Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Może najciekawsze w opublikowanym przez Onet końcowym raporcie Najwyższej Izby Kontroli dotyczącym organizacji niedoszłych wyborów korespondencyjnych z wiosny 2020 r. jest nie proste stwierdzenie faktu, że instytucje i politycy zaangażowani w przygotowywanie tego przedsięwzięcia – z premierem i kilkoma ministrami na czele – wielokrotnie złamali prawo. I że decyzje o wydaniu ponad 76 milionów zł podejmowano bez podstawy prawnej oraz mimo opinii rządowych ekspertów, przestrzegających swojego szefa przed odpowiedzialnością konstytucyjną, karną i majątkową (a doliczając kwotę rekompensaty dla Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych cała operacja kosztowała podatników niemal 133 mln zł).
Najciekawsze jest to, że… nikogo to nie obchodzi. Opozycja, zajęta konfliktami wewnętrznymi związanymi z głosowaniem nad Funduszem Odbudowy, nie stawia sprawy na forum parlamentu, nie zgłasza wniosków o wotum nieufności, nie wnosi o powołanie komisji śledczej. Media opisują sprawę jako jedną z wielu; można odnieść wrażenie, że majątkiem prezesa Orlenu zajmują się z większą ekscytacją niż raportem przedstawionym przez najważniejszą w państwie instytucję kontrolną, punkt po punkcie przedstawiającym proces decyzyjny, obieg dokumentów, umieszczone na nich podpisy i ich brak (wbrew wcześniejszym doniesieniom ministrowie Sasin i Kamiński sprytnie uniknęli żyrowania faktur za koszty nieprzeprowadzonych ostatecznie wyborów), w efekcie zaś: złamanie pięciu przepisów w dwóch ustawach.
To też jest element diagnozy o stanie polskiego państwa: przymiotniki zużywane na błahostki i obojętność wobec bezprawia. ©℗