Rosyjska pajęczyna

Prof. Cécile Vaissié, autorka książki „Siatki Kremla we Francji”: Istnieje zestaw poglądów wspólny dla skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. To antyamerykanizm, niechęć do NATO i eurosceptycyzm. Grając na tym, Kreml łatwo znajduje sojuszników.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Liderka francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen w Moskwie, maj 2015 r. / Fot. Kirill Kudryavtsev / AFP / EAST NEWS
Liderka francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen w Moskwie, maj 2015 r. / Fot. Kirill Kudryavtsev / AFP / EAST NEWS

SZYMON ŁUCYK: Czym są „kremlowskie sieci” we Francji, które opisuje Pani w swojej książce? 

PROF. CÉCILE VAISSIÉ: Termin „sieć” rozumiem socjologicznie. Chodzi mi o to, że są nad Sekwaną pewne grupy, które wyrażają sympatię dla Władimira Putina i bronią publicznie tego stanowiska. Nie znaczy to wcale, że są to wszystko organizacje z wyraźnymi strukturami i liderami, których członkowie ślepo wykonują odgórne polecenia Kremla. Z moich analiz wynika natomiast wyraźnie, że Kreml z premedytacją próbuje kierować swoje akcje do tych właśnie kręgów i dostosowuje do nich swoje środki i argumenty. Używa w tym celu mieszanki nowoczesnych technik soft power [tzw. miękkich środków polityki zagranicznej – red.] ze starymi metodami sowieckimi. Nie należy więc wyobrażać sobie, że członkowie „sieci” to osoby opłacane przez ludzi Putina. Tak nie jest – z nielicznymi wyjątkami. Ale tych ludzi łączy wspólne wyobrażenie o tym, czym jest współczesna Rosja.

W kręgu zainteresowania Kremla są francuscy biznesmeni, dziennikarze, intelektualiści, politycy. Ale także – o czym mniej wiadomo – Francuzi o rosyjskich korzeniach, głównie potomkowie arystokracji: porewolucyjnych „białych” emigrantów.

Kwestia stosunku Rosji do swoich rodaków za granicą mieści się w trudnym do jasnego zdefiniowania pojęciu russkij mir (rosyjski świat). Dziś jest ono dla Kremla narzędziem geopolitycznym, które uzasadnia wojnę na Ukrainie. Przecież według Putina Ukraińcy i Rosjanie są tym samym narodem. W państwach bałtyckich, choćby na Łotwie, trwają ciągłe napięcia wywołane obecnością licznej ludności rosyjskiej.

We Francji – gdzie liczebność diaspory rosyjskiej szacuje się na 300 tys. osób – nie ma oczywiście takich konfliktów. Ale i tu za swojego „rodaka” Kreml uważa potomka każdego emigranta, który miał kiedyś paszport rosyjski lub sowiecki, i który – jak mówi się mgliście – „utrzymuje więź z Rosją”. Znaczy to, że jeśli np. jakiś Francuz, którego rodzice i dziadkowie byli też Francuzami, miał prababkę Rosjankę i lubi gotować dania rosyjskie, to może być uznany przez Kreml za rodaka... W Paryżu pod egidą ambasady Rosji organizowane jest cyklicznie tzw. Forum Rodaków mieszkających we Francji. Przekonałam się, że misją pozyskiwania potomków „białej” emigracji we Francji zajmuje się dwóch rosyjskich miliarderów z otoczenia Putina i hierarchii Cerkwi prawosławnej: Władimir Jakunin, były oficer KGB zwany „prawosławnym czekistą”, oraz Konstantin Małofiejew, powiązany blisko z oficerami służb specjalnych, którzy destabilizowali Krym, a potem Donbas.

Jakie są główne organizacje prokremlowskie we Francji? Skąd czerpią fundusze?

Wspomniany Jakunin szefuje – ze strony rosyjskiej – organizacji Dialog Francusko-Rosyjski, oficjalnie odpowiadającej za rozwój relacji ekonomicznych między obu krajami. Wraz z Małofiejewem nadzorują i finansują dużą część działań rosyjsko-francuskich.

Kolejna ważna organizacja to Instytut Demokracji i Współpracy (IDC), założony w 2008 r. w Paryżu (jego brat-bliźniak działa w Nowym Jorku). Na papierze wszystko wygląda znakomicie: to rosyjski think tank na rzecz dialogu. Wątpliwości budzi już jednak niejasne finansowanie tej organizacji: czasem słyszymy, że wspomagają go NGO, innym razem, że firmy rosyjskie. Można przypuszczać, iż wspiera je organizacja Russkij Mir z siedzibą w Moskwie – główny oręż Kremla broniący rusofilów na świecie.

Na czele IDC stoi Natalia Narocznickaja, też zaufana osoba Putina. Instytut nie tylko popiera całkowicie linię Kremla, ale zaprasza w roli ekspertów osoby niemające naukowej wiarygodności, np. Xaviera Moreau – znanego z zaciekłych ataków na Ukrainę. IDC nie jest miejscem debaty, ale bastionem prorosyjskich poglądów, gdzie dowodzi się np., że Pomarańczowa Rewolucja była sterowana przez Zachód i USA. Instytut IDC mieści się w gmachu tuż obok siedziby premiera Francji, w najdroższej dzielnicy Paryża. Nawiązał wiele kontaktów z politykami francuskimi i europejskimi. Co charakterystyczne: posługuje się pojęciem praw człowieka – w tym przypadku praw osób rosyjskojęzycznych – tylko po to, aby nim manipulować.

Pod koniec 2014 r. głośna stała się sprawa „moskiewskich pożyczek” dla francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen. Niektórzy twierdzą, że nie była to pożyczka, ale darowizna. Jak było naprawdę?

Oficjalnie rzeczywiście doszło do pożyczki pieniędzy. Zgodnie z francuskim prawem każda partia we Francji może pożyczać pieniądze z banku mającego siedzibę za granicą, ale nie wolno im otrzymywać darowizn z innych krajów. Problem polega na tym, że Front Narodowy publicznie nie powiedział o rosyjskim zastrzyku finansowym.

Jednak Marine Le Pen przyznała, iż „pożyczyła” pieniądze z Rosji, tłumacząc, że żaden francuski bank nie chciał jej udzielić kredytu...

Tak, ale powiedziała to dopiero po tym, kiedy media – najpierw portal internetowy Mediapart – nagłośniły sprawę. Stąd wzięło się przypuszczenie, że mamy do czynienia nie z kredytem, ale z prezentem od Kremla. Po drugie, jeśli przyjrzeć się obu małym bankom udzielającym kredytów Frontowi [pierwszy, czesko-rosyjski bank FCRB, ma siedzibę w Moskwie; drugi bank, cypryjski, należał do rosyjskiego oligarchy – red.], to za każdym razem znajdujemy ludzi, którzy mieli ścisłe związki z KGB. To też budzi nieufność. Pamiętajmy, że rosyjski system bankowy był tworzony począwszy od przełomu lat 80. i 90. przez ludzi związanych z sowieckimi tajnymi służbami. Wreszcie, po trzecie: stanowisko Frontu Narodowego w polityce międzynarodowej jest niemal zupełnie zgodne z linią Kremla. Stąd pytanie, czy to przypadkowa zbieżność, czy też raczej świadczenie wzajemnych usług przez obie strony na zasadzie: my dajemy czy pożyczamy wam pieniądze na korzystnych warunkach, a wy wspieracie nasze działania, np. głosując w Parlamencie Europejskim przeciw umowie stowarzyszeniowej Unii z Ukrainą?

Zażartych obrońców polityki Putina można znaleźć we Francji nie tylko na skrajnej prawicy, ale też na radykalnej lewicy. Przykładem Front Lewicy Jeana-Luca Mélenchona. Polityka popularnego; w ostatnich wyborach prezydenckich zdobył 11 proc. głosów.

Istnieje we Francji pewien zestaw poglądów wspólny dla skrajnej prawicy i skrajnej lewicy. Mówiąc w skrócie: to antyamerykanizm, niechęć do NATO i eurosceptycyzm. Jeśli zagra się na tych trzech elementach, można łatwo znaleźć sojuszników bez potrzeby ich przekupywania. Zwolennicy takich poglądów są nie tylko w obozie pani Le Pen, ale też po stronie skrajnej lewicy, reprezentowanej przede wszystkim przez Mélenchona.

Ten ostatni należy do największych obrońców linii Putina we Francji. W mojej książce cytuję jego słowa, prawdziwie haniebne, jakie napisał po zabójstwie Borysa Niemcowa. Mélenchon nazwał przywódcę opozycji rosyjskiej „najzwyklejszym opryszkiem politycznym”, uznając z góry za bezzasadne jakiekolwiek podejrzenia wobec Kremla w tej sprawie. Nic nie wskazuje, by lider Frontu Lewicy dostawał jakieś pieniądze z Rosji za głoszenie tych poglądów. Jego stanowisko – podobnie jak innych zwolenników Putina na Zachodzie – można tłumaczyć tym, że widzą oni w Rosji przeciwwagę dla USA, NATO i Unii Europejskiej.

Oprócz ugrupowań skrajnych sympatię do Putina deklarują też niektórzy politycy głównego nurtu, jak były prawicowy prezydent Nicolas Sarkozy. Dziś znów szykuje się on do walki o najwyższy urząd.

Sarkozy dokonał wobec Rosji raptownej wolty. Swego czasu jego przeciwnicy wytykali mu proamerykanizm – to przecież on wprowadził Francję z powrotem do struktur militarnych NATO. Przemiana zaszła po wojnie rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r. Wynegocjował on wtedy z Putinem wstrzymanie walk [na warunkach niekorzystnych dla Gruzji – red.], bez oglądania się na partnerów europejskich. Od tamtego spotkania z Putinem, które miało w sobie coś z pojedynku dwóch macho, Sarkozy chyba uwierzył, że jest jedynym, który może przekonać do czegoś Putina, nawet jeśli tamten układ i tak nie był potem przestrzegany. Dziś obserwujemy, że Sarkozy właściwie powtarza co do joty stanowisko Putina, także w kwestii aneksji Krymu. Trudno orzec, czy kieruje nim fascynacja osobista, czy raczej postawa typu: „Nie obchodzi nas ani Rosja, ani Ukraina, lecz tylko nasze własne interesy”.

Przy okazji Sarkozy’ego warto wspomnieć o skandalu międzynarodowym, który wybuchł, gdy dziesięciu parlamentarzystów francuskich udało się w lipcu 2015 r. na Krym, na zaproszenie władz Rosji – już po nielegalnej aneksji półwyspu przez Moskwę. Grupie przewodził Thierry Mariani, deputowany republikanów, partii Sarkozy’ego. Mariani prowadzi interesy w Rosji, a w delegacji przeważali politycy tegoż ugrupowania.

Budowanie osi Paryż–Berlin–Moskwa jest na rękę pewnej części francuskiej prawicy. Pamiętam, jak podczas jednej z konferencji na ten temat francuski prelegent bronił takiego sojuszu. Padło pytanie z sali: „A co zrobicie z Polską?”. Mówca odparł serio: „No tak, Polska zawsze nam zawadza!”. To opinia typowa dla niektórych dyplomatów francuskich wobec Polski, ale też wobec Ukrainy.

Gdy mowa o „rosyjskich sieciach”, nie sposób pominąć roli mediów – zwłaszcza internetu, radia i telewizji. Nadają po francusku i rozpowszechniają propagandę Kremla. Kanały te uaktywniły się zwłaszcza po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie.

Zgodnie z najlepszą tradycją sowiecką, Rosja powołała do życia media w wielu językach tylko po to, aby propagować głos Kremla. Obecne wcielenie tej propagandy – Sputnik, czyli radio i strony internetowe – nadaje właściwie we wszystkich językach europejskich. Z kolei kanał telewizyjny RT [dawniej: Russia Today – red.] na razie ma po francusku tylko stronę internetową. Media te rozpowszechniają nonsensy i teorie spiskowe, zgodne z linią Kremla. Np. gdy w lipcu 2014 r. zestrzelono malezyjski samolot pasażerski, na francuskiej wersji portalu Głos Rosji (był to poprzednik Sputnika) podano, że już w chwili startu samolot był załadowany trupami...

Przez dwa lata istniał też kanał telewizji internetowej – ProRussiaTV, zlikwidowany w 2014 r., produkowany we Francji i przez Francuzów. Wszyscy ludzie, którzy tworzyli ten kanał, albo należeli do Frontu Narodowego, albo do innej, partii skrajnie prawicowej. To kolejny przykład powiązań Frontu z Rosją. Na antenie ProRussiaTV krytykowano wszystko, co robił rząd francuski, i wynoszono pod niebiosa Putina. W tej, jak i w innych proputinowskich stacjach nazywano też nagminnie Unię Europejską „Giejropą”, czyniąc aluzję do legalizacji małżeństw homoseksualnych nad Sekwaną. Nie zważając na fakty, przedstawiano Europę jako miejsce zupełnej dekadencji, a Rosję jako ostoję wartości rodzinnych.

Za czasów Związku Sowieckiego francuscy lewicowi artyści i intelektualiści masowo pielgrzymowali do Moskwy. Czy dziś mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem? 

Jeśli mówimy o francuskich intelektualistach, to postawy proputinowskie mają dziś marginalne znaczenie – inaczej niż w czasach sowieckich, gdy wielu znanych Francuzów popierało komunizm aż do jego końca. Z młodszych i jednocześnie wpływowych osób Putina popiera jedynie ceniony ekonomista Jacques Sapir, kojarzony niegdyś ze skrajną lewicą, a dziś bliski w poglądach Frontowi Narodowemu. Inne osoby, które wymieniam w książce, są na ogół w podeszłym wieku – jak historyczka Rosji i sowietolożka Hélène Carrère d’Encausse. To kobieta wpływowa – dożywotnia sekretarz Akademii Francuskiej – błyskotliwa, wywodząca się z „białej” emigracji rosyjskiej. Od lat jest w bliskich kontaktach z przywódcami rosyjskimi i dziś otwarcie popiera działania Kremla. Trudno jednak powiedzieć, aby prezentowała ton dominujący wśród intelektualistów francuskich.

Oczywiście, we Francji są – jak wszędzie indziej – wielbiciele kultury rosyjskiej, których nie należy mieszać z putinofilami. Ci, którzy naprawdę kochają Rosję i Rosjan, nie mają żadnego powodu, by cenić aktualną władzę na Kremlu. Zwłaszcza że pchnęła ona kraj w liczne wojny – kosztowne, mordercze i bezsensowne. ©

Polemika wokół „ukraińskich faszystów”

Rozgłos we francuskich mediach wywołał niedawno dokument „Ukraina. Maski rewolucji”, nadany w telewizji Canal+. Jego autor, Paul Moreira, skupia się na ukraińskich ultraprawicowych oddziałach paramilitarnych i ostrzega przed „tendencjami faszystowskimi” na Ukrainie.

Wywołało to sprzeciw. Alain Guillemoles – dziennikarz „La Croix” i specjalista od spraw ukraińskich (autor m.in. książki „Ukraina. Jak budził się naród”) – uważa, że film Moreiry jest powierzchowny i zawiera wiele błędów rzeczowych. – Moreira daje głos postaciom bez znaczenia, przedstawiając je jako wpływowe. Np. na początku filmu ważną rolę odgrywa niejaki Igor Mosijczuk, prezentowany jako rzecznik Prawego Sektora. Tymczasem Mosijczuk nigdy nie pełnił tej funkcji, to człowiek z politycznego marginesu – mówi „Tygodnikowi” Guillemoles.

Metoda Moreiry jest taka, że bierze pod lupę kilka epizodów, które u niego urastają do istoty konfliktu. Chodzi zwłaszcza o „masakrę w Odessie” (jak nazywają to Rosjanie), gdy 2 maja 2014 r., w następstwie starć ukraińskich kibiców-ultrasów z grupami prorosyjskimi, ci pierwsi zaatakowali m.in. koktajlami Mołotowa budynek zajęty przez przeciwników. Wybuchł pożar, zginęło kilkadziesiąt osób.

– Była to tragedia, ale nic nie wskazuje na zaplanowaną masakrę – polemizuje Guillemoles. I dodaje: – Moreira uparcie powtarza, bez uzasadnienia, jakby z góry gotową tezę o amerykańskim spisku, który wywołał rewolucję na Ukrainie. © Szymon Łucyk


CZYTAJ TAKŻE:

Francja wobec Rosji: między fascynacją a Realpolitik

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2016