Rejestracja

02.04.2021

Czyta się kilka minut

Mniemamy, że rząd Mateusza Morawieckiego dotarł do zawsze zdumiewającej wszystkich polityków chwili, w której okazuje się nagle, że oto nie ma już szans na żaden sukces, że swe ohydne zęby szczerzą same porażki. I choćby przyszło tysiąc atletów, a każdy zjadłby tysiąc kotletów, to rząd nie ma już nic do zrobienia. Nadszedł czas, że on i jego ludzie mylą się nawet podczas wkładania kapci. Można powiedzieć mocniej: że oni już po prostu nie wkładają kapci, bowiem nie wstają z łóżek.

Ta niewyjaśniona i nigdy nieopisana reguła uderzała w wiele polskich rządów, a może nawet we wszystkie. W jedne bardzo szybko, a w inne późno. Jak sięgamy pamięcią, moment ten był zawsze zaskakujący. Rząd Morawieckiego ma oczywiście nielekko, ale pomysł, by iść i wygrywać ostatnie wybory, nie był nasz. Gdybyśmy mieli cokolwiek doradzać, to rzecz jasna namawialibyśmy, by partia, znana z szalenie krótkiej ławki ludzi umiejących cokolwiek, wstrzymała się wtedy od jakiejkolwiek aktywności politycznej. Do czasu ujarzmienia wirusa.

No więc wykopyrtnięcie się na czymś tak prostym, jak rejestrowanie ludzi, ma moc symbolu. Rzec trzeba, że rejestrowanie dowolnej liczby ludzi w dowolnym celu i czasie jest dziś, przy dzisiejszych możliwościach technologicznych, zadaniem dziecinnie prostym i tanim. Uporządkowane rejestrowanie nie jest żadnym zadaniem, jest śmiechu wartym zmechanizowanym zdarzeniem, którego nie da się opisać w kategoriach sukcesu. Zwłaszcza gdy dysponuje się – pardon – zasobami choćby tak średniego imperium jak nasze. Rejestrowanie jest dziś czynnością najprostszą z najprostszych, nie wymaga żadnego ani niczyjego wysiłku. Nie ma państwa na świecie, które uważałoby sprawne rejestrowanie swych obywateli za sukces. Oczywiście można w miarę regularnie odkurzać budynek, w którym rejestratory stoją. Można tam umyć podłogę, wygonić gruchające gołębie z parapetu, odkleić gumy do żucia ze spodów krzeseł, sprawdzić, czy ochroniarze nie są pijani, czy nie przekroczyli cienkiej linii, która wyznacza granice tolerancji dla spania na służbie, można sprawdzić, czy pomiędzy kabelkami nie chodzą szczypawki. I tyle.

Wbrew temu, co się powiada w środowiskach technicznie wykluczonych, dziś, w najszerzej pojętym świecie rejestracji, wszystko robi się samo i owo robienie jest zawsze precyzyjne i skrajnie perfekcyjne. Powie to każdy, kto zetknął się choćby naskórkiem z banałem świata rejestracji. Słowem, rząd, który ma kłopoty z tą czynnością, trzeba uznać za całkowicie skończony, a ludzi tłumaczących tu cokolwiek za niekompetentnych i rozpaczliwie nieudolnych. Ich porażka na froncie rejestrowania oznacza równocześnie pewność stuprocentowej porażki na każdym innym froncie. Świadomość tej koincydencji może albo wręcz musi być powodem skrajnej paniki. Sam widok Mateusza Morawieckiego już wywołuje dreszcze, jakiekolwiek zdanie wypowiedziane przez tego człowieka powoluśku, ale nieuchronnie uruchamia odruch kupowania kamizelek ratunkowych, masek przeciwgazowych, zapasów konserw, magazynowania opału, wody pitnej i choć idzie wiosna – ciepłej odzieży.

Idźmy dalej. Jakiekolwiek rejestrowanie – popatrzmy – jest zawsze pierwszym krokiem. Wiadomo. Potem idzie analiza danych, ich synteza, a wreszcie konsumpcja. W tym miejscu zielonoszary ze strachu, świadomy swej tragicznej sytuacji obywatel zaczyna piszczeć. Rozumie, że dalszym ciągiem jest inwigilacja. Dopadają nas wtedy dreszcze, szczękamy zębami, nadciąga groza, zwierzęcy lęk, popadamy w manię, rozglądamy się wokół, sprawdzamy długość i zawiłość wszelkich haseł dostępu do naszych sejfów, szyfrujemy, co się da.

Gdy jednak widzimy, że aparat państwowy nie jest zdolny do prawidłowego zarejestrowania człowieka – do szczepienia – emocje siadają. Przychodzi odprężenie i spokój, człowiek zanurza się w różowej galaretce relaksu. Tak jest i teraz, i to jedyna dobra strona ostatnich wydarzeń. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2021