Realna obecność

Czas epidemii – mówię tu o praktykach religijnych i duszpasterstwie – nie tylko był traumą, ale także obdarował nas odkryciami możliwości wcześniej niedocenianych lub zgoła nieznanych.

28.06.2021

Czyta się kilka minut

 / Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
/ Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Z okazji dyspensy od niedzielnej – fizycznej – obecności w kościele przypomnieliśmy sobie o starych prawdach dotyczących doskonałego żalu za grzechy i duchowej komunii. Więcej: dowiedzieliśmy się o duchowym wymiarze mszy św., który przekracza wszelkie mury. Przecież w Trzeciej Modlitwie Eucharystycznej mówimy o „mocy Ducha Świętego”, który „ożywia i uświęca wszystko” oraz „nieustannie gromadzi lud swój, aby na całej ziemi składał ofiarę czystą”. Wiele osób mówiło mi, że dla nich ten „zdalny udział” w Eucharystii odprawianej w odległości setek, a czasem tysięcy kilometrów był większym przeżyciem niż fizyczna obecność w zatłoczonym kościele, na mszy z pozostawiającą wiele do życzenia oprawą muzyczną i kiepskim kazaniem.


Ks. Grzegorz Strzelczyk, proboszcz w Tychach: Parafialna grupa na Facebooku liczy teraz więcej ludzi niż chodzących do kościoła. To znaczy, że niektórzy z zewnątrz podglądają życie wspólnoty. Jeśli korzystają z naszej pracy – cieszę się.


 

Albo spotkania. Dzięki komunikacji online grupa, w której od kilku lat co piątek się spotykamy na warszawskich Stegnach, by porozmawiać o biblijnych czytaniach najbliższej niedzieli i o życiu, poszerzyła się o mieszkańców innych miast. Zwieńczeniem tych spotkań była niedzielna msza św. z udziałem – oczywiście zdalnym – wszystkich uczestników piątkowej rozmowy. Prowadziłem też online rekolekcje, które nie ograniczały się do wysłuchania nauk księdza, ale – jak w realu – każdy mógł się podzielić własnymi refleksjami.

Nie dziwią więc głosy rozżalenia, że z odwołaniem przez episkopat dyspensy od obowiązku „chodzenia w niedzielę do kościoła” kończą się, lub zostają zredukowane do dwóch, transmisje mszy. Uczestnicy piątkowych spotkań upominają się o spotkania w realu i głowią się, jak to połączyć z online. W kolejną niedzielę nasz kościół na Stegnach znów jest wypełniony ludźmi nie mniej niż w czasach sprzed lockdownu.

Czyżby zadziałał tu sensus fidei? Ksiądz Tomáš Halík we wstępie do zbioru swoich homilii na czas pustych kościołów napisał: „istnieje pokusa zastąpienia realnej obecności wierzących przy Eucharystii konsumpcją nabożeństwa w obrazach telewizyjnych. W naszej parafii nie transmitowaliśmy mszy. Kilkakrotnie wyraziłem przekonanie, że do realnej obecności Chrystusa w Eucharystii konieczna jest realna obecność wierzących wokół stołu Pańskiego. (...) Transmisje (...) nie są jednak w stanie umożliwić świętowania, a szczególnie świętowania Eucharystii. Uczty nie da się zastąpić „ucztą na odległość”. Eucharystia jest życiodajnym źródłem Kościoła, jest medium, które umożliwia komunikację nie tylko z Bogiem, ale także z Innymi. Świętowanie Eucharystii jest ucztą, przy której realna obecność Chrystusa w sakramencie połączona jest z realną (a nie wirtualną) obecnością wierzących”. Bo uczestnictwo w Eucharystii nie jest kwestią odczuć.


Piotr Sikora: Pandemia przynajmniej na chwilę przygasła, a Kościół katolicki wraca do funkcjonowania bez sanitarnych obostrzeń. Czy zmieni się na lepsze?


 

Doświadczenie możliwości kontaktu online jest wspaniałe i z pewnością nie zostanie zmarnowane, ale nie zastąpi spotkania. Nie do pomyślenia przecież jest przyjmowanie sakramentów online. W świecie, w którym znika wymiana myśli w długich listach na rzecz zwięzłych komunikatów, byle jakich SMS-ów i e-maili, w którym, mając w kieszeni komórkę, przestaje się doceniać długie rozmowy, Kościół wciąż jeszcze stawia na realne spotkanie. Papieże od Jana Pawła II nie ograniczają się do orędzi telewizyjnych, ale nie bacząc na zmęczenie i koszty jeżdżą, by umacniać dalekich braci w wierze. Księża siadają do konfesjonałów, sakramenty są udzielane indywidualnie.

Bo Kościół może mieć dla poszukujących tylko tę odpowiedź, którą usłyszeli zafascynowani nieznanym im jeszcze Jezusem przyszli apostołowie Jan i Andrzej. Kościół nie może odsyłać tylko do YouTube’a. Jedyne, co może powiedzieć, to Jezusowe: „chodźcie, a zobaczycie”.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2021