Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I oto pytanie: na Wiejskiej, ale gdzie dokładnie? Odpowiedź tyleż niełatwa, co brzemienna w konsekwencje znaczeń. Być może nikt jeszcze nie spróbował tej odpowiedzi udzielić, a może i zadać samego pytania...
A więc: centrum parlamentu, czyli sala sejmowa? Czy dla Patronki mogłoby być miejsce inne? Ale już od razu to widać: miejsce posiedzeń najwyższej świeckiej władzy ustawodawczej nabiera zdecydowanie charakteru religijnego. Bo i krzyż, i obraz Maryi? Czy wolno tak zrobić, zważywszy, że cele, dla jakich istnieje i działa parlament, są i pozostaną świeckie? A co najmniej część jego uczestników może nie zgadzać się na przybieranie innego niż świecki charakteru swojej tam obecności i działania? Czy nie byłoby to wprowadzenie zafałszowania, godzącego pośrednio i w sam symbol intronizowanej Patronki?
Myślę zresztą także całkiem praktycznie: o tym, jak wyglądają obrady Sejmu bądź (czasem) całego Zgromadzenia Narodowego. Ile w nich bywa złych emocji, słów umyślnie raniących, agresji i jadu, intencji niemających nic wspólnego z dobrem wspólnym, a co dopiero z religią. A także: co się odbywa równocześnie na innych planach, co czytają posłowie znudzeni obradami, co sobie przekazują przez komórki, w jakich pogrążają się nastrojach. Temu wszystkiemu patronować ma także wizualnie Maryja z Dzieciątkiem? Przecież nikt, kto siebie poważnie traktuje, nie zapewni, że od chwili, gdy obraz zawiśnie na sali sejmowej, Sejm zmieni się w gromadę aniołów.
Byłoby pewnie najnormalniej, gdyby inicjatorzy całego przedsięwzięcia po prostu zainstalowali kopię Madonny Trybunalskiej w kaplicy sejmowej. Tam, gdzie może być przedmiotem niezakłóconej czci i źródłem refleksji nad jakością pracy parlamentarnej. Bardzo przydatnej refleksji, to pewne, pod warunkiem, że nikomu nienarzucanej. Ponieważ jednak byłaby to całkowita rezygnacja z aktu tryumfalizmu religijnego - a jest on dziś ceniony bardzo wysoko właśnie przez niektóre osoby publiczne - obawiam się, że to rozwiązanie nawet nie będzie wzięte pod uwagę. Tak jak mało kto zadaje sobie dziś pytanie o publiczny wymiar wiary i sacrum, który byłby naprawdę świadectwem składanym przez wierzących, a nie manifestacją przewagi nad przeciwnikami politycznymi i całkiem politycznym dyskontowaniem swoich najbardziej osobistych wyborów.
Zobaczymy jesienią.
PS. Księdza, który kilka tygodni temu zwracał się do mnie w sprawie osadzonego Z.Z. i jego wierszy, bardzo proszę o kontakt.