Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
...Parady pasażerów w skarpetkach, przeganianych przez bramki. Nie przypominam sobie niczego takiego w żadnym innym kraju oprócz Rosji (no, ale tam to dopiero włodarze lubią troszkę plebsem popomiatać). Może odpowiednie służby ochrony naszych granic nie mają odpowiednich urządzeń, może im się nie chce schylić i zbliżyć owych urządzeń do kończyny pasażera – nieważne. Ważne kicanie w skarpetkach. Wszystko w szerokich nader ramach walki z terrorem. Jakże skutecznej, zresztą, zakończonej permanentnym sukcesem: zwłaszcza w Polsce Al-Kaida została obezwładniona. Choć zdarzają się wypaczenia. Na przykład jakieś dwa tygodnie temu na lotnisku w Lublinie przepuszczono przez bramki trzy atrapy bomb w bagażach podręcznych... oraz nóż, ukryty w rozporku. Odlot, po prostu.
Cóż, błędy się zdarzają, trzeba z nich po prostu wyciągnąć konsekwencje. I zaiste, rzadko gdzie tak sumiennie wyciąga się konsekwencje, jak w kraju Lechitów (przykładem chociażby katastrofa w Mirosławcu i katastrofa smoleńska). A już najsumienniej w Polsce jest w stolicy, gdzie strażnicy ochrony lotniska w reakcji na prowokację lubelską... zafundowali pasażerom Armageddon. Już nazajutrz. Przez kilka godzin odpowiedzialne za bezpieczeństwo służby przedrobiazgowo „trzepały” każdego pasażera, zwłaszcza niepełnosprawnego. Szok, przerażenie, opóźnienia, kolejki wijące się wokół lotniska. Odpowiednie służby na kilka godzin sparaliżowały Chopin Airport, by udowodnić, że się nie da, więc jakby co – to są kryci, nawet w wypadku ewentualnego warszawskiego scyzoryka czy bomby.
Czy jest to właściwy wniosek wojowników wojny z terrorem, służb, którym powierzamy nasze pasażerskie żywoty? Pytanie retoryczne, ale w razie jakiegoś zamachu na lotnisku w Okęciu przynajmniej żaden mundurowy „nie poleci”. Bo udowodnił, że niemożebne, więc tak czy owak winnych brak, jakby co. Jak w Smoleńsku.
Walka z terrorem to przykład skrajnie drastyczny. Wpływ Lublin Airport na Chopin Airport to przykład dosadny. Niestety, umywanie rączek w zaklętym kręgu niemożności dotyczy wszystkich dziedzin życia naszego skażonego marazmem kraju. Zawsze lepiej zawczasu się zabezpieczyć, żeby nie było na nas. W naszej postsowieckiej Ojczyźnie ktoś, kto akurat przypadkowo ma władzę, bardzo nie lubi ponosić wynikającej z tego faktu odpowiedzialności, za to wykorzysta każdą okazję, by wszystkim wokół udowodnić, że może nimi bezkarnie porządzić.
Puścić wszystkich ludzi w skarpetkach. A w rozporku scyzoryk.