Rozdarte współczucie

Weselić się z weselącymi - płakać z płaczącymi. Żyć i czuć nie tylko w swojej osobności, lecz ze światem, razem z innymi. Ze spotkanymi po drodze i z przywiedzionymi nam przed oczy przez media. Raz radość, raz żałoba. Więcej jednego albo więcej drugiego - ale po kolei.

28.08.2005

Czyta się kilka minut

Co począć ze współczuciem naraz z obiema przeciwnymi sobie stronami? Tym łatwiej może się taka konieczność zdarzyć, im bardziej stanowczo odmawiamy dehumanizacji, odczłowieczenia nawet winnych zbrodni, kogokolwiek.

Płacz z płaczącymi przychodzi mi łatwiej niż dzielenie radości zwycięstwa. Może dlatego, że takiej radości niezmąconej nie znam, a każdy triumf budzi we mnie drgnienie podejrzliwości. Kto, czym za ten triumf płaci, i czym jutro zapłacą dzisiejsi triumfatorzy?

Ból osadników żydowskich, którzy muszą opuścić Strefę Gazy, miejsce, które stało się ich domem. Miejsce, którego zamieszkanie niektórzy uznali za urzeczywistnienie obietnicy samego Boga. Radość Palestyńczyków zajmujących teren dla nich “odzyskany". Radość w obliczu cudzego bólu. Przecież ją znam! Nie jest niezmącona, choć ma wielką siłę. Powinna nieść w sobie zobowiązanie, by nie zmarnować szansy pokoju, dla siebie i dla tamtych.

Odpowiedzialność świata, nasza, moja za to, by ból nie był przeżywany na próżno i zarazem - by znów nie powstała grupa wygnańców bez perspektywy zakorzenienia gdzie indziej, wręcz opodal, przeżywających bez końca fakt, że poświęcili czy zostali poświęceni na próżno i jakby z własnej winy, bo buntowali się nieskutecznie.

Takie myśli się we mnie rodzą. Ze współczucia? Żalu nad istotami ludzkimi wplątanymi w dramaty ponad siły? Im silniej współczuję, tym bardziej jestem pewna, że rozpamiętywanie wypędzeń - wszelkich, jakie się zdarzyły i jeszcze zdarzą - musi się odbywać wspólnie, z jednoczesnością żalu nad wszystkimi przekraczającymi własny próg po raz ostatni. Póki to niemożliwe, lepiej budować razem miejsca, w których wspólnie będzie się leczyć sieroctwo, depresję, HIV czy trąd.

Zastanawiam się też nad przypomnieniem biblijnej myśli, że Ziemia taka, jaka jest, jest tak czy owak miejscem wygnania. Cała, poza Ogrodem, który przecież z niej też zniknął.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2005