Rosyjski inny świat

Wojna informacyjna Kremla to nie tylko kłamstwa. Rosja kreuje równoległą rzeczywistość, dzięki której Putin uprawia skuteczną politykę.

06.10.2014

Czyta się kilka minut

Rossija 24, kanał informacyjny w stylu CNN, stwarza świat na miarę potrzeb Kremla / Fot. Andrey Rudakov / BLOOMBERG / GETTY IMAGES
Rossija 24, kanał informacyjny w stylu CNN, stwarza świat na miarę potrzeb Kremla / Fot. Andrey Rudakov / BLOOMBERG / GETTY IMAGES

Był koniec lipca. W wieczornym dzienniku państwowej stacji rosyjskiej Pierwyj Kanał nadano reportaż z obozu uchodźców z Ukrainy. Uciekinierka ze Słowiańska opowiedziała do kamery o mordzie, jakiego mieli dokonać żołnierze ukraińscy po wejściu do miasta. Na oczach matki żołnierze mieli rozebrać jej trzyletnie dziecko do bielizny i ukrzyżować „jak Jezusa”. Kobieta, podobno świadek zdarzenia, przez łzy opowiadała o bestialstwie Ukraińców, którzy przywiązali potem matkę do czołgu i ciągnęli wokół centralnego placu.

„Ludzki umysł nie jest w stanie pojąć, jak coś takiego może się dziś wydarzyć w środku Europy, a ludzkie serce nie wierzy, że coś podobnego w ogóle jest możliwe” – filozoficznie skomentował to prowadzący dziennik. Rosyjski internet zawrzał wściekłością i nienawiścią do „chachłów” (jak Rosjanie nazywają pogardliwie Ukraińców).

Wkrótce potem moskiewska „Nowaja Gazieta” wysłała do Słowiańska reportera z zadaniem opisania zbrodni. Nie znalazł on nikogo, kto potwierdziłby wersję stacji Pierwyj Kanał. Nie było ani jednej osoby, która widziałaby lub choćby słyszała o historii, która miała wydarzyć się kilka dni wcześniej.

Pytany później przez dziennikarza o wiarygodność rzekomej zbrodni, rosyjski wiceminister komunikacji Aleksiej Wolin uznał, że wiarygodność lub jej brak nie są istotne, ważna jest oglądalność. Minister zauważył, że od początku kryzysu na Ukrainie oglądalność programów informacyjnych rosyjskiej telewizji wzrosła dwukrotnie, z czego należy się cieszyć.

Więcej niż manipulacja

Historia „ukrzyżowania w Słowiańsku” to jedna z wielu manipulacji, stosowanych przez rosyjską propagandę od początku wojny z Ukrainą. Wykorzystywanie aktorów jako rzekomych ofiar i świadków „zbrodni faszystowskich band” to metoda regularnie stosowana przez tamtejsze media.

Choć słowo „manipulacja” nie oddaje w pełni metod Rosjan. Na szczycie NATO w Newport głównodowodzący wojsk Sojuszu gen. Philip Breedlove powiedział, że Rosja prowadzi „najbardziej niezwykły blitzkrieg informacyjny w historii wojen informacyjnych”. Nie chodzi o zwykłe kłamstwa, ale o stworzenie równoległej rzeczywistości. Ukrzyżowanie dziecka w Słowiańsku staje się faktem bez względu na to, czy się wydarzyło. To rzeczywistość, w której zestrzelony malezyjski samolot w istocie nigdy nie wylatuje z Amsterdamu, a w jego miejsce Amerykanie podkładają szczątki samolotu zaginionego kilka miesięcy wcześniej nad Pacyfikiem. To rzeczywistość, w której na Ukrainie nie ma żołnierzy rosyjskich ani rosyjskiej broni, a konflikt jest wynikiem spisku Amerykanów i „ukraińskich faszystów”.

Ta równoległa rzeczywistość – która nam może wydać się totalną brednią – dla Rosjan staje się przedmiotem zbiorowej halucynacji, którą Kreml przerabia w skuteczną politykę, skuteczną także wobec Zachodu. Halucynacja trwa, bo naród karmiony jest wyłącznie propagandą. Zaś na Zachodzie politycy uznawani powszechnie za poważnych ulegają jej, bo tak im wygodnie.

I nie tylko politycy: niedawno pełnomocnik rodzin kilkorga niemieckich ofiar, zabitych w malezyjskim samolocie, złożył pozew nie przeciw Rosji, lecz Ukrainie – jako państwu, które rzekomo nie zapewniło bezpiecznego przelotu nad swym terytorium. Domaga się co najmniej po milionie euro na rodzinę. Można przypuszczać, że argumentacja mecenasa będzie zgodna z myśleniem rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu, który mówił, że cała odpowiedzialność za „katastrofę” spada na Ukrainę, bo gdyby rozwiązywała swe wewnętrzne problemy bez użycia sił zbrojnych, do tragedii by nie doszło.

Jeśli ktoś ciągle liczy na to, że Holandia (o takich krajach w Polsce mówimy, że są – w przeciwieństwie do nas – „normalne”) będzie naciskać na Rosję skuteczniej niż Polska po katastrofie smoleńskiej, zapewne się zawiedzie. Skuteczność putinowskiej propagandy widać również w niedawnej decyzji o odłożeniu – na ponad rok – wejścia w życie gospodarczej części umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. To pierwsza w historii Unii zgoda na to, aby kraj trzeci dyktował warunki jej porozumienia z zewnętrznym partnerem.

Gdy prawda nie istnieje

Ciekawe, że tworzenie równoległej rzeczywistości w Rosji i na świecie odbywa się przy niewielkim udziale przemocy ze strony rosyjskiego państwa.

Propaganda hitlerowska czy komunistyczna opierały się w ogromnym stopniu na zastraszaniu inaczej myślących. Tymczasem Putinowi wystarcza aresztowanie kilku osób (ostatnio biznesmena Władimira Jewtuszenkowa) i pełna kontrola nad telewizją, która dla większości Rosjan jest jedynym lustrem rzeczywistości.

Jest jeszcze jedna istotna różnica między propagandą totalitarną a putinowską równoległą rzeczywistością. Dla Sowietów, tak jak dla komunistów w innych krajach, prawda obiektywna istniała. Można nią było manipulować, ukrywać ją albo też z nią walczyć. Jednak była punktem odniesienia w narzucaniu swoich narracji.

Zwykłą reakcją Kremla na ujawnianie sowieckich zbrodni było wtedy kilkudniowe milczenie, a następnie – przy pomocy argumentów sprawiających wrażenie racjonalnych – obrona przez atak. Tak było np. w 1983 r., gdy sowiecki myśliwiec zestrzelił koreański samolot pasażerski z 269 osobami na pokładzie. Sowieci w zasadzie przyznali się wtedy do zestrzelenia maszyny przez pomyłkę – twierdząc, że wzięli ją za amerykański samolot szpiegowski RC 135. To tłumaczenie było niewiarygodne, bo RC 135 był w momencie ataku 1600 km od miejsca tragedii. Ale przynajmniej próbowano odnieść się do faktów.

Tymczasem w dzisiejszej Rosji granica między prawdą a wymysłami nie istnieje. To dlatego nie ma znaczenia, czy o „ukraińskich zbrodniach” opowiadają aktorzy, czy ich rzeczywiste ofiary. Nieważne jest też, że ktoś widział rosyjskie wyrzutnie rakietowe albo rosyjskich żołnierzy na Ukrainie. Celem propagandy nie jest bowiem przekonanie kogokolwiek, że rosyjska równoległa rzeczywistość jest prawdą, lecz wspomniane zwiększanie oglądalności – i tworzenie, dla rosyjskich widzów, iluzji rzeczywistości, w celu zrównoważenia informacji płynących z Zachodu.

A także w celu dostarczania „pożytecznym idiotom” z Zachodu narracji, które potęgują niejednoznaczność interpretacji tej – trwającej wszak nadal, mimo rozejmu – wojny. Bo tutaj na froncie codziennie giną ludzie, codziennie też siły rosyjskie usiłują zająć jakiś kolejny kawałek Ukrainy, np. lotnisko w Doniecku.

Anachroniczny obiektywizm

Idealnym odbiorcą putinowskiej równoległej rzeczywistości jest człowiek zdezorientowany, który wierzy Putinowi. A jeśli nawet nie ufa mu w pełni, woli to od samodzielnego myślenia.

Ta ostatnia cecha równoległej rzeczywistości dotyczy zresztą nie tylko Rosji. Także Zachód ma swoje własne problemy z pojęciem prawdy w relacjach dziennikarskich. Pytanie: „Czy to się wydarzyło?” jest dziś zastępowane przez inne: „Czy to zwiększy oglądalność?”.

W gruncie rzeczy to dylemat podobny do tego, przed którym stają stratedzy Kremla.

W 1942 r. brytyjski pisarz George Orwell – autor słynnej powieści „Rok 1984” o totalitaryzmie przyszłości – niepokoił się faktem, że „koncepcja prawdy obiektywnej umyka z tego świata”. Orwell dostrzegał już wtedy, że każda historia może być napisana kłamliwie i pokrętnie, ale ciągle wierzył, że istotą dziennikarstwa jest dążenie do odkrycia prawdy na tyle, na ile jest to możliwe.

W istocie nie było dla niego ważne, czy „obiektywne” relacjonowanie rzeczywistości jest możliwe, czy jest tylko ułudą. Ważniejsze było zachowanie samego dążenia do politycznie bezstronnej relacji z rzeczywistości jako aspiracji dziennikarza. Autor „Roku 1984” wierzył, że jeśli ona zniknie, to panowanie nad historią i teraźniejszością przejdzie w ręce politycznych tyranów i medialnych hochsztaplerów.

Dziś taka aspiracja wydaje się nudziarstwem i anachronizmem. I to nie tylko politykom, dla których wytwarzanie kłamstw jest częścią ich zawodu. Być może jeszcze bardziej niepokojące jest przekonanie przeciwników mainstreamowej polityki – takich jak choćby Edward Snowden – że prawda obiektywna nie istnieje, a każda relacja z rzeczywistości jest kłamstwem, za którym stoją jakieś nieczyste interesy.

Spełnione proroctwo Orwella

Wyjściem z tego kręgu może być wyłącznie stworzenie własnej przestrzeni, w której rządzą prawa tworzone przeze mnie i przez moich znajomych.

Tak właśnie poradził sobie Snowden. Z książki Glenna Greenwalda „Snowden. Nigdzie się nie ukryjesz” wynika, jak daleko zarówno jej autor, jak i bohater odeszli od norm dziennikarstwa rozumianego jako bezkompromisowe relacjonowanie rzeczywistości. Dla Snowdena Ameryka jest z definicji wrogiem i totalitarnym tyranem, dlatego wszelkie środki, które służą osłabieniu wroga, są moralnie usprawiedliwione.

Co ciekawe, Snowden przyznaje, że miejscem, w którym wolność może być zrealizowana w pełni, nie jest świat realny, ale rzeczywistość wirtualna. „W zasadzie to internet pozwolił mi doświadczyć wolności i zgłębić wszystkie zdolności, które posiadam jako osoba ludzka” – mówił Greenwaldowi. George Packer, jeden z krytyków Snowdena, skomentował to tak, że „w jego utopii nie chodzi o demokratyczne społeczeństwo ani nawet o trzy pokoje z kuchnią na przedmieściach Honolulu, lecz o cyberprzestrzeń”.

Może dlatego ucieczka Snowdena do Rosji i korzystanie z ochrony Putina nie powinny dziwić. Jeśli w przestrzeni publicznej nie ma miejsca na obiektywny przekaz, jeśli istnieje tylko polityczna propaganda albo medialna papka, to światy Putina, Snowdena, aktywistów politycznych udających dziennikarzy i wielkich korporacji medialnych muszą się spotykać.

Jeśli prawda nie istnieje, to wszystko jest możliwe – i wszystko jest rzeczywistością. Już nie równoległą, lecz zwykłą. Bo innej niż w mediach – i rosyjskich, i zachodnich – nie ma.

Proroctwa Orwella spełniają się trzydzieści lat po roku 1984.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dariusz Rosiak (ur. 1962) jest dziennikarzem, twórcą i prowadzącym „Raport o stanie świata” – najpopularniejszy polski podkast o wydarzeniach zagranicznych (do stycznia 2020 r. audycja radiowej „Trójki”). Autor książek – reportaży i biografii (m.in. „Bauman… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2014