Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Można to przeliczyć jeszcze inaczej: 97 Polaków na 1000 jest rencistami. W Szwecji (symbolu państwa opiekuńczego!) wskaźnik ten wynosi 47, na Węgrzech - 44, a w Niemczech (kraju dwa razy ludniejszym od Polski) - 22. Czy to skutek malejącego przyrostu demograficznego, czy złej opieki medycznej? Nie tylko. To również polska metoda walki z bezrobociem: przeczekanie do przyznania emerytury. A często sposób na życie: rentę traktuje się jako zasiłek, a właściwe pieniądze zarabia w szarej strefie.
Na to, że tak łatwo wyciągnąć z budżetu pieniądze, złorzeczą chyba wszyscy (prócz rencistów oczywiście) podatnicy. Także eksperci od ubezpieczeń społecznych zwracają od lat uwagę, że w Polsce struktura zatrudnienia jest absurdalna: jedynie niespełna połowa Polaków w wieku produkcyjnym pracuje zawodowo (to najniższy wskaźnik w Unii Europejskiej!). Może wreszcie praktyki te doczekają się ograniczenia. Wiszący nad budżetem miecz Damoklesa - deficyt, który mógłby się zakończyć za rok lub dwa podwyższeniem długu publicznego do 55 proc. PKB, zmuszą może ministra pracy i gospodarki Jerzego Hausnera do cięć wydatków socjalnych. Oto niektóre z ambitnych propozycji: w ciągu trzech najbliższych lat mają być zweryfikowane prawa do blisko 480 tys. rent (1,6 mld zł oszczędności); likwidacja świadczeń przedemerytalnych (przy zachowaniu praw nabytych - 5 mld zł oszczędności) i ułatwienie pracownikom podtrzymania aktywności zawodowej; wyrównywanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn (obecnie jest on de facto dużo niższy niż 60 i 65 lat, dlatego, np. w 2002 r. 1,4 mln osób otrzymywało świadczenia przedemerytalne, kosztujące 15 mld zł); uzależnienie składki KRUS od dochodów rolnika (20 proc. rolników ma na tyle wysokie dochody, że dawno powinni byli płacić składki ZUS); aktywizacja niepełnosprawnych, którzy, o ile umiejętności im na to pozwolą, mogliby w większym stopniu żyć z pensji niż renty.
Ale już pojawiły się pierwsze opory: sprzeciw wzbudził choćby plan likwidacji Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Tymczasem koszty działalności tej instytucji są - jak się szacuje - pięć razy za wysokie w stosunku do skali świadczonej pomocy. Pozostaje liczyć na konsekwencję rządzących w obcinaniu wydatków i rozsądnym gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi. Nie tylko dlatego, że grozi nam “wariant argentyński", ale i z poczucia przyzwoitości. Tak wobec podatników, jak rzeczywiście potrzebujących wsparcia, których drobnymi sumami pomocy tylko się upokarza.