Rzecznik Spraw Osobistych

Niedługo po rozpoczęciu kadencji Adam Bodnar wyruszył w Polskę. Nadal jest w podróży.

10.04.2017

Czyta się kilka minut

Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar na spotkaniu w Europejskim Centrum Solidarności, Gdańsk, 6 kwietnia 2017 r. / Fot. Łukasz Dejnarowicz / FORUM
Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar na spotkaniu w Europejskim Centrum Solidarności, Gdańsk, 6 kwietnia 2017 r. / Fot. Łukasz Dejnarowicz / FORUM

W niedzielę, pisał w swojej niedawno wydanej powieści Michał Olszewski, słońce świeci inaczej niż w pozostałe dni tygodnia, „zawiera duży ładunek przygnębień”. W Bogatyni walczy jeszcze z cieniem kominów elektrowni i kopalni. W tamto niedzielne, późne popołudnie każdy kawałek miasteczka, którego dotykało, zachłannie zagarniali mieszkańcy. Tu rodzina na spacerze, tam chłopaki na przystanku. Pozdejmowali koszulki, puszczają muzykę przez głośnik w telefonie. Ulicą przejeżdża ledwie parę samochodów. Na osiedlu 25-lecia PRL-u sennie.

W jego centrum stoi wyremontowany ośrodek kultury. W jednej z sal kilkadziesiąt osób na krzesłach ustawionych w krąg.
– Dzień dobry, nazywam się Adam Bodnar, od września 2015 r. pełnię funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich. Przyjechałem, żeby dowiedzieć się o waszych problemach, o sprawach, w których być może mój urząd będzie mógł pomóc.

Przedstawia zespół. Dariusz Supeł z Centrum Projektów Społecznych, Barbara Imiołczyk, jego szefowa i przewodnicząca komisji ekspertów ds. osób starszych. Agnieszka Jędrzejczyk odpowiedzialna za komunikację, Magdalena Wilczyńska, asystentka. Cezary Walendzik, naczelnik Wydziału Przyjęć Interesantów.

– Do niego mogą się państwo zgłosić, jeśli nie chcecie przedstawiać swojej sprawy na forum. Być może w niektórych przypadkach będziemy mogli interweniować.

Ci, którzy przyszli w swojej sprawie, zazwyczaj trzymają na kolanach grube segregatory pełne dokumentów.

Dalej Bodnar mówi o tym, czym zajmuje się Rzecznik, jakie ma kompetencje. Potem głos mają mieszkańcy. Tak będzie za każdym razem, we wszystkich miejscach, które do piątku odwiedzi.

Stowarzyszenie cukrzyków, koło gospodyń wiejskich, emerytowana nauczycielka, która znalazła receptę na starość i chce innych „aktywizować międzypokoleniowo”. Klub Puszystych. Schronisko dla zwierząt. Stowarzyszenie Byłych Pracowników Zakładów Bawełnianych. Społeczniczka z polsko-niemieckiego stowarzyszenia ze Zgorzelca, bibliotekarka, lekarz. Trzyosobowa reprezentacja KOD-u – przyszli „z sympatii dla pana Rzecznika”. Ktoś ze stowarzyszenia sportowego, właścicielka małej firmy, kilka osób prywatnych. Mieszkanki, którym burmistrz wbrew woli zmienił adres.

– Naszą maleńką ulicę marszałka Żymirskiego trzeba było dekomunizować. Zgadzamy się z tym. Ale zgodnie z apelem władz zaproponowaliśmy własną nazwę: Jasnogórska. Bo tu, w pobliżu, jest taka miejscowość, Jasna Góra, i naszą ulicą się do niej idzie. Niestety, nie mieliśmy szansy na zgłoszenie pomysłu, bo konsultacje polegały na odpowiedzi, czy zgadzamy się na nową nazwę – generała Fieldorfa-Nila. Żeby była jasność: nic nie mamy przeciw generałowi! Chodzi tylko o to, żeby ktoś wziął nasz głos pod uwagę. Tu mieszka wiele starszych osób, dla nich to kłopot zapamiętać taką nową, długą nazwę, z kreseczką, z dodatkowym „e”. To sprawa ortograficzna, nie polityczna. A potraktowano nas okropnie. Najpierw urzędnicy przyszli do domów i dali do podpisu kartkę, że się niby zgadzamy na zmianę nazwy na Nila. Starsi nie wiedzieli, o co chodzi, to podpisali. Poszliśmy do radnych, kiedy mieli głosować, mówiliśmy im – nie chcemy takiej nazwy. Zlekceważyli nas. Nam już nie chodzi o tę ulicę, zmienili, to zmienili, ale o to, jak nas potraktowano.

Bodnar: – Nazewnictwo ulic nie leży w gestii Rzecznika, ale już przejrzystość procedur, przebieg konsultacji społecznych – tak.
Na koniec głos zabiera drobna kobieta: – Pan to na pewno wszystko wie. Od ponad 30 lat działam na rzecz dzieci niepełnosprawnych intelektualnie. Myślę o tym, o czym wszyscy rodzice w takiej sytuacji: co będzie z moim dzieckiem, kiedy zamknę oczy. Jak sprawić, by nie stała mu się krzywda. Jesteśmy bezradni. Bezradne właściwie, bo mężczyźni odchodzą, nie wytrzymują. Matki zostają. Nikt nie pyta, jak to robią. Dziecko kończy 25 lat i dla państwa znika. Nic mu ono nie ma do zaoferowania. Prowadzimy dom dziennego pobytu – cztery godziny dziennie. Jest świetlica integracyjna, dwa razy w tygodniu na parę godzin. Cała reszta doby – na nas.
Aniela Hreczuch od ponad 30 lat działa w lokalnej filii Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Mówi, że nie ma już marzeń.

Jestem tu, bo jesteście ważni

Od ponad roku co miesiąc Rzecznik i pracownicy jego biura wyjeżdżają w teren. Za każdym razem przez kilka dni objeżdżają inne województwo. Odwiedzają instytucje publiczne, spotykają się z organizacjami pozarządowymi, z lokalnymi władzami. Te, czasami i nieoficjalnie, odradzają mieszkańcom udział w spotkaniu.

Po powrocie do Warszawy analizowana jest każda ze zgłoszonych spraw. Od początku kadencji Rzecznik odwiedził prawie 60 miejscowości.

Wśród nich Zgorzelec i tamtejszy Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii im. Janusza Korczaka. Domy pomocy społecznej, ośrodki zamknięte – miejsca, które odwiedzają, często przytłaczają brakiem nadziei. Tu, mówią pracownicy Biura, jest inaczej.

Ośrodek działa od prawie 50 lat, zapewnia opiekę i pomoc dzieciom w sytuacjach kryzysowych. Z powodu zaburzeń rozwojowych zagrożone są niedostosowaniem społecznym. Wymagają socjoterapii, dostosowanych metod organizacji nauki.

Dla połowy z 72 przebywających tu dzieci otwarto własne gimnazjum, pozostali wychowankowie chodzą do powszechnych. Najstarsi, w wyjątkowych sytuacjach, mogą zostać do studiów. Mają nowoczesne zaplecze sportowe, trzyosobowe pokoje z łazienkami, pielęgniarkę na miejscu. Zespół pedagogów, psychologów i wychowawców – jeden zajmuje się tu tylko trójką podopiecznych.

Anonimową skrzynkę do wrzucenia swoich uwag, tablice z regulaminami, żeby wszystko było jasne, dyżury – bo są współgospodarzami domu. Sejm i prezydenta – wszystko tak, jak postulował kiedyś patron ośrodka.

Starosta powiatu Urszula Ciupak zapytana przez Bodnara o to, jak znajduje na to środki w budżecie, powiedziała: – Są rzeczy ważne i ważniejsze. To ta ważniejsza.

– Kiedyś to sądy kierowały do nas dzieciaki. Od 2012 r. trafiają tu na prośbę rodziców oraz z orzeczeniem z poradni psychologiczno-pedagogicznej – mówi dyrektor ośrodka Ireneusz Stec. – Staramy się wypracować w nich poczucie, że mają potencjał. Mówimy: „słuchaj, to, że tu trafiłeś, to nie jest kara, to może być szansa”. Jeśli przyprowadzają do nas dziecko 12-letnie już uzależnione od dopalaczy, to czy to jest naprawdę jego wina? Coraz więcej też mamy u siebie dzieci z zaburzeniami psychicznymi. Są u nas dzieci z całej Polski, także z domów dziecka, bo tam nie wiedzą, jak z nimi pracować, i podrzucają je nam.

Podczas spotkania z wychowankami jedna z nich pokazuje namalowany przez siebie plakat. „To jest o tym, co się dzieje z człowiekiem, kiedy ktoś na niego krzyczy, jest agresywny”. Bezokie postaci pociągnięte zimną kreską są skulone, czerwone, pomarańczowe, żółte pochylają się nad nimi, dominują.

Bodnar: – Jestem tu, bo jesteście ważni.

Parę osób, mały czas

Barbara Imiołczyk: – Wydaje nam się, że tyle już zrobiliśmy w Polsce – i to prawda – ale łatwo było uwierzyć, że reszta zrobi się sama. Tymczasem wystarczy wyjechać poza duże miasta, żeby przekonać się, jak wielu ludzi pozostawiono samym sobie. Niektórzy się w sobie zapadają, pogrążają w inercji. Inni radzą sobie, bo muszą. Często zachwycają nas tym, jak to robią. I po to też jeździmy: zbierać doświadczenia i przekazywać je dalej, czasem coś podpowiedzieć, ale częściej – uczyć się od nich.

Bodnar: – Ktoś może powiedzieć: skoro na spotkanie przychodzi czasem tylko kilkanaście osób, to może nie warto. A mnie się wydaje, że tym bardziej trzeba.

Jeżdżą więc i słuchają. W Wałbrzychu – o przemocy wobec ludzi starych. Wanda Radłowska ze Stowarzyszenia „Radość Życia” wymieniała: – Biją, znęcają się nad nimi dzieci, wnukowie. Wyłudzają pieniądze, zabierają. Wyśmiewają. A starsi boją się o tym mówić. I są wykluczeni, większość programów „dla seniorów”, która mogłaby im jakoś pomóc, wyciągnąć z domów, ma granicę wieku 65 lat. Podobnie badania okresowe. Tak jakby starość się wtedy kończyła! I jeszcze lekarze. Ja wiem, że są przeciążeni. Brakuje geriatrów, w całej Polsce jest trzystu. Ale niechby i ci zwykli chociaż nas nie traktowali tak, jak w tym filmie z Danutą Szaflarską: niech siada, niech się rozbiera.

To właśnie tam, od pracowników MOPS-u i Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia, Rzecznik usłyszał: w kwestii przemocy wobec kobiet nadal jednym z największych problemów jest lekceważenie takich przypadków przez przedstawicieli organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.

– Policjanci bagatelizują zgłoszenia, nie interweniują. A potem, jeśli do sprawy w ogóle dojdzie, postępowanie jest przewlekłe, wydawanie zakazu zbliżania to fikcja. Prowadzimy hostel na 30 miejsc, w którym ofiara przemocy może przebywać przez trzy miesiące – ale potem musi wrócić do domu, w którym czeka sprawca. Bezkarny. Izolowanie go nadal funkcjonuje tylko na papierze, to kobiety muszą uciekać – powiedział pracownik wałbrzyskiego Ośrodka.

W Jeleniej Górze od kobiety, która zajmuje się pomocą osobom z niepełnosprawnością intelektualną, Rzecznik usłyszał: – Coraz częściej naciągane są na kredyty. Prawo ich w żaden sposób nie chroni. Nawet jeśli rodzina zdecyduje się na ubezwłasnowolnienie, to i tak – zwłaszcza jeśli niepełnosprawność nie jest widoczna na pierwszy rzut oka – banki nie mogą sprawdzić zdolności do czynności prawnych. Dają takim ludziom kredyty. I chodzi nie tylko o chwilówki. Czasem to zobowiązania na 100, 200 tysięcy. Bliscy tej osoby tracą dorobek życia, bywa, że zostają na bruku. I na razie nic nie da się z tym zrobić.

W Bogatyni drobiazg. Ktoś z sali dziękuje za mówienie „osoba z niepełnosprawnością”: – To „z” jest bardzo ważne. Żeby niepełnosprawność to nie było jedyne, co określa człowieka. Niedaleko, w Zgorzelcu, organizowany jest Dzień Inwalidy. Naprawdę powinniśmy to słowo odrzucić.

Bieżącej polityki jest mało. Bodnar: – Nie jestem politykiem. Ludzkie sprawy nie są polityczne i nie hasłami się je rozwiąże. Na pewno zawsze będę stał na straży konstytucji i jej przestrzegania, będę bronił instytucji demokratycznych, niezawisłości sądów, bo bez nich nie ma mowy o ochronie praw obywateli. Ale wiem, że prawa te nie były respektowane także wcześniej, to, o czym państwo mówią, nie zaczęło się rok czy trzy lata temu. W wielu przypadkach zaniedbania sięgają głębiej.

Na dolnośląskich spotkaniach nie było politycznych przeciwników Rzecznika. Na początku objazdu, na Podkarpaciu, Podlasiu, pojawiały się na nich osoby, które deklarowały się jako zwolennicy rządu i prezydenta. Obywało się bez kłótni. Czasami przychodzili zwolennicy KOD-u. „Zobaczyć Rzecznika, życzyć powodzenia”.

W Jeleniej Górze jedna z uczestniczek spotkania mówiła zrezygnowana: – Czuję się bezsilna. Władza ma mnie gdzieś.
Bodnar: – To nieprawda, że obywatele nic nie mogą. Obywatelem jest się każdego dnia, nie raz na cztery lata przy urnie. Może pani sprawdzać posłów, senatorów, samorządowców, pytać o ich pracę. Może pani pisać petycje – te oficjalne, nie te łatwe, w internecie. Może pani protestować. Może też kupować prasę – również tę lokalną – bo bez niej nie ma kontroli władzy.

Gdy podczas spotkania w Kłodzku, w szkole im. Jana Pawła II, jedna z lokalnych liderek Czarnego Protestu zapytała o prawa osób niewierzących, inna uczestniczka spotkania przerwała: „Polska jest krajem katolickim, Mieszko I przyjął nam chrzest i koniec dyskusji!”. Rzecznik przypomniał wtedy, że Polska jest krajem świeckim. Mówił, również obecnej młodzieży, o prawach reprodukcyjnych. Czym są, jakie obowiązują przepisy: – Będę się o nie upominał i reagował zawsze, gdy są łamane.

Uczennica jednej ze szkół opowiadała o nauczycielu wychowania do życia w rodzinie, który zapytał, czy chciałaby zostać zgwałcona przez muzułmanina. Jej matka – o utrudnionym dostępie do ginekologów, o aptekarzach odmawiających wypisywania recept na niektóre środki i o tym, że „w razie czego te, które stać, na szczęście blisko mają Czechy”.

Ludziom brakuje rozmowy

– Przyszłam z ciekawości, w gazecie podawali, że będzie spotkanie z taką osobistością. Chciałam zobaczyć, jak ten Bodnar wygląda. Nawet się trochę dziwię, że tak tu przyjechał, bo u nas nic specjalnego się nie dzieje. To znaczy jest tak jak wszędzie, czyli źle. Ale przecież on tego nie zmieni – mówi emerytka w Wałbrzychu.

Adam Bodnar: – Jeździmy po Polsce i pytamy o to, co dla mieszkańców jest ważne. Słuchamy, czym się w swoim stowarzyszeniu czy fundacji zajmują, czasem przekazujemy te dobre praktyki dalej. Mówię o tym, z jakimi sprawami można się do Rzecznika zgłaszać. Ale chcę być uczciwy i dlatego tłumaczę, że nie w każdym przypadku możemy pomóc. To czasem rozczarowuje.

Ludziom, powtarzali to na spotkaniach, brakuje zwykłej rozmowy. W wielu miejscach przestają w nią wierzyć. I w państwo też. A czasem zupełnie inaczej – nie chcą pomocy. Przyszli pokazać, że coś zrobili sami. Jak działacz na rzecz zwierząt w Kłodzku, który chciałby powołać instytucję Rzecznika Praw Zwierząt i szuka sojuszników. Jak rolnik, członek Sieci Watchdog, która w Stroniu Śląskim, jak i w całej Polsce, zajmuje się dostępem do informacji publicznej i niejeden raz wygrywała sądowe o nią spory. Jak jeden z mężczyzn w Świdnicy, który interweniował w sprawie opuszczonego, samotnego sąsiada, bo władza nie chciała mu wyremontować lokalu.

Każde ze spotkań to gotowa lista tematów na reportaż. Na trzecią, piątą stronę gazety. Na korespondencje – jak mówił kiedyś Salon Niezależnych – z terenu całego społeczeństwa. Na bardzo mały realizm. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2017