykłej rozmowy z młodymi. Że jeśli zjawia się w dzielnicy, to tylko, aby zrobić nalot na dilerów lub legitymować: – Może powinniśmy zrobić tu turniej futbolowy, żeby policjanci z młodymi grali razem w piłkę, to wtedy nie będą chcieli się zabijać?

Mimo wszystko zagadnięci przeze mnie w parku ludzie są na ogół zadowoleni z życia na osiedlu. Jak trzy nastoletnie koleżanki, które wesoło dyskutują obok boiska do gry w bule. Dwie mają hidżaby. – Tu jest spokojnie. No tak, nocą są jakieś rozróby, jak wszędzie, były teraz te wydarzenia, ale my tego nie widzimy – mówi jedna. Tłumaczy: – W naszym domu młodzieży są fajni animatorzy, też pochodzą z dzielnicy, nie mądrzą się, można z nimi pogadać. I organizują za darmo wycieczki do Paryża albo nad morze!

Jej koleżanka dodaje: – Ludzie się wspierają na osiedlu, jak wielka rodzina. No, tylko sklepów z dobrymi ciuchami brak. Nie ma Zary ani Nike’a, niczego nie ma! – Koleżanki jej przytakują. – Ale w sumie są dużo gorsze dzielnice niż nasza!

Stracone terytoria?

Nie można wrzucać wszystkich francuskich blokowisk do jednego worka. To, co we francuskiej publicystyce określa się mianem „straconych terytoriów Republiki”, dotyczy tylko drobnej części tzw. wrażliwych dzielnic, które zamieszkuje blisko 6 mln ludzi (w 68-milionowym kraju). Liczbę imigrantów we Francji szacuje się na 7 mln. Uwzględniając dzieci, blisko co czwarty mieszkaniec Francji ma imigranckie pochodzenie.

Przepaść dzieli więc np. północne kwartały Marsylii, gdzie w biały dzień odbywają się porachunki gangsterskie, albo niektóre północne przedmieścia Paryża poddane wpływom radykalnych muzułmanów, od przeciętnego francuskiego blokowiska, na co dzień dość spokojnego.

Od dekad władze przeznaczają duże kwoty z budżetu na odnowienie blokowisk i poprawę warunków mieszkaniowych. Efekty widać, choć lokalne stowarzyszenia i merowie domagają się ambitniejszych działań – czegoś w rodzaju „planu Marshalla” dla trudnych dzielnic. Więcej pieniędzy na edukację, usługi publiczne i stowarzyszenia, a nie tylko na remonty: to główne przesłanie tych apeli.

W tym kierunku idzie program „Dzielnice 2030”, obiecywany przez Macrona jeszcze przed ostatnimi rozruchami. Ma być kontynuacją działań podjętych za jego pierwszej kadencji, np. odciążenia przeładowanych klas szkolnych we wszystkich najuboższych dzielnicach.

Wysiłek na lata

Poważne inwestycje w edukację czy usługi publiczne na przedmieściach nie rozwiążą z dnia na dzień krytycznej sytuacji w najbardziej zmarginalizowanych miejscach. Do tego konieczne jest, aby władze państwowe i samorządowe odbiły je z rąk gangów narkotykowych lub islamskich radykałów.

Francuski „plan Marshalla” mógłby natomiast osłabić napięcia na wielu zwykłych blokowiskach, gdzie – mimo przejawów codziennej przemocy – życie płynie swoim torem. Jak w Argentine i setkach innych podobnych miejsc w całej Francji.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Kto trzęsie dzielnicą