Zmarnowany kapitał: te talenty w Parlamencie Europejskim mogłyby zalśnić blaskiem polskiego stereotypu

Panowie Wąsik i Kamiński nie będą się ubiegać o mandaty europarlamentarzystów. W łonie ich partii narasta przekonanie, że mogą być oni obciążeniem. Oczywiście wizerunkowym, a nie moralnym, co to, to nie.

27.02.2024

Czyta się kilka minut

Stanisław Mancewicz / Fot. Grażyna Makara / Katarzyna Włoch // Tygodnik Powszechny
Stanisław Mancewicz // Fot. Grażyna Makara / Katarzyna Włoch / Tygodnik Powszechny

Oczywiście życie w Krainie Uśmiechu tylko pozornie jest wyłącznie radosne. Ktoś pochodzący z innego kraju, bądź z innej planety lub galaktyki, mógłby powierzchownie mniemać, że nikt tu, w zlewni Wisły, nigdy się nie smuci. A to nieprawda.

Rzecz jasna, największą we wszechświecie zmyłkę w utwardzaniu stereotypu Polski jako krainy wiecznie roześmianej robi prezydent A. Duda. Onże, popatrzmy, a widzi to każdy – od niemowlęcia po starca, od analfabety po pisarza, od lewaka do prawaka, od rolnika po nierolnika – ma cechę generalnie niespotykaną. Zwłaszcza wśród głów państw. Otóż jak pan prezydent nie żartuje, to żartuje, i na odwrót. Każdy przyzna, że jest to cecha, a może zdolność zupełnie niesamowita, nawet gdy ujmuje się jej opis jak powyżej, tzn. bardzo lapidarnie i najoszczędniej, jak można. Ale broń Boże, nie chcemy dziś mówić o p. prezydencie, który, gdy nie żartuje, to żartuje i na odwrót, a o smutkach właśnie, o smutkach zamaskowanych radością, uśmiechami i żarcikiem.

Każdy badacz akademik przyzna, że prace analityczne są tym trudniejsze, im więcej mylących parametrów w badanej substancji. Oto popatrzmy – trudno bada się kwaśność w cukrze, alkohol w napoju bezalkoholowym, czarne w białym, piękno w brzydocie, mądrość w głupocie i tak dalej. Słowem, chcemy tą wyliczanką pokazać, że szukanie i opisywanie smutków w Krainie Uśmiechu jest trudne i że należą się nam – do stu tysięcy beczek polskiej szczepionki na covid – oklaski, a nie szyderstwa i okazywanie lekceważenia. Tych smutków w Krainie Uśmiechu jest nieco, a ostatnio jakby więcej.

Smutek pierwszy wynika z dochodzących nas plotek, że panowie M. Wąsik i M. Kamiński nie będą się ubiegać o mandaty europarlamentarzystów. Czytamy tu i ówdzie, że w łonie ich partii narasta przekonanie, iż mogą być oni obciążeniem. Oczywiście wizerunkowym, a nie moralnym, co to, to nie. Powiada się, że b. Gospodarz ma niebawem odwołać daną im obietnicę, czyli miejsca biorące na listach. Jest to wiadomość dlatego smutna, że pokazująca – by ująć to najlepiej – korozję nierdzewki. Nikt z nas – jak tu ponuro siedzimy – nie spodziewał się, że stal nierdzewna zardzewieje i że stanie się złomem tak szybko. To zresztą nie jest nasz problem, a wielbicieli obu tajniaków-polityków, których żywą pasją jest podsłuchiwanie rozmów telefonicznych. Naszym problemem jest tu smutek z powodu zmarnowania kapitału – mamy na myśli okropne tortury, frontalny atak na tutejszy parlament oraz niewykorzystanie talentów, które w Parlamencie Europejskim mogłyby zalśnić blaskiem polskiego stereotypu.

Smutek drugi wynika z półgębkiem ogłoszonej brutalnej eliminacji p. Legutki z talii wielkich umysłów i kreatorów pisowskiej – pardon – filozofii. Wypisanie go takoż, brutalne i na dobre, z polityki. Ktoś zapyta: a czemu jest to informacja smutna, a nie – na przykład – wesoła? Ano dlatego, odpowiadamy najlepiej, jak umiemy, że nic, co było, co jest ani co będzie, nic i nigdy, jeśli idzie o cokolwiek związanego z p. Legutką, nie jest wesołe. To wszystko było, jest i będzie zawsze bardzo smutne. Jest to bowiem człowiek do szpiku kości smutny, mimo że reprezentował na salonach świata – słowo „salon” wymaga poważnej weryfikacji i namysłu – Krainę Uśmiechu. Jest to, każdy przyzna i będzie miał rację – paradoks. Cóż począć. Świat jest ich pełen, ale polska jest wulkanem, z którego krateru biją w niebo wrzące bryzgi paradoksów, a to, co my tu robimy, można nazwać śmiało życiem nie pod, a na wulkanie właśnie. Smutne.

Smutek kolejny – popatrzmy – wynika z zastąpienia na owych salonach p. Legutki p. Tarczyńskim. Jest to w zasadzie tak szalenie smutne, że nie wymaga żadnego uzasadnienia. Każdy, kto choćby z lekka kojarzy p. Tarczyńskiego, i z buzi, i z ekspresji, i z tego, co ów wie, umie i mówi, musi być dziś smutny. Musi, choćby wcześniej przez lata uważał opowieści i legendy dotyczące intelektualnego zaplecza PiS za śmieszne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Garść smutków