Rewolucja, której nie było

Czy nie za wcześnie próbuję wypatrzeć IV RP w literaturze? Pierwszym drogowskazem było "Wieszanie Rymkiewicza. Równolegle powstawał beletrystyczny "Sternberg Szczepana Twardocha, młodego konserwatysty, we wcześniejszym eseju ukazującego świat, w którym w 1989 r. lud Warszawy powywieszał zdrajców z rozdania pojałtańskiego, z Jaruzelskim na czele, a władza wyłoniona z KPN-u i Solidarności Walczącej aresztowała m.in. Adama Michnika...

19.06.2007

Czyta się kilka minut

Można się spierać o III i IV Rzeczpospolitą, pytać, kiedy IV RP zaistnieje w sensie prawnym, nie ma już natomiast wątpliwości co do tego, że istnieją one równorzędnie na planie idei, to znaczy jako konkretne formacje myślowe, światopoglądowe, osadzone na częściowo odmiennych wartościach, odwołujące się do różnych kodów kulturowych i starające się budować konkurencyjne mitologie dla masowej wyobraźni.

W tym rozumieniu emblematem II RP nie jest bowiem "Przedwiośnie" Żeromskiego czy "Granica" Nałkowskiej, lecz "Kariera Nikodema Dyzmy" Dołęgi-Mostowicza. Literatura III RP nie wydała niestety takiego utworu. Był natomiast film: "Psy" Pasikowskiego - on najwyraźniej opowiedział nowe funkcje popkulturowe, w jakich występować będą w III RP "solidaruchy" i "ubekistan", "czarni" i "czerwoni".

W równej mierze, co skutkiem słabości polskiej literatury w ogóle, jest to konsekwencją braku pozytywnej mitologii III RP. Widać to wyraźnie teraz: nigdy III RP jako idea nie została tak mocno skonkretyzowana, dopiero w chwili, gdy musi się bronić wobec IV RP. Istnieje na zasadzie negacji, jest opisywalna przez kontrast i zaprzeczenie. Nic dziwnego, że najradykalniejszą próbą pochwycenia w beletrystyce niektórych jej idei pozostaje "Krfotok" Redlińskiego, roztaczający straszliwe wizje Polski alternatywnej, w której Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego, wskutek czego spadły na nas wszelkie możliwe nieszczęścia, włącznie z prawdziwą wojną domową i utratą ziem zachodnich. Patrzcie, od czego uchronił was Okrągły Stół i III RP! Oto racja jej istnienia! Słyszymy to i dzisiaj.

Czy nie za wcześnie jednak próbuję wypatrzeć IV RP w literaturze? Sądzę, że można mówić przynajmniej o pewnych przedwidokach, zapowiedziach, znakach wskazujących drogę idei. Pierwszym takim drogowskazem było "Wieszanie" Jarosława Marka Rymkiewicza; jednakowoż, jako esej historyczny, afabularny tekst nie przeznaczony przecież dla masowego odbiorcy, stanowi ono raczej bazę i punkt odniesienia dla autorów fikcji. Lecz równolegle powstawał już beletrystyczny "Sternberg" Szczepana Twardocha.

Obaj autorzy stosują tę samą strategię co Redliński: piszą o współczesnej Polsce, nie pisząc o współczesnej Polsce. Przedstawia się obrazy innych rewolucji, innych konwulsji Historii, ażeby opowiedzieć o rewolucji-

-kontrrewolucji, której nie było: zaniechanym rozliczeniu ze złem PRL-u. Taki bowiem jest mit fundacyjny IV RP.

Rymkiewicz barwnie opisuje spontaniczne i zorganizowane wieszanie zdrajców I RP latem 1794 roku, w ogniu emocji powstania kościuszkowskiego, gdy ulicą rządził duch rewolty narodowej. Szczepan Twardoch, młody konserwatysta spod znaku Jüngera i de Maistre'a, redaktor "Christianitas", odpowiedział na tę książkę bardzo ciekawym "Pustym stryczkiem", gdzie wspomina swoje dzieciństwo ze świata, w którym w 1989 roku lud Warszawy powywieszał zdrajców z rozdania pojałtańskiego, z Jaruzelskim na czele, a władza wyłoniona z KPN-u i Solidarności Walczącej aresztowała m.in. Michnika.

"Sternberg" rozgrywa się natomiast w Wiedniu epoki Rewolucji Francuskiej, która tu jest Rewolucją Austriacką; Twardoch bawi się szyfrując i trawestując znane wydarzenia i postaci. Lecz w gruncie rzeczy - ten czy inny monarcha, ten czy inny język, ci czy inni ludzie - to wszystko są rzeczy przygodne, nieistotne dla samej idei. Paryż, Wiedeń, Warszawa - wymienne dekoracje. Ważna jest rewolucja jako taka, to znaczy Rewolucja: niezmiennik Historii. Jej realizacje mogą się różnić okolicznościami dziejowymi i rozmachem - kilkudniowe i kilkudziesięcioletnie - ale kształt i mechanizm pozostaje ten sam.

Powieść śledzi losy braci Carla i Alexandra Sternbergów od momentu odpowiadającego z grubsza upadkowi jakobinów i początkowi rządów termidorian. Sternbergowie to przedstawiciele starej szlachty, monarchiści, kontrrewolucjoniści, figury symboliczne dwóch granicznych postaw konserwatyzmu: pragmatyczny Carl, który wybiera drogę spisków, układów, manewrów salonowych, i bezkompromisowy Alexander, wyznający zasadę "wszystko albo nic", absolutysta honoru - postać nieco papierowa, bo też niczym wycięta z Herberta.

Jak doskonale znanymi nam ścieżkami postępuje wiedeńska kontrrewolucja Twardocha! Zawiązany zostaje nieformalny sojusz opozycjonistów Carla Sternberga z kadrami "czerwonych", aby obalić krwawą dyktaturę, pod którą nie da się już żyć. Alexander po raz pierwszy rzuca wtedy bratu w twarz: "zdrajca". Rozchodzą się drogi podziemia "kolaboracyjnego" i "niezłomnego".

Jaki argument przekonał "czerwonych"? Za jaką cenę zgodzili się obrócić przeciwko własnej władzy? Carl zaoferował im rzecz nie do zdobycia pod żadnym terrorem: akceptację w towarzystwie - że odtąd już nie będą hańbić starych rojalistów publiczne konszachty z "czerwonymi" o rękach splamionych krwią arystokratów. "Wciągając gwardzistów do spisku, zaoferujemy im w zamian to, czego naprawdę pragną. Uznanie na salonach".

Pierwsze wybory to teatr: partia Carla Sternberga ma zagwarantowane 30 proc. miejsc w kontraktowym parlamencie. W koalicji z "czerwonymi" Carl obejmuje ministerstwo wojny, gdzie staje zrazu bezradny wobec potęgi starej biurokracji. "W arkana administracji ministra nie wtajemniczać albo przedstawiać mu fałszywy obraz; natomiast nie sabotować go więcej na płaszczyźnie codziennej współpracy, zamiast oziębłości i obojętności - uprzejmość i usłużność".

Zdobywszy potem władzę zupełną ? la Napoleon, po pozornym przywróceniu porządku monarchistycznego, Carl wydaje edykt amnestyjny, ogłaszając: "Przeszłość odcinamy grubą linią". Zbrodni rewolucji się nie sądzi, bo "w sądach pozostali ci, którzy sądzili za Republiki". Nienaruszone przetrwało także Sicherheit: "kraj potrzebuje tajnej służby", a innych ludzi nie ma. Zresztą nie można także reprywatyzować znacjonalizowanych majątków: zostały już legalnie sprzedane, a państwu brakuje pieniędzy na odszkodowania. Nieugięty Alexander, lata po zadekretowanej Restauracji wojujący w beznadziejnej partyzantce, gdy nawet marionetkowy cesarz się go wyrzekł, ginie z ręki swego towarzysza, tajnego współpracownika policji starego i nowego reżimu, w zasadzce urządzonej z rozkazu brata.

"Sternberg", oceniany wedle reguł powieściopisarstwa, jest dziełem dalece niedoskonałym: napisany z młodzieńczą werwą, z jednoznacznością sądu charakterystyczną właśnie dla czasów rewolucyjnych, słabuje w niedorozwiniętej fabule i rwanej narracji, często bardziej przypominając ilustrowany szkic o mechanice dziejów niż dramat żywych ludzi. Nabiega szczegółami i kolorami, gdy dotyka ulubionych tematów Twardocha: historii broni białej i palnej, ducha arystokratyzmu, wielonarodowości Mitteleuropy.

Czy dobrze wyczuwam podskórne tętno idei i po "Sternbergu" przyjdą kolejne powieści ujmujące mitologię IV RP w jasnej, brutalnej formule rewolucji i kontrrewolucji? W płytkim bajorku naszej literatury już dwa-trzy tytuły płynące w podobnym kierunku czynią nurt. Niewiele więcej było trzeba, by obwieścić narodziny "polskiej literatury antykorporacyjnej" czy "polskiej literatury gejowskiej".

A ponieważ, jak wiadomo, nic nad Wisłą nie dzieje się bez - jawnego bądź niejawnego, intencjonalnego bądź przypadkowego - udziału Adama Michnika, słusznie będzie nazwać go ojcem chrzestnym tej konwencji. Wszak przez całą III RP przy każdej okazji przywoływał on w sążnistych esejach wizje gilotyn, terroru rewolucyjnego, krwiożerczych jakobinów, wmawiając przeciwnikom politycznym takie właśnie marzenia i przepisując Polskę Macierewicza na Francję Robespierre'a.

Najwyraźniej mit się przyjął. Teraz trwają w masowej wyobraźni zmagania o to, w którą stronę zwróci się jego ostrze, jak staną bieguny czerni i bieli. IV RP nie ma jeszcze swoich "Psów" ani "Nikodema Dyzmy".

Szczepan Twardoch, "Sternberg", Super--Nowa, Warszawa 2007.

Jacek Dukaj (ur. 1974) jest prozaikiem, autorem m.in. "W kraju niewiernych", "Innych Pieśni", "Perfekcyjnej niedoskonałości". Laureat nagród im. Janusza A. Zajdla, kilkakrotnie nominowany do Paszportu "Polityki". Na motywach jego opowiadania "Katedra" powstał film Tomasza Bagińskiego. W tym roku ukaże się jego nowa książka - "Lód".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2007