Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wojen nie można ze sobą porównywać – bo przerażenie, ból czy strata to przeżycia graniczne, do których nie da się stosować jednej skali. Jednak to, co od października 2023 r. dzieje się na Bliskim Wschodzie, to już nie kwestia wyjścia poza skalę. Raczej: poza wyobraźnię.
Kiedy przed siedmioma laty trwały najcięższe walki o syryjskie Aleppo, a ONZ codziennie informowała o kolejnych zniszczonych punktach poboru wody, mogło się wydawać, że wojna w warunkach miejskich nie może być bardziej okrutna. Dziś cała Strefa Gazy jest nowym Aleppo – organizacje humanitarne nie są już w stanie podawać dokładnych danych o zniszczeniach. Doszło do tego, że Hamas, organizacja zbrodnicza, nie musi zawyżać danych o palestyńskich ofiarach – kontrolowane przez niego Ministerstwo Zdrowia w Strefie Gazie uchodzi w tej kwestii za wiarygodne źródło informacji. Ofiar jest po prostu tak dużo. A wbrew izraelskim deklaracjom o chęci całkowitego zniszczenia Hamasu, właśnie ta organizacja wyrasta jak na razie na najważniejszy głos Palestyny.
W ciągu dwóch miesięcy od izraelskiej inwazji na zamieszkaną przez Palestyńczyków Strefę Gazy – będącej reakcją na bezpardonowy atak Hamasu na Izraelczyków, w którym poniosło śmierć 1200 osób (w tym ok. 800 cywilów), a 240 osób uprowadzono – zginęło tam już cztery razy więcej cywilów niż podczas czteroletniego oblężenia Sarajewa. Wśród ponad 21 tys. kobiet, mężczyzn, nastolatków i dzieci, którzy stracili życie w bombardowaniach, są także członkowie Hamasu – jednak oni nie stanowią więcej niż kilka procent ogółu zabitych. Tak, Izrael miał rację: również pod szpitalami i szkołami funkcjonowały osławione tunele, magazyny i punkty dowodzenia Hamasu. Ale skala, intensywność i sposób prowadzenia tej wojny przez Izrael sprawiają, że po jej zakończeniu będzie to państwo, którego antypalestyńska polityka będzie dla świata zapewne jeszcze mniej zrozumiała.
Paradoks – na który zwraca uwagę znany z łamów „Tygodnika” Marek Matusiak z Ośrodka Studiów Wschodnich – polega na tym, że takie osamotnienie i poczucie niezrozumienia przez „resztę świata” mogą w przyszłości tylko wzmóc w Izraelu tendencje skrajne. Nawet po odsunięciu od władzy premiera Beniamina Netanjahu (na co nie zanosi się szybko) umocnione wśród Izraelczyków podczas tej wojny postawy szowinistyczno-rasistowskie wobec Palestyńczyków mogą spowodować, że, jak pisze analityk, „Izrael stanie się państwem jeszcze mniej przejmującym się zasadami liberalnego porządku międzynarodowego”. Dziś nawet międzynarodowi prawnicy zajmujący się badaniem zbrodni wojennych, w pewnym sensie zaprawieni w oglądaniu okrucieństw, są oszołomieni sytuacją w Gazie (dodajmy, że na razie nie ruszyło żadne znaczące śledztwo w tej sprawie).
Światowe konflikty: w roku 2024 lepiej nie będzie
Tymczasem wojna przyspiesza. W czwartek 28 grudnia 2023 r. Izraelczycy zmusili ok. 150 tys. Palestyńczyków do ucieczki ze środkowej części Gazy, gdzie izraelskie siły lądowe kontynuowały natarcie na trzy obozy uchodźców. Już 85 proc. mieszkańców Gazy musiało uciekać ze swoich domów, niektórzy wielokrotnie. Dajr al-Balah, wcześniej miasto kilkudziesięciotysięczne, jest dziś schronieniem dla kilkuset tysięcy cywilów. Do położonego na granicy z Egiptem Rafah w ostatnich dniach dotarło kolejnych 100 tys. uciekinierów. Także ta miejscowość jest intensywnie bombardowana – dziennikarze agencji Reuters byli świadkami sceny wyciągania spod gruzów płaczącego z bólu małego dziecka. W wielu szpitalach jedyną możliwością dla lekarzy pozostaje podawanie dzieciom środków na uspokojenie.
Politycy rządzący Izraelem zapowiadają dalszą intensyfikację działań. Co więcej, scenariusz „depopulacji” (uczynienia jej niezdatną do życia) całej Strefy lub jej północnego regionu ma być wciąż sondowany w izraelskich kręgach władzy. „Depopulacja” jest zresztą nowym „technicznym” słowem – przed tą wojną powiedzielibyśmy raczej: czystki etniczne.
Nadzieją jest presja ze strony USA, zaniepokojonych skalą cierpienia Palestyńczyków. Także za sprawą jego dotychczasowej polityki bliskowschodniej, postrzeganej jako bezkrytyczna wobec Izraela, prezydentowi Bidenowi spada poparcie wśród młodych Amerykanów. I choć Bliski Wschód nie zdecyduje o losach amerykańskich wyborów, zmiana oceny Izraela, i dotąd bezwarunkowego poparcia udzielanego mu przez Waszyngton, jest znacząca.
„Apokalipsa jest teraz”. Myśląc o Gazie, właśnie tak, bardziej dosłownie przetłumaczyłbym dziś „Apocalypse Now”, tytuł filmowego arcydzieła Francisa Forda Coppoli, który w Polsce przełożono jako „Czas apokalipsy”. Bo przy katastrofie, która dzieje się w Strefie Gazy, słowo „czas” wydaje się jakoś oddalać od istoty tych wydarzeń.