Nienawiść zabija

Adam Bodnar: Jeśli ktoś obrazi czarnoskórego mężczyznę, prokurator ma obowiązek zająć się sprawą z urzędu. Jeśli obrażony zostanie homoseksualista – prokurator nie ma takiego obowiązku. Polskie państwo nie wszystkich chroni tak samo.

26.10.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Krzysztof Żuczkowski / FORUM
/ Fot. Krzysztof Żuczkowski / FORUM

ANNA GOC: Kto usiądzie przy zwoływanym przez Pana okrągłym stole w sprawie mowy nienawiści?
ADAM BODNAR, rzecznik praw obywatelskich: Przedstawiciele państwowych instytucji – ministrowie spraw wewnętrznych, sprawiedliwości, edukacji, administracji i cyfryzacji. A także rzecznik praw dziecka, komendant główny policji, prokurator generalny. Właściciele portali internetowych i przedstawiciele organizacji pozarządowych, które zajmują się tematem.

Któremu z uczestników będzie miał Pan najwięcej do zarzucenia?
Nie chodzi o to, by teraz, kiedy tzw. hejt stał się zjawiskiem masowym, szukać winnych. Każdy ma coś na koncie. Policja przez lata nie radziła sobie z identyfikacją sprawców przestępstw z nienawiści. Prokuratura – z ich ściganiem. To spowodowało, że w odczuciu społecznym mowa nienawiści stała się niegroźna i ogólnie dopuszczalna. Gdybym miał jednak wskazać „najbardziej winnego”, byłoby nim Ministerstwo Edukacji, które nie wprowadziło do szkół tematów antydyskryminacyjnych. Raport Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej na ten temat ma znaczący tytuł: „Wielka nieobecna”.

Skalę problemu pokazała m.in. historia 14-letniego Dominika z Bieżunia, który nie mogąc wytrzymać nagonki kolegów, popełnił samobójstwo.
Tym, czego tam zabrakło, a co jest w takich sytuacjach kluczowe, była mocna reakcja nauczycieli.
I nie chodzi wyłącznie o powtarzanie, że nie można dyskryminować ze względu na orientację seksualną, bo nie zawsze wiadomo, czy akurat to jest powodem.

W przypadku Dominika wystarczyła fryzura i węższe nogawki.
Problemem szkół jest to, że o prawach człowieka uczą, realizując jakiś projekt albo akademię ku czci. Uczniowie przygotowują plakaty, biorą udział w konkursach. Ale co kryje się w praktyce za pojęciami takimi, jak równość czy tolerancja, nie wiedzą. Powinniśmy odejść od sztucznych celebracji, a skoncentrować się na uwrażliwianiu na kwestie związane z różnorodnością kulturową, religijną czy etniczną.

Dzieci powinny wiedzieć, jak wygląda wilczy hak, symbol używany przez nazistów, i jaka jest jego symbolika?
Nie można sprowadzać zagadnienia do edukacji „stadionowej”.
Ważniejsze od tego, dlaczego nie należy pisać na murze „HH” albo „88”, jest to, że młodzi ludzie będą wiedzieli, gdzie są granice ich wolności i wolności innych. Szkoła może w tym pomóc. Wystarczy, że na lekcje wychowawcze nauczyciele zaproszą członków organizacji pozarządowych, którzy zajmują się zwalczaniem mowy nienawiści. A na historii, mówiąc o Holokauście, wspomną o kłamstwie oświęcimskim i jego konsekwencjach, oraz o tym, że w obozach ginęli także Romowie i osoby homoseksualne.

Załóżmy, że po takiej lekcji uczniowie wiedzą już, że zdanie „Ich miejsce jest w kominie” to mowa nienawiści. Ale z prasy dowiadują się, że jeden z sądów orzekł, iż zwrot ten nie nosi znamion czynu zabronionego ze względu na swą znikomą szkodliwość społeczną. Komu mają uwierzyć?
Przez pewien czas mieliśmy problem z egzekwowaniem odpowiedzialności z tytułu różnych przestępstw nienawiści. Do mediów przebijały się głównie kwiatki takie jak ten wyrok. Dziennikarze nie zauważali, że sądy wyższej instancji je korygowały.

Toruńska prokuratura postanowiła nie wszczynać postępowania w związku z tym, że na antenie Radia Maryja prezydenta RP porównano do Hitlera. Pan rozumie tę decyzję?
Nie mieszałbym dwóch rzeczy. Czym innym jest przestępstwo z nienawiści, takie, które odnosi się do określonej grupy społecznej – stygmatyzowanej, dyskryminowanej i wykluczanej z powodu odmienności, czym innym – przekroczenie granic krytyki danej osoby. Porównywanie prezydenta do Hitlera jest tym drugim.

I można to robić bezkarnie?
Nie, ale nie należy tego rozpatrywać w kontekście przestępstw z nienawiści. To zupełnie inny problem, czy w ogóle obraza głowy państwa powinna wiązać się z odpowiedzialnością karną. Trybunał Konstytucyjny kilka lat temu dopuścił taką odpowiedzialność, ale wciąż mam wątpliwości dotyczące wyroku.

Prof. Michał Głowiński pisał o „ideologicznej wspólnocie”, która zawiązuje się „między autorami inkryminowanych tekstów a rozmawiającymi z nimi prokuratorami”.
Takim przypadkom mają przeciwdziałać m.in. Krajowa Rada Sądownictwa i Krajowa Rada Prokuratury. Prokurator czy sędzia musi wykazywać pewien poziom przywiązania do wartości konstytucyjnych. Sytuacja, kiedy zawiązuje wspólnotę ideologiczną z kimkolwiek, zwłaszcza z oskarżonym, jest niedopuszczalna. Być może zbyt rzadko te organy przypominają – np. poprzez publiczne wystąpienia – jakie są podstawowe wartości konstytucyjne, wyrażone choćby w Preambule.

Z najnowszego raportu Amnesty International, który uwzględnia dane Prokuratury Generalnej dotyczące przestępstw z nienawiści wynika, że w 2014 r. prowadzono w Polsce 1365 postępowań przygotowawczych, z czego 1062 nowo wszczętych. Skazano 147 osób: co dziesiątego podejrzanego.
Sądy i prokuratury wciąż się uczą. Z polecenia prokuratora generalnego przygotowano i wprowadzono nowe wytyczne, jak ścigać przestępstwa z nienawiści. W policji, w każdym województwie, powołano koordynatorów zajmujących się tylko nimi. Zmiany idą w dobrym kierunku.

Przypadek Olgi Tokarczuk tego nie potwierdza.
Skala hejtu w internecie jest tak duża, że powstaje pytanie, czy nawet najlepsza policja jest w stanie jej sprostać. Jeśli mamy pod wpisem setki komentarzy, które są otwarcie nienawistne, to jak sobie z nimi poradzić? Policja najpierw musi sprawdzić, kto kryje się pod adresem IP wybranego komputera. Dalej ustalić, kto z niego korzystał w czasie, kiedy pojawił się komentarz. Na końcu przesłuchać tę osobę. Nie jesteśmy przygotowani na podjęcie tak szerokich działań.

Jak pisarka ma bronić się przed falą nienawiści?
Środki ochrony z powodu masowości zjawiska są ograniczone. Każda osoba znajdująca się w takiej sytuacji, w jakiej jest teraz Olga Tokarczuk, może złożyć prywatny akt oskarżenia o znieważenie czy zniesławienie. Problem w tym, że musiałaby złożyć ich setki.

W podobnej sytuacji jest Marcin Rey, mieszkaniec podkrakowskich Dobczyc, społecznik popierający wolną Ukrainę, który od miesięcy jest z tego powodu nękany, otwarcie grozi się mu śmiercią. Jaką ochronę zapewnia mu państwo?
To jeden z tych przypadków, nad którymi będziemy się zastanawiać podczas obrad okrągłego stołu. Wymaganie od takiej osoby, by wszystkie groźby traktowała jako przestępstwa indywidualne i wytaczała prywatne akty oskarżenia przeciwko nienawistnikom, jest z góry skazane na niepowodzenie. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z hejtem tak masowym. Być może w sprawy Reya czy Tokarczuk, których masowość przekracza granicę znieważenia, powinien zaangażować się prokurator z urzędu, posiadający możliwość przyłączania się i wspierania spraw ściganych z prywatnego aktu oskarżenia. Być może uda się też zapewnić takim osobom ochronę policji, bo w sytuacji, kiedy internauci zaczynają podawać ich adresy zamieszkania, okoliczności tego wymagają.

Tematy związane z migrantami wyzwoliły polską nienawiść?
Mowa nienawiści powstaje i rozkwita wtedy, kiedy pojawia się wróg, który z różnych względów politycznych jest wrogiem odpowiednim. Greg Czarnecki, badacz tego zjawiska, wysunął tezę, że w Polsce mieliśmy najpierw antysemityzm, ale bez Żydów, bo stanowili oni niewielką mniejszość po wojnie. Po nich wrogiem stały się osoby homoseksualne, w związku z tym wokół nich można było orientować poglądy polityczne. Choć dziś, także ze względów politycznych, już znacznie trudniej używać jednoznacznie nienawistnego języka względem osób homoseksualnych. Być może teraz ich miejsce zajęli migranci.

Niewykluczone, skoro są politycy, którzy mówią, że wraz z nimi do Polski przyjadą pasożyty. Cudzoziemcy mieszkający w Białymstoku od kilku lat zgłaszali na policję, że są nękani. Dopiero kiedy doszło do kilku podpaleń, policja zajęła się sprawą na poważnie. W ubiegłym roku aresztowano ponad 50 osób. Musieliśmy czekać, aż słowa przejdą w czyny?
Powiem, czego obawiam się najbardziej, choć nie wiem, czy wypada mi to mówić. Możemy się obudzić w takim momencie, że brak reakcji na szerzącą się mowę nienawiści, na podsycanie nienawistnej atmosfery, będzie powodował coraz częstsze ataki fizycznej przemocy.
Wystarczy spojrzeć na to, co się działo w Niemczech, gdzie mieliśmy do czynienia z serią zabójstw właścicieli budek z kebabami. Już teraz dochodzą do nas głosy migrantów, którzy przyznają, że nie czują się bezpiecznie.

Załóżmy, że ktoś wyzywa czarnoskórego mężczyznę z powodu jego koloru skóry, a ktoś inny robi to w odniesieniu do geja. Na czym będzie polegała różnica w tym, jak zareaguje państwo?
Jeśli obraźliwe słowa padną pod adresem czarnoskórego mężczyzny, prokurator ma obowiązek zająć się sprawą z urzędu. Jeśli pod adresem osoby homoseksualnej – nie ma takiego obowiązku. Jedyne, co taka osoba może zrobić, to samodzielnie złożyć prywatny akt oskarżenia o zniesławienie. Ale żeby to zrobić, musi znać sprawcę. Co, jak wiadomo, w wielu przypadkach przestępstw z nienawiści jest niemożliwe. Dlatego tak ważne jest uwzględnienie jeszcze kilku innych grup społecznych, które są wyjęte poza nawias ochrony państwa. O to, by na podstawie art. 256 i 257 kodeksu karnego poszerzyć przepisy przynajmniej o cztery przesłanki: wiek, niepełnosprawność, orientację seksualną i tożsamość płciową, walczy wiele organizacji pozarządowych, których starania popieram. Złożyłem w tej sprawie wystąpienie generalne adresowane do ministra sprawiedliwości.

Skalę nienawiści wobec homoseksualistów trudno określić, bo danych o przestępstwach z nienawiści wymierzonych w mniejszości seksualne nie zbiera żadna instytucja państwowa.
To kwadratura koła. Kodeks karny nie chroni osób homoseksualnych przed przestępstwami z nienawiści. A skoro nie ma mowy o przestępstwie, państwo nie zbiera danych. Po drugie, mamy tu do czynienia z typowym dla zjawisk dyskryminacyjnych, potwierdzonym naukowo zjawiskiem „underreportingu” – liczba zgłaszanych spraw jest nieadekwatna w stosunku do ich realnej skali, bo ludzie albo się do pewnych zachowań przyzwyczaili, albo wolą się do ataków na siebie nie przyznawać.

Gdyby ci mężczyźni zostali pobici z powodu swojej odmienności, państwo większą ochronę zapewniłoby osobie czarnoskórej?
W jakimś sensie tak, bo choć w obu przypadkach prokurator będzie ścigał przestępstwo z urzędu, to w sprawie osoby czarnoskórej aspekt antydyskryminacyjny będzie dla niego ważny. Pobicie osoby homoseksualnej będzie rozpatrywane na podstawie ogólnych przepisów o naruszeniu i rozstroju zdrowia i organizmu, bez uwzględnienia przyczyny.
To istotne, bo włączenie tych przesłanek do kodeksu karnego pomaga całej grupie, której prawa się w ten sposób chroni. Mamy już jeden przepis, który pośrednio odnosi się do mowy nienawiści i uwzględnia orientację seksualną oraz tożsamość płciową. Chodzi o art. 16b ustawy o radiofonii i telewizji, który mówi, że „przekaz handlowy nie może naruszać godności ludzkiej, zawierać treści dyskryminujących ze względu na rasę, płeć, narodowość, pochodzenie etniczne, wyznanie lub światopogląd, niepełnosprawność, wiek czy orientację seksualną, ranić przekonań religijnych lub politycznych”. To ważne, że próg aksjologicznej ochrony dla mniejszości seksualnych został już przez ustawodawcę przekroczony.

Sprawcy przestępstw z nienawiści wiedzą, jak uniknąć kary. Po tym, jak na Facebooku pojawiły się hasła typu „dobry Rom to martwy Rom”, ich autor przekonał wrocławski sąd, że jest nowym użytkownikiem portalu i nie wiedział, że jego wpisy mogą czytać inni.
Kryminolodzy mówią, że odstrasza nie wysokość kary, tylko faktycznie grożąca sankcja, czyli nieuchronna odpowiedzialność. By uniknąć podobnych sytuacji, Ministerstwo Sprawiedliwości mogłoby się włączyć w działania informacyjne, na czym przestępstwa z nienawiści polegają i jakie grożą za nie sankcje. Tym bardziej że wielu Polaków żyje w przeświadczeniu, iż nasza wolność słowa jest na poziomie pierwszej poprawki amerykańskiej. A tak naprawdę doświadczenia państw europejskich są inne i dopuszczają ograniczanie tego typu zjawisk.

Jakie rozwiązania ma przynieść okrągły stół?
To nie jest tak, że skomplikowane i wielowarstwowe procesy społeczne można zmienić mocą jednego rozporządzenia czy ustawy. Ale doszliśmy do takiego momentu, kiedy trzeba wspólnie powiedzieć, że nie zgadzamy się na mowę nienawiści i podejmujemy wspólny wysiłek, by ją zatrzymać lub chociaż ograniczyć. ©℗

ADAM BODNAR (ur. 1977) jest doktorem nauk prawnych, od 2015 r. rzecznikiem praw obywatelskich. W latach 2010–2015 był wiceprezesem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.




APEL „TYGODNIKA”

„Wszyscy tkwimy w tym szambie – język nienawiści wylewa się bezkarnie zewsząd. Dowolny temat, dowolne forum (byle dość popularne) i zaczyna się bluzg, z nieodzownym antysemickim refrenem” – pisali trzy lata temu Piotr Mucharski, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, i Jacek Ślusarczyk, prezes zarządu spółki Tygodnik Powszechny sp. z o.o.
Apel skierowany był do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego „o jak najszybsze podjęcie działań, a także – jeśli to konieczne – inicjatyw ustawodawczych, które definitywnie położą kres poczuciu całkowitej bezradności czy wręcz faktycznego przyzwolenia ze strony instytucji państwa na to, by w polskim internecie posługiwano się językiem nienawiści rasowej i wyznaniowej, językiem oszczerstw i pomówień”. Pod apelem podpisali się m.in. byli rzecznicy praw obywatelskich, redaktorzy naczelni innych pism, wydawcy, pisarze, naukowcy i przedstawiciele instytucji dbających o prawa mniejszości.
Z opublikowanego właśnie raportu Amnesty International „Dotknięci przez nienawiść, zapomniani przez prawo: brak spójnego systemu zwalczania przestępstw z nienawiści w Polsce” wynika, że problem jest wciąż aktualny, a zmiany w prawie potrzebne. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015