Rewolucja i depresja

Spektakl opiera się na biografii Nirvany jako zespołu, który chciał i mógł zmienić rynek muzyczny. To jednak teza mocno naciągana.

07.01.2013

Czyta się kilka minut

Andrzej Kłak, Katarzyna Strączek, Michał Majnicz i Marcin Pempuś w „Courtney Love” / Fot. Natalia Kabanow / Teatr Polski we Wrocławiu
Andrzej Kłak, Katarzyna Strączek, Michał Majnicz i Marcin Pempuś w „Courtney Love” / Fot. Natalia Kabanow / Teatr Polski we Wrocławiu

1


„Jak nas w takie coś zaprowadziły młodzieńcze marzenia z ławki z piwkiem i Nirvaną, to my to mamy, do dupy to jest” – mówi jeden z gnębionych przez korporacyjną rzeczywistość bohaterów „W imię Jakuba S.” (2011). Spodziewałem się, że „Courtney Love”, najnowszy spektakl duetu Demirski/Strzępka, bazujący na historii związanej z Nirvaną i jej frontmanem Kurtem Cobainem, będzie właśnie o tym – o pokoleniowym przeżyciu i rozczarowaniu.


Jestem rówieśnikiem Demirskiego: także dla mnie Nirvana stanowi kluczowe ogniwo mitologii młodości, sycącej się buntem, pogardą dla stabilizacji i nieokreślonym przeczuciem wolności. W spektaklu nuta melancholijna pojawia się silnie, wraz z wygrywanymi iście brawurowo przez aktorów piosenkami z repertuaru Nirvany i Hole. Jesteśmy na przemian w Seattle, gdzie kiełkuje i upada muzyczna rewolucja, i na Mazurach, gdzie wybrzmiewają jej echa (na rzeczonej „ławce z piwem”, na kolonii, na próbie zespołu w domu kultury). Coś zatem z tematu pokoleniowego jest, ale bardzo niewiele i bardzo niewyraźnie. Trudno zdecydować, jaki problem stawia spektakl: tekst Demirskiego wydał mi się zagmatwany, a tezy, które wysuwa, za słabe, by unieść całość.


2


Spektakl opiera się na biografii zespołu – ma zatem walor dokumentalny. Jako taki prowokuje do dyskusji. Chodzi w pierwszym rzędzie o tezę, że Nirvana to zespół-symbol, który chciał i mógł zmienić rynek muzyczny. To teza mocno naciągana. Nirvana nigdy poważnie nie aspirowała do takiej roli, przeciwnie: ciężko pracowała na komercyjny sukces; później go kontestowała, jednak i kontestacja mieściła się w linii produktu. Wreszcie: muzyka Cobaina, z jego Beatlesowskimi predylekcjami, miała po prostu ogromny potencjał komercyjny. Biografia Nirvany wydaje się zatem materiałem nie na spektakl o pogrzebanej rewolucji, ale raczej na kolejny odcinek serialu o tym, jak bunt staje się towarem, jak korporacje umieją to wyniuchać i spieniężyć, jak przechwycone antykorporacyjne przesłanie służy utrwaleniu status quo. A może na bazie historii Nirvany Demirski/Strzępka chcieli rozpamiętywać swoją z konieczności problematyczną pozycję mainstreamu zbuntowanego przeciwko mainstreamowi?


Najbardziej dyskusyjny wydał mi się sposób, w jaki pokazana jest w spektaklu tytułowa Courtney Love: jako żona geniusza, która nim sterowała i sama na jego plecach dorobiła się sukcesu. Love jest autorką albumu „Pretty on the Inside”, który napisała i wydała z zespołem Hole, nim związała się z Cobainem; albumu wyprodukowanego przez samą Kim Gordon z Sonic Youth, świetnego i bezkompromisowego. Hole razem z innymi pokrewnymi „babskimi” grupami (Babies in Toyland, L7, 7 Year Bitch) muzyką, a jeszcze bardziej postawą i biografią liderek wniosły do mainstreamu ładunek feminizmu. Późniejsza kariera Love i jej kontrowersyjna rola w historii Nirvany nie powinny przesłonić tych dokonań – o których w spektaklu nikt się nawet nie zająknie.


3


Jeśli nie o przeżyciu pokoleniowym, nie o historii nurtu grunge, nie o fiasku muzycznej rewolucji – to o czym jest spektakl? Wydaje mi się, że zagmatwanie i bełkotliwość tekstu Demirskiego zakrywają jakiś temat, wokół którego krąży się, ale który – z braku chęci, odwagi, a może możliwości – pozostaje niewyartykułowany.


W centrum przedstawienia mamy postać Cobaina (Marcin Pempuś): zwiniętego na kołdrze, targanego bólem, zrozpaczonego, wycofującego się z życia, wreszcie – ta scena powraca kilkukrotnie – strzelającego sobie w głowę. Jest jednoznacznie bohaterem tego spektaklu: geniuszem, outsiderem i ofiarą.


Po drugiej stronie jest Love (Katarzyna Strączek). Nie przypominam sobie postaci, czy to teatralnej, czy filmowej, czy literackiej, która byłaby potraktowana w sposób równie brutalny i bezwzględny. „Suka” to najlżejsza padająca w jej kierunku (raz po raz) inwektywa; bywa też „g...em”, które się przylepiło do członka symulującego z nią kopulację mężczyzny itd. To więcej niż potoczny mizoginizm. Seksualność, witalność, pęd do życia i umiejętność przetrwania Love stają się w przedstawieniu źródłem skierowanego przeciwko niej wstrętu, agresji, przemocy.


Ton rezygnacji i rozczarowania obecny był w poprzednich spektaklach duetu, jednak zawsze na marginesie tematu politycznego. W „Courtney Love” pozycja depresyjna zwycięża nad postawą krytyczną. Pęd ku śmierci bierze górę nad rewolucją. Zamiast typowego dla Demirskiego/Strzępki zaangażowania w rzeczywistość mamy odwrócenie się od rzeczywistości. Zamiast dyskursu równościowego mamy mężczyznę-ofiarę i dominującą kobietę. Zamiast wezwania do czynu – pasywność i absolutyzowaną postawę ofiary.


Trudno dociec źródeł tej postawy – w każdym razie u Demirskiego/Strzępki to nie rewolucja zjada własne dzieci, ale depresja. Co, przy całym ogromnym kłopocie, jaki mam ze spektaklem, wydaje mi się intrygujące. 



Paweł Demirski, „Courtney Love”, reż. Monika Strzępka, scenogr. i kost. Michał Korchowiec, muz. Jan Suświłło, choreogr. Rafał Urbacki, premiera w Teatrze Polskim we Wrocławiu 30 grudnia 2012 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2013