Repolo

Jak długo można się patrzyć na Ziemca bądź Holecką? Przez wieczność, to prawda. Ile można czytać Wildsteina? Codziennie i wszędzie, to takoż prawda.

03.04.2017

Czyta się kilka minut

Ale każdy z nas wie, że słowa „wszędzie”, „codziennie” oraz „wieczność” mają w sobie ładunek nużący. Wieczność z Ziemcem, choćby się zamienił na wizji w Holecką, a potem ona znów w Ziemca, a potem ów znów w Holecką, też się znudzi, nawet nam, ludziom szalenie ciekawskim i lubiącym brawurowe zmiany, przemiany i zamiany. Ten wstęp niech nam będzie przygrywką do rozważań na temat repolonizacji mediów.

Repolonizacja jest dziś tematem modnym. Każdy wie, że to kosztowny pomysł o charakterze czysto sentymentalnym, bowiem ma on opierać się na zasadzie, by w Polsce tylko Polacy mówili do Polaków cokolwiek, co jest ponoć piękne pięknem starodawnym, ale jest też zamysłem kosztownym dlatego, że takie działania są zawsze oderwane od rachunków.

Na początek musimy wziąć pod wzgląd opinię, że mianowicie skoro tzw. cywilizowane kraje tego typu regulacje mają, to i my powinniśmy, choćbyśmy cywilizowani byli tylko troszkę. Otóż owszem, są takie kraje. Właściwym byłoby się jednak zapytać, kiedy podjęły te decyzje. Wydaje się nam, że stało się to w czasach, w których można było się łudzić, że narodowość kapitału w mediach wciąż się solidnie przekłada na jakość informacji bądź na jej wektory. Oglądając bądź słuchając mediów tzw. narodowych, czyli tych należących do nas wszystkich, to założenie należy uznać za w Polsce się nie sprawdzające. Media te nie mają żadnej wartości dziennikarskiej, każdy to widzi, kto robił choć przez chwilę gazetkę szkolną. Mają one zaś, owszem, poważną wartość propagandową.

Sęk w tym, że dziś w celach propagandowych można się posłużyć dowolnym, powszechnie dostępnym, niekoniecznie polskim narzędziem siejącym informacje i dezinformacje, bez konieczności inwestowania sentymentalnego w takiej skali. Dowodów na to mamy setki. Można śmiało mniemać także, że jakość propagandy we wszystkich mediach państwowych, wzbogacona dodatkiem tego samego sosu w mediach spolonizowanych będzie identyczna, sos ten też zostanie wlany tam, gdzie się da, to znaczy również do mediów niepolskich. Czy nas to nuży? Owszem. Niepokoi? W ogóle. Repolonizację uważamy bowiem zaledwie za pomysł ludzi nudnych dla nudnych.

Wraz z rozwojem technologii, zmianami w psychice ludów, w sposobach sprzedawania i wchłaniania informacji, repolonizacja w formie owego projektu będzie dotyczyć raczej niewielu amatorów, by nie rzec: analfabetów. Doprawdy, trudno dziś wskazać człowieka, który jakąkolwiek gazetę bądź audycję, bądź treść internetową kupuje biorąc pod wzgląd wyłącznie narodowość kapitału jako warunek podstawowy. Owszem, są ludzie deklarujący taką skłonność (Gospodarz), ale pomiędzy skłonnościami a praktyką codzienności (też u Gospodarza) jest zapewne spora różnica.

Zapytać wypada na koniec, jaki motyw łączy zwolenników repolonizacji mediów. Odpowiedź jest szalenie banalna – to marzenie o wciskaniu ludziom znormalizowanego kitu jednego gatunku plus, rzecz jasna, nadzieja, że kit ów zaklei zegar, który może pokazać godzinę utraty władzy. Z czysto warsztatowego punktu widzenia warto jednak zapytać: po co mieć gazetę bądź telewizję, skoro nie umie się ich robić? To pytanie jest bardzo podobne do innego: po co rządzić, skoro się tego nie potrafi? ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2017