Sami siebie ograniczamy

W dziewiętnastowiecznej Anglii jednym z głównych przedmiotów zainteresowania liberałów, którzy badali granice wolności i dopuszczalne formy jej ograniczania, był alkoholik. Zaiste, sprawa nie jest prosta: czy - respektując zasadę nieograniczania wolności - pozwolić zapić mu się na śmierć, skoro taka jego wola, czy też wprowadzać rozmaite formy ograniczeń, od prohibicji po przymusowe leczenie.

10.07.2005

Czyta się kilka minut

Oczywiście aspektów i argumentów jest znacznie więcej: oto na przykład alkoholik ma często rodzinę lub też jego niewłaściwe zachowanie powoduje ograniczenie wolności innych osób, które przebywają w tym samym lokalu, w którym pije. Jednak ten, wydawałoby się, stosunkowo prosty, przypadek od razu pokazuje nam, jak bardzo złożona jest materia wolności, a nawet samo-ograniczania naszej wolności. Do dzisiaj nie ma pośród liberalnych zwolenników maksymalizacji wolności zgody co do postępowania wobec “alkoholika", a tym bardziej nie ma zgody co do innych form samoograniczania naszej wolności.

Rzecz bowiem w tym, że po pierwsze zawsze można podać w wątpliwość stopień dobrowolności owego samoograniczenia oraz - po drugie - wiemy doskonale, że ludzie najczęściej ani nie postępują w pełni świadomie, ani - tym bardziej - w pełni racjonalnie, także wtedy, kiedy w grę wchodzi ich własne zachowanie.

Wątpliwości co do tego, czy i w jakim stopniu dobrowolnie ograniczamy naszą wolność, pojawiają się na każdym kroku. W Polsce jest to na przykład bardzo poważny dzisiaj problem ludzi godzących się na, niedopuszczalne prawnie, a także z humanitarnego punktu widzenia, warunki pracy (pracy na czarno lub pracy teoretycznie legalnej, ale w urągających wszelkim normom warunkach, jak to miało miejsce ostatnio w kilku sieciach supermarketów). Na wsi i w małych miastach takie warunki pracy to raczej norma niż wyjątek. Istnieją naturalnie odpowiednie regulacje prawne zakazujące i pracy na czarno, i wykorzystywania legalnie zatrudnionych osób, ale czy jesteśmy gotowi z czystym sumieniem potępić tych, którzy dobrowolnie rezygnują z prawnych zabezpieczeń po to, żeby coś zarobić? Przecież nie potrafimy zapewnić im innej pracy, a w sytuacji takiego bezrobocia jak w Polsce wykorzystywanie pracowników będzie i tak zjawiskiem stałym. Mówienie o ludzkiej godności i prawie do wolności nie ma tu zatem zastosowania. Ludzie sami z siebie robią niewolników, a my im nie potrafimy pomóc.

Natomiast inaczej jest w przypadku decyzji nieświadomych czy nie w pełni racjonalnych. Wiele takich decyzji dotyczy naszej przyszłości. Ograniczamy sobie wolność na przykład podejmując takie a nie inne studia, bo przecież młody dziewiętnastoletni człowiek niekoniecznie wie, kim chce być, a tym bardziej - kim w naszych czasach będzie miał szansę być, jaką znajdzie pracę. Każdy dokonany wybór to zawsze odrzucenie innych ewentualności i postępowanie nasze nigdy nie jest w takich okolicznościach w pełni racjonalne. Często są to sytuacje błahe, jak na przykład decyzja, gdzie spędzimy tydzień wakacji, ale każdy człowiek musi dokonywać wyborów i podejmować decyzje zasadnicze, o nieobliczalnych konsekwencjach, jak małżeństwo, rodzina czy praca. Nie mam najmniejszego zamiaru atakować radykalnie liberalnej wizji wolności, ale ponieważ są to decyzje, których konsekwencji nie potrafimy przewidzieć, a czasem jest to wręcz niemożliwe, więc istnieje w tym zakresie tylko jedno dobre rozwiązanie, które w naszych czasach jest coraz częściej podważane lub wręcz odrzucane. A mianowicie: nie w pełni racjonalny charakter naszej decyzji nie usprawiedliwia w najmniejszym stopniu jej podważania czy też lekkiego traktowania. Odpowiedzialność polegała (i w dalszym ciągu polega, chociaż często chcielibyśmy takiej odpowiedzialności się pozbyć) na tym, że skoro raz zdecydowaliśmy się, to potem jesteśmy konsekwentni w realizowaniu tej decyzji i ją czynnie podtrzymujemy. Nie musi to być wielka moralna zasada, a tylko elementarna wierność samemu sobie. Nic, żadne przemiany moralne i społeczne, nas od takiej wierności nie może zwolnić. Możemy to zrobić tylko my sami, odwołując się do argumentu, że przecież kiedy podejmowałem decyzję, nie znałem jej konsekwencji, ale wtedy zamiast być ludźmi wolnymi, jesteśmy po prostu nieuczciwi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2005