Ruch w słowach

Historia Brunona K. i wypowiedzi Grzegorza Brauna uruchomiły lawinę. Czy odpowiedzią na nienawiść powinno być jednak zaostrzenie prawa?

03.12.2012

Czyta się kilka minut

Pisząc latem apel „Stop mowie nienawiści” do prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, nie podejrzewaliśmy, że sprawy potoczą się tak szybko. O problemie informowaliśmy w ostatnich latach wielokrotnie, wskazując, że polski internet zamienił się w dzikie pola, na których harcują tłumy anonimowych użytkowników, specjalizujących się w agresji, zaś język mediów, a w ślad za nimi język codziennych rozmów stają się coraz bardziej radykalne. Wielokrotnie wspominaliśmy też o zdumiewającej pobłażliwości, z jaką prokuratorzy i sądy podchodzą do tego typu przestępstw, uznając, że mają one znikomą szkodliwość społeczną.

Tym razem jednak apel wreszcie wywołał odzew. Nie tylko wśród licznych sygnatariuszy i dziennikarzy (nie zawsze zgodnych co do potrzeby kontroli sieci), ale też wśród organizacji praw człowieka, dla których nienawiść wystukiwana palcem przed ekranem komputera jest częścią większej całości.


Po naszych publikacjach Andrzej Seremet zobowiązał się do podjęcia sprawy. Słowa dotrzymał: Prokuratura Generalna przygotowała wytyczne dla prokuratorów, które mają uczulić na przypadki pomówień i zniesławień motywowanych wyznaniem, rasą czy narodowością. Prokurator generalny skupił się na pytaniu, w jakich sytuacjach tzw. przestępstwo prywatnoskargowe powinno zostać objęte ściganiem z urzędu, zwracając uwagę na trzy okoliczności: zdolność pokrzywdzonego do skutecznego dochodzenia swoich roszczeń na drodze prywatnej (ze szczególnym uwzględnieniem wieku, choroby, kalectwa, zależności od sprawcy i szczególnie trudnej sytuacji życiowej); szczególną złośliwość sprawcy, działanie w miejscu publicznym, skalę następstw; konieczność kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa i poczucia, że organy państwowe stanowczo reagują na drastyczne przypadki łamania prawa. Andrzej Seremet wskazuje również, że objęcie ściganiem z urzędu uzasadniają również problemy z ustaleniem personaliów sprawcy, działającego np. przez internet czy telefon.

Prokurator Generalny jest jednak przekonany, że obecne prawo w wystarczającym stopniu chroni przed językiem nienawiści. Problem widzi w jego egzekwowaniu przez wymiar sprawiedliwości, który traktuje mowę nienawiści zbyt pobłażliwie. Wskazuje, że po jego interwencjach zniknęły przypadki umorzeń śledztw lub odmowy ich wszczęcia z powodu znikomej szkodliwości czynu.

Statystyki z pierwszego półrocza 2012 pokazują, że w porównaniu do lat ubiegłych znacząco zwiększyła się liczba postępowań dotyczących przestępstw na tle rasowym (158 nowych postępowań, przy 146 w całym 2010). Najwięcej z nich dotyczyło Żydów i miało charakter zniewagi.


Że uwrażliwianie wymiaru sprawiedliwości na mowę nienawiści nie jest przesadą, pokazały ostatnie tygodnie. Najpierw okazało się, że Brunon K., który przygotowywał zamach na parlament, wcześniej „nakręcał się” w sieci. Internetu nie potrzebował Grzegorz Braun, który podczas spotkania w Klubie Ronina opowiadał o konieczności rozstrzeliwania dziennikarzy „GW” i TVN.

Dwa ostatnie zdarzenia wywołały lawinę komentarzy. Okazało się, że „sprawy zaszły za daleko”, „coś się może stać”. Michał Boni zapowiedział powołanie nowego ciała przy premierze – rady przeciwko ksenofobii i nietolerancji. Janusz Palikot przyznał, że ponosi odpowiedzialność za podgrzewanie nastrojów (choć od razu zaznaczył, że mniejszą niż Donald Tusk i Jarosław Kaczyński). PO złożyła zapowiadany od wiosny projekt zaostrzenia kodeksu karnego. Partia rządząca chce, by w artykule 256 k.k. zapisać możliwość ukarania osób nawołujących do nienawiści z powodów etnicznych, narodowych, rasowych i wyznaniowych oraz – to nowość – politycznych, społecznych „naturalnych lub nabytych cech przekonań” lub propagujących totalitaryzm grzywną lub karą więzienia do lat dwóch. Podobne złożyły wcześniej SLD i Ruch Palikota. Ta ostatnia partia zwraca np. uwagę, że projekt zmian forsowany przez PO w sposób zbyt ogólnikowy mówi o przestępstwach nienawiści ze względu na orientację seksualną.

Propozycja partii rządzącej budzi również inne wątpliwości. Jej przeciwnicy obawiają się, że może stać się batem na przeciwników politycznych i doprowadzić do sytuacji, w której z języka publicznego zostanie wyeliminowana sfera graniczna – gorących, nieuniknionych w polityce słów, które nie muszą być słowami nienawiści.

Trzeba było Brunona K. i Grzegorza Brauna, by opinia publiczna zauważyła, że słowa niebezpiecznie zbliżają się do granicy, poza którą jest już tylko przemoc fizyczna, więcej, że granica ta jest coraz częściej przekraczana.

Wypada mieć nadzieję, że nie ocknęliśmy się zbyt późno.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012